Miłośnik nazistów na listach Tuska » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Bezradność śmiertelnej ręki (3)

Kładę w tym miejscu kilka urywków, które nie zmieściły się w opowieści.

Kładę w tym miejscu kilka urywków, które nie zmieściły się w opowieści. Zamierzałem je do czegoś dokleić, ale nie dokleiłem – bo inne sceny lepiej przystawały do całości, bo narracja ponaglała, domagała się dalszego ciągu, nie chciała stać w miejscu. Niech zaświadczają o ogromnej, niepojętej mnogości fenomenów czekających na innych opowiadaczy, domagających się ujawnienia, a pominiętych milczeniem.
 
Profesor Stanisław Swianiewicz, wykładowca Uniwersytetu Wileńskiego, kierownik działu studiów gospodarczych w Instytucie Europy Wschodniej w Wilnie, jeden z najwybitniejszych polskich znawców Związku Sowieckiego, we wrześniu 1939 r. otrzymuje powołanie do czynnej służby wojskowej. W macierzystym pułku zostaje mu przydzielona funkcja dowódcy taboru. Przechodzi szlak bojowy od Piotrkowa Trybunalskiego, przez Dorohusk, Tomaszów Lubelski, Suchowolę, aż do Krasnobrodu nad Wieprzem.

Całopalenie

Kiedy ustają walki pod Krasnobrodem, otrzymuje od swojego bezpośredniego zwierzchnika ppłk. Gustawa Nowosielskiego pozwolenie na to, by sam decydował o swoim losie. Rozważa możliwość opuszczenia oddziału, poczucie honoru nakazuje mu jednak pozostać z towarzyszami broni. W decyzji tej utwierdza go wspomnienie pożegnania z najbliższymi: „Drewniany domek pośród dużego ogrodu na Antokolu. Stara mahoniowa kanapa. Nad kanapą wielki krzyż […]. Na kanapie w rząd siedzi czwórka naszych dzieci, najstarsze ma jedenaście lat, najmłodsze – pięć. Dziecięce oczy z ufnością wpatrzone we mnie. Przy mnie stoi żona. Mówię: »Rozpoczyna się zawierucha, której końca nikt nie jest w stanie przewidzieć. Nie wiadomo, kto będzie narażony na większe próby – czy ja w linii, czy wy tutaj. Pomódlmy się, aby Bóg dał nam łaskę i siłę zachować honor«”.

Podzielone są zdania co do kierunku marszu. Jedni opowiadają się za kierunkiem węgierskim, inni chcą dołączyć do oddziałów Sosnkowskiego, jeszcze niedawno walczących pod Lwowem. Są i tacy, którzy myślą o powrocie do rodzin. Grupa żołnierzy oferuje Swianiewiczowi miejsce w wozie gotowym do odjazdu. Nie pomaga zameldowanie o całej sprawie podpułkownikowi. Żołnierze dzielą się na grupki – jedni decydują się wracać, inni zostają z dowódcami. Nowosielski ustępuje. Rozpoczyna się niszczenie pistoletów i karabinów, które nie powinny dostać się w ręce sowieckie.

„Zrozumiałem – wspomina Swianiewicz – że już żadne perswazje nie pomogą. […] Tymczasem podpalono oblany naftą stos broni. Płomień buchnął niemal momentalnie. Jednocześnie zerwał się wiatr, który porywał w górę palące się strzępy. Suchym trzaskiem wybuchały rzucone na stos paczki z amunicją. Na polanie zrobiło się gorąco. Ukośne czerwone płomienie zachodzącego słońca zmieszały się z odblaskami płonącego stosu, dziwnie zabarwiając konary pobliskich drzew. Miałem poczucie, że ogień z palących się resztek naszego dobytku pułkowego zapala świat dookoła i wszystko za chwilę rozpadnie się w gruzy”.

Polska – „epizod historyczny”

Po walkach w kampanii wrześniowej pułkownik Tadeusz Komorowski, późniejszy dowódca Armii Krajowej, przedostaje się do Krakowa. Nie ma dokumetów, które umożliwiłyby mu swobodne poruszanie się po mieście. Dzięki pomocy przyjaciółki pod pozorem chronicznego lumbago zostaje umieszczony w szpitalu Bonifratrów. Lecznica staje się miejscem schronienia, ale także więzieniem – nie sposób się z niego wydostać bez załatwienia sprawy dowodu osobistego i zdobycia nowej tożsamości. Informacji o świecie zewnętrznym dostarczają odwiedzający – przede wszystkim rodzina i znajomi leżącego w tej samej sali radcy krakowskiego urzędu miejskiego. Przymusowe odosobnienie jest jak antrakt w teatrze – niepośledni aktorzy dziejowych wydarzeń trafiają za kulisy, gdzie sposobią się do odegrania roli, jaką przeznaczy im historia.

Pod koniec października jeden z odwiedzających przynosi informację o rozplakatowaniu w całym Krakowie Proklamacji Gubernatora Generalnego Hansa Franka. W obwieszczeniu mowa jest o „przeprowadzeniu wojskowego zabezpieczenia obszarów polskich w zakresie niemieckiego obszaru zainteresowań”, o „przywróceniu porządku”, o zakończeniu „epizodu historycznego, za który odpowiedzialność ponosić muszą zarówno zaślepiona klika rządowa byłego kraju polskiego, jak i też obłudni podżegacze wojenni w Anglii”. Polska zostaje nazwana „tworem państwowym, który się więcej nie odnowi”. Doktor praw Frank informuje o rozkazach, jakie odebrał od Adolfa Hitlera – ma „dbać we formie stanowczej o to, aby w przyszłości zapewniony był w tym kraju stan pokoju”.

Owo enigmatyczne określenie – „we formie stanowczej” – nie wypełniło się jeszcze treścią. Jedenaście dni później w Collegium Novum aresztowani zostaną liczni profesorowie Uniwersytetu Jagiellońskiego i Akademii Górniczej. Trafią do niemieckich obozów koncentracyjnych. Zanim to się stanie, dowiedzą się jeszcze – jak wszyscy mieszkańcy Generalgouvernement – że życie swoje mogą „prowadzić [...] nadal według wiernie zachowanych obyczajów”, że choć kraj wymaga „organizacyjnego podciągnięcia Waszej wspólnej pracy”, „polską właściwość będzie [...] wolno zachować we wszystkich objawach społeczności”. „Uwolnieni od przymusu awanturniczej Waszej intelektualnej warstwy rządzącej – ogłasza Frank – pod potężną ochroną Wielkiej Rzeszy Niemieckiej spełniając powszechny obowiązek pracy, zrobicie dla tego celu to, co leży w Waszych siłach. Pod sprawiedliwą władzą zapracuje każdy na swój chleb powszedni”. Granice tego, „co leży w siłach” Polaków, będą odtąd wyznaczali światli reprezentanci Herrenrasse.
Któregoś dnia syn mężczyzny leżącego łóżko w łóżko z pułkownikiem Komorowskim wręcza obu pacjentom dwa kawałki brązu. „To pamiątki – wyjaśnia. – Resztki ze zburzonego przez Niemców pomnika grunwaldzkiego”. Ufundowany przez Ignacego Paderewskiego monument jest konsekwentnie niszczony od późnej jesieni 1939 r. – cokół ze szwedzkiego granitu zostaje wysadzony w powietrze, a uszkodzone, rozczłonkowane figury trafiają w głąb III Rzeszy.

Kultura dla niewolników

31 października 1939 r. odbywa się w Łodzi „konferencja” poświęcona szczegółom „polityki kulturalnej” na terenach okupowanych przez Niemców. Biorą w niej udział Hans Frank, Joseph Goebbels, radca ministerialny Müller, Gauamtsleiter dr Fischer, adiutant Heusinger von Waldeck, minister Arthur Seyss-Inquart oraz Reichsamtsleiter dr du Prel.

Najważniejsze z ustaleń podjętych podczas rozmowy wysokich urzędników III Rzeszy dotyczy kształtowania świadomości podbitego narodu – „należy zlikwidować cały system informacyjny Polaków”. Co kryje się za tymi słowami? Myśl o pełnej kontroli nad środkami przekazu. Po pierwsze – zarekwirowane mają zostać wszystkie radioodbiorniki. Prasa musi być w całości kontrolowana przez organa niemieckie. Podstawowym kanałem informacyjnym powinny stać się głośniki umieszczone w centralnych punktach miast – „w określonych porach nadawać będą wiadomości, rozkazy i hasła dla Polaków”. Likwidacji mają ulec teatry, kina i kabarety – mówi dr Goebbels. Doktor Frank prezentuje nieco odmienne spojrzenie na kwestię projekcji kinowych. W jego przekonaniu „w grę mogą wchodzić najwyżej złe filmy, względnie takie, które obrazują wielkość i siłę Rzeszy Niemieckiej”. Minister propagandy i oświecenia publicznego koryguje swoje stanowisko: „Jeśli w wielkich miastach, np. w Warszawie, zajdzie konieczność odciągnięcia Polaków z ulic za pomocą wyświetlania filmów, powinno się wówczas każdorazowo podejmować specjalne postanowienie”.

Uniwersytety są już zamknięte. Pozostaje jeszcze kwestia szkół kształcących księży, która zostanie załatwiona w najbliższych dniach – wszyscy zebrani mają bowiem świadomość, że seminaria duchowne są „jedynie inkubatorami nienawiści do Niemców”. Kwestie nauczania zostaną uregulowane osobnymi rozporządzeniami szczegółowymi. Teraz wskazuje się generalny kierunek postępowania: „Polakom należy umożliwić kształcenie się jedynie w takim zakresie, aby uświadomili sobie, iż jako naród nie mają żadnych perspektyw”.

Potępiony zostaje pomysł tymczasowego burmistrza Warszawy doktora Helmuta Otto, który zaproponował włączenie warszawskich muzyków w skład Orkiestry Rzeszy (jest to „absolutnie niedopuszczalne”). Doktor Goebbels jeszcze wczoraj rozmawiał z Adolfem Hitlerem: „Führer oświadczył, że nie wolno Polakom wmawiać bzdur o jakiejś odbudowie, łudzić ich, że będą sami dla siebie coś odbudowywali. Obcinanie bród Żydom i odwszawianie ich także nie leży w naszym interesie”.
Na koniec – palący problem polskiego nacjonalizmu. Konieczna jest stała obserwacja, „w jakim kierunku szuka [on] sobie ujścia [...]. Wszelkie przejawy nacjonalizmu należy natychmiast zdławić”.
 
Ciąg dalszy za tydzień

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Przemysław Dakowicz
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo