Na rynku mieszkaniowym można od pewnego czasu zauważyć niepokojący trend. - Kawalerki i małe mieszkania sprzedają się najszybciej, bo są najtańsze i dlatego, że inwestorzy wykupują całe bloki, a nawet osiedla - wskazuje główny analityk HRE Investment Bartosz Turek.
Jak wskazał analityk, koronną zasadą jest to, że najszybciej sprzedają się mieszkania najtańsze i trudno się dziwić.
- Ich nabywcami może być potencjalnie najszersza grupa kupujących – są nimi zainteresowani Polacy, którzy chcą w nich finalnie zamieszkać, jak i spora rzesza inwestorów, którzy wiedzą, że tanie mieszkania do remontu są najwdzięczniejszym przedmiotem, który można poddać renowacji w celu podniesienia wartości i dalszej odsprzedaży
- dodał.
Zaznaczył, że tanie mieszkania są też dobre na wynajem.
- Reguła jest bowiem taka, że najlepiej zarabia się na wynajmie mieszkań z niższej półki cenowej. Im półka cenowa wyższa, tym w odniesieniu do wartości nieruchomości, roczny czynsz staje się coraz mniejszym procentem - wyjaśnił.
- Na przykład w nowych inwestycjach najszybciej sprzedają się mieszkania o najmniejszym metrażu przy założonej liczbie pokoi, czyli najmniejsze kawalerki, najmniejsze dwa pokoje, najmniejsze trójki - podał.
Zdaniem Turka powód jest prosty, ich łączna cena jest niższa, bo kupić trzeba mniej metrów.
- Nie jest przecież też tajemnicą, że najlepiej sprzedają się mieszkania jednopokojowe, bo są najbardziej przystępne dla kieszeni - dodał.
Jak zaznaczył, z podobnego powodu brakuje ostatnio na rynku mieszkań w blokach z wielkiej płyty.
- Mieszkania te co do zasady znikają bardzo szybko, a oferta jest potężnie wykupiona, bo ich cena wciąż jest atrakcyjna. W przypadku mieszkań z betonowych bloków, aby kupić np. mieszkanie dwupokojowe trzeba kupić mniej metrów niż np. w kamienicy czy nowym budynku, a do tego za każdy metr zapłaci się mniej
- tłumaczy.
Analityk zwraca uwagę, że skończyły już się czasy, w których kupującymi byli Polacy, którzy chcą w kupowanym mieszkaniu zamieszkać, albo Polacy, którzy chcą w mieszkanie zainwestować - przeważnie zakup, aby potem wynajmować.
- Kilka lat temu na rynek weszli przebojem inwestorzy, którzy kupują mieszkania nie po to, żeby wynajmować je na rok, dwa czy dłuższy czas, a na doby. W ten sposób stworzyli alternatywę dla hoteli
- wskazał.
Jak wyjaśnił, ich łupem padały przede wszystkim mieszkania mniejsze w centrach miast i w miejscowościach popularnych wśród turystów.
Dodał, że inną grupą, która na rynku zaczęła się rozpychać kilka lat temu byli flipperzy.
- To osoby, które co do zasady kupowały mieszkania (najlepiej do remontu) i stosując różne sposoby podnoszenia wartości nieruchomości (sprzątanie, odświeżanie, remonty, zmiana układu mieszkania) starały się sprzedać atrakcyjnie kupione mieszkanie z zyskiem - powiedział.
Jak podkreślił analityk, dziś piętno na rynku mieszkaniowym odciskają firmy czy fundusze inwestycyjne, często zagraniczne, które kupują nie tylko całe bloki, ale nawet całe osiedla lub w ogóle firmy deweloperskie, które mają stworzyć zasób mieszkań na wynajem.
W jego ocenie to niepokojący trend.
- Szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę skalę – do 2025 roku w rękach tych firm ma być więcej mieszkań niż wynosi półroczna produkcja wszystkich firm deweloperskich w kraju, a szacunki te mogą być wciąż zaniżone
- wskazał.
Wyjaśnił, że takie zjawisko, podnosi popyt na mieszkania na rynku, który i tak jest już mocno wykupiony.
- Niestety trzeba mieć świadomość, że napływ kapitału z zagranicznych funduszy przekłada się na wzrost cen nieruchomości - ocenił.
Zaznaczył, że w krajach zachodniej Europy, gdzie fundusze zaczęły się rozpychać znacznie wcześniej niż w Polsce, bardzo częste są przypadki, w których nadmierny napływ kapitału doprowadził do bardzo poważnego wzrostu cen mieszkań i stawek czynszów.
Te w Londynie czy Berlinie rosły przez lata znacznie szybciej niż dochody ludności. W efekcie coraz mniej osób stać nie tylko na zakup, ale też na najem - tłumaczył.
Jak wskazał, świetnie sprzedają się atrakcyjne apartamenty czy mieszkania z wyższej półki w nowych budynkach w dużych miastach lub kurortach.
- O ile ich cena nie jest skrajnie nieracjonalna, to najlepsze i najdroższe apartamenty np. z tarasami lub najładniejszym widokiem, często sprzedają się jako pierwsze – często jeszcze przed uruchomieniem oficjalnej sprzedaży
- zaznaczył.