Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Poseł ostrzega przed nowymi planami resortu Hennig-Kloski. "Wszyscy zapłacimy za jej szczodrość"

- Minister klimatu i środowiska, Paulina Hennig-Kloska forsuje rozwiązanie bardzo korzystne dla branży OZE. Za jej szczodrość zapłacimy wszyscy - ostrzega Janusz Cieszyński, poseł PiS, były minister cyfryzacji.

Farma wiatrakowa
Farma wiatrakowa
sarangib - pixabay.com

W naszych mediach wielokrotnie informowaliśmy już o rządowych planach zwiększenia umorzeń tzw. zielonych certyfikatów.

Co to są zielone certyfikaty?

O co chodzi? Tak funkcjonowanie certyfikatów opisuje Ministerstwo Klimatu i Środowiska.

"Podmioty uczestniczące w tym systemie otrzymują świadectwa pochodzenia za wytworzoną energię elektryczną z OZE. Prawa majątkowe wynikające z otrzymanych świadectw pochodzenia, tzw. zielone lub błękitne certyfikaty, mogą zostać sprzedane za pośrednictwem Towarowej Giełdy Energii S.A. i podlegają tam dalszemu obrotowi. Minister Klimatu i Środowiska jest upoważniony do ustanowienia wielkości obowiązku, (...) czyli wolumenu energii elektrycznej wynikającej ze świadectw pochodzenia, które przedsiębiorstwo energetyczne sprzedające energię elektryczną odbiorcom końcowym zobligowane jest pozyskać i przedstawić do umorzenia Prezesowi Urzędu Regulacji Energetyki. Obowiązek ten wyrażany jest w udziale procentowym wolumenu wynikającego z umorzonych świadectw w całkowitej sprzedaży energii tego przedsiębiorstwa do odbiorców końcowych, przy uwzględnieniu wyjątków określonych w ustawie o OZE".

MKiŚ zaproponowało ustalenie poziomu tzw. obowiązku OZE na poziomie 12,5 proc. w 2025 r., a następnie jego spadek o 0,5 pkt proc. w 2026 i potem w 2027 r.

W 2023 r. obowiązek OZE wynosił 12 proc. Ministerstwo klimatu w poprzedniej kadencji początkowo skierowało do konsultacji projekt rozporządzenia z wysokością obowiązku OZE odpowiednio 11, 10 i 9 proc. w latach na 2024-2026. Ostatecznie w rozporządzeniu znalazł się jedynie obowiązek na 2024 r., w wysokości 5 proc. Ponad 2-krotne obniżenie poziomu obowiązku uzasadniano chęcią obniżenia rachunków za energię elektryczną.

Politycy Prawa i Sprawiedliwości ostrzegają, że decyzja resortu odbije się na kieszeni przede wszystkim odbiorców końcowych energii.

Kto za to zapłaci?

Dzisiaj Janusz Cieszyński, poseł PiS, były minister cyfryzacji, wskazuje, że w tym tygodniu prace nad rozporządzeniem dot. umorzenia zielonych certyfikatów dobiegną końca.

Przypomina, że certyfikaty trafią głównie do firm, które wybudowały instalacje OZE przed 2016 r.

"Certyfikaty sprzedawane są na giełdzie i stanowią dodatkowy przychód dla tych wybranych producentów OZE. Ustawa określa tę wartość na 19,35%, ale daje ministrowi instrument pozwalający obniżyć tę wartość na kolejny rok" - zwraca uwagę Cieszyński.

Były minister zwrócił się do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki z prośbą o informacje, które spółki otrzymały najwięcej certyfikatów.

"50 największych beneficjentów podzieliłem na 3 grupy: spółki Skarbu Państwa oraz inwestorów krajowych i zagranicznych. Najwięcej certyfikatów otrzymali inwestorzy zagraniczni - 47%. Drugie są spółki państwowe - 44%, a na trzecim miejscu jedynie 9% mają polscy inwestorzy prywatni (np. Polenergia)"

- podał.

Zauważył, że najwięksi beneficjenci tego systemu radzą sobie dość dobrze i nie wydają się być szczególnie potrzebującymi wsparcia.

- Minister Hennig-Kloska forsuje rozwiązanie bardzo korzystne dla branży OZE. Za jej szczodrość zapłacimy wszyscy. W 2023 roku wyemitowano 17,8 mln zielonych certyfikatów. Jeśli zmiana oznaczałaby powrót do stanu rynku z 2023 roku oznaczałoby to, że producenci zielonej energii dostaną prawie 2 miliardy złotych więcej

- podsumował Janusz Cieszyński.

Poseł zwrócił też uwagę, że powodem takiej sytuacji może być "kwestia doboru ekspertów, którzy nadają obecnie ton w MKiŚ". Zdaniem Cieszyńskiego, jest tam reprezentowana tylko jedna opcja, pro-OZE.

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#lex Kloska #OZE #zielone certyfikaty

dm
Wczytuję ocenę...