Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Bernadetta, która Maryję widziała

Przypominamy, że już 29 stycznia premierę kinową będzie miał wyjątkowy film pt. „Bernadetta Cud w Lourdes”.

mat. pras. Dom Wydawniczy Rafael
Przypominamy, że już 29 stycznia premierę kinową będzie miał wyjątkowy film pt. „Bernadetta Cud w Lourdes”. To poruszająca opowieść o cudownych objawieniach, które odmieniły życie tysięcy ludzi.  Patronat medialny nad filmem objął portal niezalezna.pl. Specjalnie dla Czytelników naszego portalu publikujemy zwiastun filmu oraz fragmenty wywiadu z JKatią Miran, odtwórczynią głównej roli.
 
Od lutego do lipca 1858 roku, Matka Boża 18 razy objawiła się Bernadetcie Soubirous , prostej, obdarzonej dużym temperamentem, nieco upartej, ale niezwykle uczciwej nastolatce z prowincjonalnego Lourdes na południu Francji. Do miasteczka zaczynają przybywać pielgrzymi, dochodzi do cudownych uzdrowień, a wieść o Lourdes obiega świat.  Bernadetta musi zmierzyć się  z ciężarem misji powierzonej jej przez Maryję...
 
Dziś Lourdes jest jednym z najsławniejszych miejsc pielgrzymek na świecie, odwiedzanym co roku przez 6 milionów pielgrzymów, a Bernadetta uznana została świętą.
ZOBACZ ZWIASTUN:


Rozmowa z Katią Miran, odtwórczynią głównej roli  
Urzeczona teatrem od najmłodszego wieku, Katia zaczęła grać, gdy była bardzo młoda, w ramach studiów. Potem występowała w serialu Zniknięcie (Disparitions, retour aux sources) France 3.
Jakiś czas później poznała Jeana Sagolsa i po długich miesiącach oczekiwania wcieliła się w rolę Bernadety Soubirous.
 
Jak postrzegała Pani postać Bernadety przed nagraniem filmu?
Mieszkam blisko Lourdes, więc znałam tę historię. Wiedziałam, kim była Bernadeta Soubirous, ale jej biografię znałam tylko pobieżnie. Nie próbowałam zbytnio się zbliżyć do Bernadety przed nagrywaniem filmu, zwłaszcza że gdy Jean Saglos przyznał mi tę rolę, poprosił mnie, bym w żadnym razie nic nie czytała na temat jej historii. Jako pilna uczennica robiłam dokładnie to, co polecił mi Jean. Żadnej lektury, filmu na ten temat, brak coacha. Jean poprosił mnie po prostu, abym chodziła w chodakach, by wejść w ciało Bernadety, czuć jej ruchy. Zamówiłam więc drewniane chodaki na miarę i podczas letnich miesięcy chodziłam w nich i w przyciężkiej spódnicy, którą uszyła mi mama, aby mój krok stawał się coraz bardziej naturalny. Nauczyłam się też robić wiązki chrustu bez sznurka! To było bardziej przygotowanie fizyczne niż intelektualne.
Kilka dni przed rozpoczęciem nagrywania Jean dał mi książkę napisaną przez ojca Laurentina i pogrążyłam się w lekturze, jednocześnie próbując zachować dystans, pozostać obiektywną. Przede wszystkim musiałam pozostać otwarta na kreację, której szukał Jean, by mógł odnaleźć we mnie Bernadetę.
 
Jaka zatem miała być ta Bernadeta?
Prawdziwa. Jean w żadnym razie nie chciał pokazać miłej, cichej dziewczynki zajmującej się owcami. Widzimy dziecko lubiące się śmiać, widzimy młodą dziewczynę, która pozostaje normalna pomimo niezwykłych przeżyć, jakie ją dotknęły, widzimy wreszcie nastolatkę o energicznym charakterze. Reżyserowi najbardziej zależało na tym, by podkreślić determinację Bernatette i wielkie cierpienie, które towarzyszyło jej przez całe życie. Równocześnie podkreślił miłość spajającą ją z jej rodziną. Rodzice Bernadety zawsze ją wspierali i mimo skrajnego ubóstwa, w jakim przyszło im żyć, odmawiali przyjęcia wszelkich darów, które im oferowano, aby ich córka nie została zdyskredytowana.
 
Czy ta historia przemówi do współczesnego widza?
Film wiernie przedstawia wydarzenia, wiele wypowiadanych kwestii i dialogów jest dosłownych. Odtworzyliśmy ówczesną atmosferę, ale znajdujemy również w nim swego rodzaju nowoczesność. Scenariusz był pełen dynamizmu, jego styl był bardzo aktualny i w niewielkim stopniu kontemplacyjny, co mnie zaskoczyło, gdyż myślałam, że będzie to opowieść dosyć powierzchowna i zimna – tak wyobrażałam sobie scenariusz na temat życia świętej. Natomiast historia Bernadety niezwykle mnie poruszyła i na pewno poruszy widzów.
 
Czy to spotkanie z Bernadety pozwoliło Pani na rozwój osobisty? Wpłynęło na Pani wybory życiowe?
Jak najbardziej. Jest to spotkanie, które mnie poruszyło i naznaczyło do głębi. Wcielenie się w taką postać nieodzownie sprawia również, że człowiek zaczyna stawiać pytania na temat religii i to spotkanie było dla mnie okazją, aby się zbliżyć do korzeni. Przez trzy dni przebywałam w zakonie, spędzałam tam całe dnie sama i zmienił się mój stosunek do czasu. Nauczyłam się tam, czym jest cierpliwość. Wybierając się do klasztoru, wiedziałam, że nie znajdę tam nic, co Bernadeta przeżyła w XIX wieku, lecz mimo to chciałam podarować sobie ten czas w zakonie dla siebie samej, aby powrócić do najważniejszych wartości, zadać sobie pewne pytania, być może znaleźć pewne odpowiedzi. To był prawdziwy „przerywnik” w moim życiu.
 
Co dziś Pani pozostało po tej przygodzie?
Chodaki, spódnica i cudowne wspomnienia. Koniec kręcenia filmu był trudny, przywiązałam się do tych ludzi i nagle oni wszyscy zniknęli. Musiałam na nowo odnaleźć rytm, inną rzeczywistość. Równocześnie pozwoliło mi to na rozwój. To była wspaniała przygoda...
(fot. mat. pras. Dom Wydawniczy Rafael)

 



Źródło: niezalezna.pl,Dom Wydawniczy Rafael

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
rz
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo