Niemal każdy z nas spotkał się kiedyś z postacią św. Dominika, który w 1216 roku założył zgromadzenie ojców dominikanów.
- mówi Kuba.Przez długi czas nie mogłem się do niego przyzwyczaić, kiedy siadałem naprzeciw w ławach razem ze scholą. Wynikało to z prostego powodu: obraz, choć urokliwy, jest zarazem wyjątkowo komiczny. Otóż pies u stóp Dominika to miniaturowy spaniel o uczesanej sierści i szklistych oczkach. Mała arystokratyczna zabawka rodem z dworu Ludwika XIV. W drobnym pyszczku trzyma drobną pochodnię i podpala nią całkiem niewielką, wykaligrafowaną kulę ziemską.
-dodaje.Pies, może wilczur, pędzący przez świat w morderczym galopie i prószący pożar, dookoła siebie i na całym świecie. To zdanie wystarczy przeczytać ze zrozumieniem, żeby zdać sobie sprawę, że ma ono charakter zdecydowanie groźny, tajemniczy i zarazem dynamiczny. Bardzo konkretny i nieugrzeczniony. W świetle zaś przesłania o ogniu prawdy, niesionym przez zakon dominikański i rozprzestrzeniającym go po świecie, sprawia, że przechodzą mnie ciarki po plecach.