Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

​Kijowski pasztet z Belzebubem

Dynamika „samoorania” się opozycji jest tak duża, że nie sposób mieć pewności, że opisując aktualny stan rzeczy, nie jesteśmy już do tyłu, jeśli chodzi o kolejne odcinki sitcomu z ulicy Wiejsk

Dynamika „samoorania” się opozycji jest tak duża, że nie sposób mieć pewności, że opisując aktualny stan rzeczy, nie jesteśmy już do tyłu, jeśli chodzi o kolejne odcinki sitcomu z ulicy Wiejskiej. 

Nie dalej jak w czwartek na łamach „Codziennej”, komentując sytuację polityczną A.D. 2017, pisałem, że „złośliwi obserwatorzy mówią, iż jeśli prezes PiS-u Jarosław Kaczyński miałby wymyślić sobie przeciwników politycznych, to nawet jego osławiony »zmysł stratega« nie zdołałby wykreować takich ludzi jak Ryszard Petru czy Grzegorz Schetyna”. Jeszcze zanim komentarz opisujący „liderów opozycji” znalazł się w drukarni, Polską wstrząsnęła informacja, jakoby lider Komitetu Obrony Demokracji Mateusz Kijowski miał sobie ze zbiórek na rzecz „obrony przed kaczystowskim reżimem” uczynić stałe, wcale niemałe źródło dochodu. 

„Pan z kucykiem”, znany już wcześniej z niechętnego wypełniania obowiązku alimentacyjnego, miał za usługi na rzecz KOD-u pobrać niebagatelną kwotę 90 tys. zł. I choć najprawdopodobniej zabraniał mu tego statut organizacji, nie szło to w parze ani z ograniczeniami dyktowanymi przez przyzwoitość, ani przez zwykły zdrowy rozsądek. Co więcej, okazuje się, że rzekome informatyczne usługi, które miał świadczyć wraz z żoną, nie dość, że wyglądają na przepłacone,  to pojawia się pytanie, dlaczego płacono za nie jedynie w krótkim okresie całej działalności KOD-u i czy aby nie właśnie dlatego, by móc „dokapitalizować” Kijowskiego. To jednak sprawa dla audytorów, być może prokuratury. Na pewno dla zwolenników i sympatyków komitetu, także tych, którzy – trudno w to wątpić – zaangażowali się w jego działalność bezinteresownie, w dobrej wierze i z takimi chęciami.

Jeśli już jesteśmy przy dobrych chęciach, to wiadomo, że piekielny bruk aż od nich lśni. A mówiąc o piekle, musimy wspomnieć o pośle PO Arkadiuszu Myrsze. Ów, znany przede wszystkim z okupacji sali plenarnej, dość dobrze wypada na zdjęciach mających dokumentować jego heroiczną walkę. Gorzej, że postanowił otworzyć usta i na pytanie dziennikarza TVP Info o imiona Trzech Króli, jako jednego z nich wymienił… Belzebuba.

Głos w sprawie zajął nawet Kościół: „Ja się wcale nie dziwię, że politycy, którzy widzą wśród sześciu królów Belzebuba, w Kaczyńskim widzą dyktatora” – napisał w serwisie Twitter ks. Daniel Wachowiak, prezbiter z Poznania. Cóż, nie wiemy, czy apokryficzny tekst gnostyka Myrchy może rzucić nowe światło na historię chrześcijaństwa, tak jak rzucił je fakt, że posłowie „okupujący Sejm” spędzili Wigilię przy stole, na którym znalazły się tak tradycyjne potrawy jak… pasztet i znicz.  Wiadomo natomiast, że przytyki, jakoby część polityków i działaczy opozycji była z innego kręgu cywilizacyjnego, wydają się nieprzesadzone. Tak jak pogłoski, że to jeszcze nie koniec ich „samoorania” (w internetowym slangu „samooranie” oznacza autokompromitację).

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

#Arkadiusz Myrcha #Mateusz Kijowski

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wojciech Mucha
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo