Ruda WRON-a rozdrażniona » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Wielka Pokuta i cud pojednania

Niektórzy wierni klęknęli do sakramentu pojednania pierwszy raz od bardzo wielu lat. Wielka Pokuta była cudem.

Niektórzy wierni klęknęli do sakramentu pojednania pierwszy raz od bardzo wielu lat. Wielka Pokuta była cudem.

Gdy usłyszałem pierwszy raz o Wielkiej Pokucie (a było to jakoś na początku września), mimo podziwu dla entuzjazmu pomysłodawców, Leszka Dokowicza i Maćka Bodasińskiego, nie bardzo chciałem wierzyć, że oddolna inicjatywa się powiedzie. Nie było jeszcze wiadomo, jak zareagują biskupi, a deklarowane wsparcie zaledwie kilku pasterzy poszczególnych diecezji nie gwarantowało, że wydarzenie będzie można potraktować jako narodowe – ogólnopolskie. Potem zaczęły się pojawiać wątpliwości. Czy my, Polacy, mamy jakoś szczególnie przepraszać za grzechy aborcji i komunizmu? Przecież biorąc pod uwagę oba te upiorne doświadczenia, na tle ościennych narodów Polska wygląda całkiem nieźle. Raziło mnie też, że narodowe wydarzenie dotyczące nas i naszych win prowadzić mają jacyś włoscy zakonnicy przywiezieni z Brazylii. Co to, nie ma u nas kapłanów, którzy mężnie stawali w obronie życia? Czy organizatorom Wielkiej Pokuty nie są znane biografie księży Stanisława Małkowskiego, Isakowicza-Zaleskiego czy Jana Sikorskiego, którzy swój nieugięty antykomunizm przypłacili prześladowaniami? Przy pierwszej nadarzającej się okazji wywaliłem prosto z mostu te uwagi organizatorom, licząc w duchu, że i tak pewnie nic z tego nie wyjdzie. I nagle rozpętała się burza. Obywatelski wniosek o pełną ochronę życia został rozpoznany jako wygodny pretekst do eskalacji antyrządowej batalii, bo okazało się, że uruchamia daleko większe emocje niż Trybunał Konstytucyjny, Puszcza Białowieska czy wszystkie klacze z Janowa Podlaskiego. Przełomowym momentem był „czarny protest”, a może (jak trafnie to określił Jacek Karnowski) „czarci protest”. Będąc na placu Zamkowym w ów poniedziałek, miałem dziwne wrażenie. Przypomniałem sobie lato 2010 r. i walkę z krzyżem na Krakowskim Przedmieściu. Ta sama irracjonalna agresja, podobny wrzask i eksplodująca nienawiść. Czarny kolor dobrze oddaje charakter obu tych wydarzeń. W dniach, gdy w sejmie trwały dramatyczne głosowania, przygotowania do Wielkiej Pokuty weszły w decydującą fazę. Teraz już nie miałem wątpliwości, że ta inicjatywa staje się najbardziej aktualną i najbardziej oczywistą odpowiedzią, jaką mogą i jakiej powinni udzielić ludzie dobrej woli. Bo przecież źródło konfliktu – przyczyna tej wojny polsko-polskiej – nie bierze się z odmiennych programów gospodarczych, nie polega na różnym pojmowaniu roli Trybunału Konstytucyjnego. Zarzewie konfliktu jest w sferze duchowej, dlatego wszelkie działania na rzecz jego przezwyciężenia i próba odbudowy wspólnoty musi rozpocząć się właśnie w przestrzeni ducha. W sobotę, 15 października, pod Jasną Górą wraz ze stutysięczną rzeszą wiernych, gdy odmawialiśmy Koronkę do Bożego Miłosierdzia, zobaczyłem znajomego księdza Tomka. Wyznał mi, że praktycznie nie był w stanie uczestniczyć w porannych wydarzeniach, ponieważ cały czas spowiadał. I były to niesamowite spowiedzi. Niektórzy wierni klęknęli do sakramentu pojednania pierwszy raz od bardzo wielu lat. Wielka Pokuta była cudem. Nie tylko dlatego, że przybyło tak wielu ludzi. Nie tylko ze względu na to, że inicjatorami byli świeccy, że potrafili zapalić do tego pomysłu arcybiskupów i charyzmatycznego egzorcystę Piotra Glasa. Prawdziwe cuda rozgrywały się w zaciszu konfesjonałów.

 



Źródło: Gazeta Polska

 

#Wielka Pokuta

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jan Pospieszalski
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo