Ruda WRON-a rozdrażniona » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Sen o Europie

27:1 – gruchnęło po Polsce z ust wszystkich, którzy odmawiają polskiemu rządowi mandatu do reprezentowania całego kraju na arenie międzynarodowej.

27:1 – gruchnęło po Polsce z ust wszystkich, którzy odmawiają polskiemu rządowi mandatu do reprezentowania całego kraju na arenie międzynarodowej. Ludzie, dla których głosy ich redakcyjnych kolegów drukowane w zagranicznej prasie są opiniami Francji, Niemiec czy Słowacji o Polsce, nie słyszą głosu Warszawy w wypowiedziach polityków cieszącego się wciąż wysokim społecznym zaufaniem rządu.

To paradoks, na który zwracają uwagę ich polemiści pytający, wzorem premier Szydło, o mandat choćby prezydenta Hollande’a, cieszącego się obecnie poparciem zbliżającym się do granicy błędu statystycznego. Francuski prezydent miał zdefiniować zasady panujące w Unii słowami: „Wy macie zasady, my fundusze strukturalne”. Po wszystkim, co obserwowaliśmy w ostatnim czasie, nie dziwi, że nawet ten ordynarny szantaż ekonomiczny spotkał się z uznaniem środowisk opozycyjnych. „To musiało zaboleć. Hollande uciszył Szydło jednym zdaniem” – z podziwem pisze Piotr Rodzik z portalu Tomasza Lisa naTemat.pl. W Sejmie opozycja skanduje „Donald Tusk”, zaś blokujący kolejną miesięcznicę Obywatele RP poczynają sobie wyjątkowo śmiało, śpiewając hymn Unii Europejskiej, jednocześnie zagłuszając „Mazurek Dąbrowskiego”. Może więc i dla nich jest to przegrana Polski, będąca jednak okazją do świętowania?

Gorąco u Timmermansa

Donald Tusk nie miał okazji zbyt długo cieszyć się swoją wygraną z Polską. Unia Europejska także nie mogła wyśnić swojego snu o stabilizacji, zagrożonej jedynie przez chwilowo spacyfikowanych „polskich warchołów”. Najpierw kolejne napaści na mieszkańców Niemiec, chwilę później w kochającej demokrację Holandii Fransa Timmermansa doszło do zamieszek z udziałem mniejszości tureckiej, sprowokowanych przez postawę władz wobec rządu w Ankarze i jego służb dyplomatycznych. Jednocześnie niezgodne z przyjętymi zwyczajami potraktowanie tureckiej minister (tej odmówiono wejścia na teren placówki dyplomatycznej) prowokuje władze Turcji do ostrych wypowiedzi, nas zaś do pytania o obowiązujące w UE standardy. Cóż, Timmermans miałby czym zajmować się na własnym podwórku. Konflikt z Turcją może doprowadzić do kolejnego kryzysu migracyjnego. Między innymi dlatego tak łagodnie odnoszono się do jego rządów, koncentrując się na wyimaginowanych zagrożeniach dla polskiej demokracji.

Spływające już po reelekcji Donalda Tuska informacje wskazują na to, że czynnikiem decydującym o jego wyborze nie były kompetencje dawnego szefa PO, a chęć zagrania na nosie Warszawie. Unia, wbrew oficjalnemu optymizmowi, pogrąża się w chaosie. O nowych aktach przemocy słyszymy praktycznie codziennie, jednak elity bardziej niepokoi idący za nimi wzrost popularności ugrupowań radykalnych, które chcą zerwać z dyktatem poprawności politycznej. O tym, że zapotrzebowanie na takie partie wynika z bankructwa dotychczasowej polityki, dzisiejsi rozgrywający zdają się nie wiedzieć. Co więcej, niektóre z ich zapowiedzi pozwalają obawiać się wręcz zwiększenia dawek trucizny niszczącej dzisiejszą Europę. Przymusowe kwoty uchodźców czy pomysły na „Europę dwóch prędkości” w miejsce faktycznej demokratyzacji i rozwiązywania problemów z agresywnymi mniejszościami (będącymi na dobrej drodze, by stać się narzucającymi własne prawo większościami) idą w parze z dyskutowaniem i wpleceniem w normy prawne Starego Kontynentu przepisów prawa koranicznego. Czy wszystkie te problemy da się zagłuszyć skandowaniem nazwiska miernego przewodniczącego Rady Europejskiej?

Sami wybraliście Tuska

W poprzednim tekście wykazywałem, dlaczego ruch z wystawieniem Jacka Saryusza-Wolskiego przeciw Donaldowi Tuskowi uważam za racjonalny. Gdy media ogłosiły porażkę naszej dyplomacji, z miejsca podniosły się głosy, które można przypisać do nurtu tzw. realizmu politycznego, głoszące, że skoro bitwa ta była nie do wygrania, należało milczeć lub przyłączyć się do silniejszego. W ten sposób część polskich prawicowych publicystów wezwała (post factum) do poparcia Tuska. Jednak recepty te należy uznać za szkodliwe również z punktu widzenia realizmu. Godząc się na symboliczne złamanie w pozornie mało istotnej kwestii, rząd pokazałby, że zupełnie za darmo jest gotów do poświęcenia własnych politycznych celów i ideałów. Przypomnijmy, że za poparcie Tuska niczego nam nie obiecywano, sam szef RE zaś nawet o nie w Warszawie nie zabiegał. Gdyby jednak uzyskał jej wsparcie, przy kolejnej fali krytyki polskich reform unijny urzędnicy zyskaliby dodatkowy argument – przecież sami wybraliście Tuska, musicie więc liczyć się z jego zdaniem. A także żyrować jego pomysły na Unię, choćby dotyczące polityki imigracyjnej. Jeśli zaś widzimy, że zmierza ona w kierunku nieuchronnego fiaska, najlepiej jest nie mieć z nią, i jej twarzą w UE, niczego wspólnego.

Arytmetyka nie wróży powodzenia

Opozycja zdaje się jednak, po raz pierwszy od dłuższego czasu, łapać wiatr w żagle. I choć coraz mocniej czuć w tym wietrze gaz łzawiący z ulic miast „starej Unii”, uzbrojeni w kartki z napisem „27:1” politycy przymierzają się do ataku. Pierwszym pomysłem jest wotum nieufności dla rządu. „Zrobimy to dlatego, żeby dać wyraźny sygnał, że polityka prowadzona przez panią premier Beatę Szydło, prezesa PiS u Jarosława Kaczyńskiego z tylnego siedzenia, ale także przez prezydenta Andrzeja Dudę, wyprowadza Polskę z Europy” – mówi Grzegorz Schetyna. Arytmetyka nie wróży Schetynie powodzenia, choć wsparcie w odwołaniu rządu zapowiada Nowoczesna. Co jednak ciekawe, politycy tej ostatniej partii w naturalny sposób za lepszego kandydata na nowego premiera uznają Ryszarda Petru. Wątpliwe jednak, by PO zdobyła się na taki gest wobec kolegów, zwłaszcza gdy ostatnio to ich kosztem zyskuje najbardziej w sondażach. Pozostałe partie opozycji, czyli PSL i Kukiz’15, na razie wobec pomysłów Schetyny wykazują wstrzemięźliwość. Sam lider PO zapomniał najwyraźniej o słowach Tadeusza Mazowieckiego. „Konstruktywne wotum nieufności w parlamentach podejmuje się wtedy, gdy istnieje szansa jego przeprowadzenia” – mówił nieżyjący już były premier, późniejszy doradca Bronisława Komorowskiego, gdy PiS planowało zgłoszenie kandydatury Piotra Glińskiego. Warto przypomnieć, że wówczas, wyprzedzająco, Donald Tusk zdecydował się na zgłoszenie do Sejmu wniosku o udzielenie swojemu gabinetowi wotum zaufania (później powtórzył to jeszcze po wybuchu afery taśmowej). Schetyna tak komentował wówczas sejmową wygraną Tuska i plany PiS u, które zmaterializowały się wraz z pamiętnym wystąpieniem Jarosława Kaczyńskiego z tabletem kilka miesięcy później: „Jeśli ktoś chce poważnie robić politykę w parlamencie, to musi wiedzieć, że trzeba liczyć na matematykę sejmową, na większość parlamentarną. Wtedy można zgłaszać kandydatów, pisać im program i koncepcję funkcjonowania. Jeśli ktoś tego nie ma, nie powinien tego robić”.

Trochę niespodziewanie dowiadujemy się, że i prokuratura przypomniała sobie o Donaldzie Tusku, konkretnie zaś o sprawie tajnej umowy ze służbami Putina. Tusk chce śnić o Europie, opozycja o Tusku, coraz głośniej jednak zaczynają dzwonić budziki.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

#Platforma Obywatelska #Donald Tusk

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
​Krzysztof Karnkowski
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo