Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

​Apteki dla aptekarzy czy pacjentów?

Burzliwa dyskusja, jaka wywiązała się podczas debaty „Polskie apteki na zakręcie” dowiodła, jak delikatnej materii dotyka proponowana w poselskim projekcie ustawy reforma rynku aptecznego.

Tomasz Hamrat/Gazeta Polska
Burzliwa dyskusja, jaka wywiązała się podczas debaty „Polskie apteki na zakręcie” dowiodła, jak delikatnej materii dotyka proponowana w poselskim projekcie ustawy reforma rynku aptecznego. Ogranicza ona ilość nowo zakładanych aptek w zależności od lokalnego nasycenia nimi poszczególnych miejscowości, a także od liczby już istniejących w przeliczeniu na 1000 mieszkańców. 

Poselski projekt ma swych zdecydowanych zwolenników w postaci przedstawicieli indywidualnych aptek z Naczelnej Rady Aptekarskiej, posłów z parlamentarnego zespołu ds. regulacji rynku aptecznego oraz – po części – ministerstwa zdrowia (tworzącego swój projekt nowego prawa aptecznego), jak i zagorzałych przeciwników: z sieci aptecznych oraz organizacji biznesowych. 

Debata koncentrowała się wokół podstawowego zagadnienia: czy apteki mają być przede wszystkim dla pacjentów czy dla farmaceutów?

Jak wyjaśnił pos. Waldemar Buda, przewodniczący parlamentarnego zespołu ds. regulacji rynku farmaceutycznego, projektodawcy nowej ustawy w pierwszej kolejności chcą uregulować system właścicielski na rynku detalicznym aptek, co nie znaczy, że później nie zajmą się rynkiem hurtowni aptecznych. – Są trzy podstawowe założenia nowelizacji – tłumaczył poseł. Zezwolenia na prowadzenie nowych aptek mają uzyskiwać wyłącznie farmaceuci; wprowadzone będą ograniczenia ilościowe i demograficzne w zakładaniu nowych aptek – nie będą mogły być tworzone w odległości mniejszej niż 1000 m (lub nieco większej) od już istniejących oraz w miejscach, gdzie występuje odpowiednio duże nasycenie nimi (projektodawcy nie przesądzili jeszcze czy chodzi o jedną aptekę przypadającą na 3 tys. czy więcej mieszkańców).

W opinii Marcina Nowackiego ze Związku Przedsiębiorców i Pracodawców obecnie rynek farmaceutyczny jest mocno konkurencyjny, co jest korzystne dla pacjentów. – W innych branżach gospodarki, jak np. w energetyce, ewentualne zakłócenia poziomu konkurencyjności bada się, gdy funkcjonuje w niej podmiot dominujący, skupiający 40proc. rynku. Do takiej sytuacji jest daleko na rynku detalicznym aptek. Zupełnie inaczej wygląda to jednak na rynku hurtowni farmaceutycznych, którego większość kontrolowana jest przez czterech największych graczy – mówił Nowacki. – To ten rynek należałoby zliberalizować i otworzyć. Zaś rynek aptek nie potrzebuje dodatkowych regulacji – dodał.

Zdaniem wiceministra zdrowia, Krzysztofa Łandy, konieczność kolejnych regulacji rynku farmaceutycznego wynika z powszechnego nieprzestrzegania zapisów obecnie obowiązującego prawa. Funkcjonariusze Inspektoratów Farmaceutycznych nie są w stanie wyegzekwować obecnie funkcjonującego przepisu ograniczającego udział jednej sieci aptek w danym województwie do 1 proc. wszystkich w nim działających. – Jest to przepis powszechnie łamany – mówił wiceminister. – Kolejnym problemem jest dość powszechny proceder wywozu kupowanych w Polsce tańszych niż gdzie indziej leków i odsprzedaż ich z zyskiem za granicą. Uszczelnienie ścigania tego procederu powinna zapewnić ustawa, która obecnie procedowana jest na posiedzeniu Komitetu Stałego Rady Ministrów – poinformował Łanda.

Jego zdaniem należałoby także wprowadzić przepisy ściśle regulujące obrót lekami refundowanymi, dotowanymi z budżetu, ze stałymi cenami regulowanymi przez państwo, w tym bezpłatnymi dla seniorów. Wiceminister postulował także ograniczenie w aptekach sprzedaży towarów innych niż leki, zwłaszcza refundowane: tzw. suplementów diety, dermokosmetyków czy napojów.

Zupełnie inaczej ocenia to pos. Adam Abramowicz, przewodniczący parlamentarnego zespołu na rzecz wspierania przedsiębiorczości i patriotyzmu ekonomicznego. – Byłoby to dla mnie szokiem, gdyby okazało się, że możliwe jest utrzymanie finansowe apteki wyłącznie ze sprzedaży leków refundowanych – stwierdził poseł. – Bowiem zarobić się na tej działalności po prostu nie da. Dlatego apteki powinny poszerzać asortyment, a nie go ograniczać – dodał Abramowicz.

Jego zdaniem powinniśmy dążyć do dekoncentracji rynku aptecznego, a nie wprowadzania na nim ograniczeń rozwoju. Jako przykład złych zapisów projektu nowelizacji prawa farmaceutycznego, prowadzących do zaburzeń w konkurencyjności tego rynku, podał domniemaną sytuację, w wyniku której po wprowadzeniu ustawy w małym mieście będzie funkcjonować np. sześć aptek, z dwoma właścicielami (nowelizacja dopuszcza kierowanie przez jednego farmaceutę maksymalnie do czterech aptek). Wówczas łatwo może dojść do zmowy cenowej między nimi.

Na ustalonych w ten sposób wysokich cenach stracą pacjenci – mieszkańcy miasta. Czy o to chodzi projektodawcom ustawy? – pytał retorycznie Abramowicz.

Jej zwolennicy obstawali jednak przy swoim. Marek Tomków, wiceprzewodniczący Naczelnej Rady Aptekarskiej, uważa, że poselska nowelizacja zapewni w praktyce realizację hasła: „apteki dla pacjentów”. Wyjaśniał przy tym, że rynek farmaceutyczny w Polsce powinien podlegać dalszym – obok istniejących – regulacjom. Bowiem wiele funkcjonujących obecnie aptek indywidualnych (poza sieciami) jest zagrożonych bankructwem. Ich łączne zadłużenie sięga już poziomu ponad 50 mln zł. – Z drugiej strony 70 proc. aptek w Unii Europejskiej objętych jest mniej lub bardziej ścisłymi regulacjami – poinformował Tomków. – 60 proc. ludności UE mieszka w krajach (m.in. Niemcy, Francja) z regulacjami analogicznymi do tych proponowanych w projekcie nowelizacji ustawy – dodał.

Według Jana Zająca z sieci ZIKO Apteka przynosi to fatalne skutki dla pacjentów tych krajów. – W Niemczech są najdroższe leki w krajach Unii Europejskiej, bowiem tamtejszy rynek apteczny kontrolowany jest w całości przez korporację farmaceutów, która wręcz pilnuje, by ceny leków nie spadły – skomentował Zając. – Z kolei we Francji, gdzie także funkcjonują regulacje podobne do tych, które wprowadza projekt nowelizacji naszego prawa farmaceutycznego, średnio co kilka dni zamykana jest apteka, bo nie ma kto w niej pracować, np. na wsi czy małych miejscowościach. Zatem regulacje, o których mówi poselski projekt nie doprowadzą do realizacji hasła: „apteki dla pacjentów”, o czym mówił przedstawiciel Naczelnej Rady Aptekarskiej. W praktyce apteki będą nie dla pacjentów, lecz dla aptekarzy – dodał Zając.

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#aptekarze #apteki #apteka

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
MP
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo