Ruda WRON-a rozdrażniona » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Kto tu kogo robi w konia?

Kiedy 1 października 2014 r. Ewa Kopacz wygłaszała swoje expose, informacją dnia stał się "cud Kopacz", jakim miało być podanie ręki Donaldowi Tuskowi przez Jarosława Kaczyńskiego.

Kiedy 1 października 2014 r. Ewa Kopacz wygłaszała swoje expose, informacją dnia stał się "cud Kopacz", jakim miało być podanie ręki Donaldowi Tuskowi przez Jarosława Kaczyńskiego. Chętnych do pytania o koszty złożonych przez nią obietnic nie było. Wizja PO? Program? Już już, zaraz, na jesieni. Gdy w ten weekend Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło swój program zmian - rozpoczęła się kilkudniowa, totalna histeria. Podejmuję się próby wyliczenia. Skali manipulacji, jaką przy tej okazji poczęstowano wyborców.

1. Kwota

W trakcie 45-minutowego expose Ewa Kopacz złożyła ok. 20 obietnic. Na czas rocznego urzędowania. Według obliczeń ich koszt to ok. 140 miliardów. "Kompletnie zabrakło podania źródeł finansowania" - stwierdził wówczas Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. W odpowiedzi dowiedzieliśmy się mniej więcej tyle, że to, czego nie zapisano w budżecie, weźmie się z 500 mld zł ze środków unijnych. Które to środki dodajmy są na lata 2014-2020, nie na rok i o czym się zapomina: od których należy odliczyć naszą składkę.

Tak było kilka miesięcy temu. W ten weekend Beata Szydło - kandydatka PiS na premiera w Katowicach przedstawiła główne założenia swojego programu na cztery lata rządzenia. Według jej danych koszt propozycji PiS to 39 mld złotych. Szydło opierała się przede wszystkim na danych MFW o skali ściągalności podatków w czasie rządów PiS i poziomu na jaki obniżyła się w ciągu 8 lat. Zmiany wprowadzone przez Szydło miałyby przynieść 73 mld zł. zysku, a więc zainwestowane środki w ulżenie obywatelom miałyby się zwrócić z nawiązką. Platforma podważyła te dane, ustami Joanny Muchy (tej od 6 milionów na koncert Madonny) obniżając zyski ze zmian proponowanych przez PiS i podciągając koszty, nawet do 90 mld zł.

2. Cele
Jak wielu ludzi znam się na ekonomii lepiej niż premier Kopacz, ale ekspertem nie jestem. Mogę jednak ocenić, na podstawie ogólnodostępnej wiedzy kilka rzeczy. Na co w ostatnich latach głównie szły pieniądze krajowe i środki zewnętrzne, czym się kierowano przy "rozdawaniu" pieniędzy obywatelom oraz jaka była polityka podatkowa w ostatnich latach. W tej drugiej kwestii sprawa jest prosta. Podwyższanie podatków i obniżanie ściągalności podatków, czyli po prostu przymykanie oczu na oszustwa podatkowe zagranicznych firm i korporacji, dużego rodzimego biznesu. Oczywiście przy jednoczesnym przykręcaniu śruby zwykłemu Kowalskiemu, za które władza bierze się z całą stanowczością za sprzedaż truskawek bez paragonu na ulicy.

Kusi mnie, by wejść w małą dygresję o przypowieści o nielitościwym dłużniku (Ewangelia św. Mateusza, rozdział 18) i porównaniu tego do relacji "dużych misiów" z PO z obywatelami w Polsce oraz z zachodnimi przywódcami. Daruję sobie jednak, każdy kto będzie zainteresowany, przypowieść sobie przeczyta i resztę dopowie.

Warto jednak zatrzymać się na celach. Z jednej strony mamy ciągłe inwestowanie w infrastrukturę, której budowa przynosi zyski, ale nie polskim przedsiębiorcom, którzy przecież na budowie autostrad w Polsce... bankrutowali. Betonowy kraj, gdzie środki unijne faktycznie służą do ułatwienia przejazdu z Zachodu na Wschód przez Polskę (a konkretnie te regiony, które są bastionami PO, dlatego je dopieszcza) autostradami, a szlak kolejowy schodzi na drugi, albo i trzeci plan, bo przecież jeszcze trzeba było kupić włoskie Pendolino, mimo że w Polsce mamy własne Pesy.

Z drugiej strony, gdy opozycja przedstawia program de facto inwestycyjny, gdzie podmiotem, w który państwo inwestuje jest po prostu obywatel (spójrzmy choćby na pomysł podwyższenia kwoty wolnej od podatku, a więc faktyczne obniżanie daniny publicznej) - takie propozycje zamiast merytorycznej polemiki sprowadzane są do absurdu. Absurdem nazywam nowy spin Michała Kamińskiego, który posłusznie powtarza Ewa Kopacz, że rządy PiS to "Grecja w Polsce". Jak bardzo jest to absurdalne niech świadczy fakt, że Grecja jest gdzie jest z powodu coraz głębszego zadłużania się, czyli dokładnie tego, co Polska jako kraj robi od 2008 r. Według Kopacz powodem są jednak "obietnice populistów". Czy wie, że mówi nieprawdę? Być może nie wie, jak wiele innych rzeczy. Michał Kamiński z pewnością wie, bo swoje w Parlamencie Europejskim przesiedział, coś musiał na korytarzach brukselskich usłyszeć.

3. Walenie cepem

Ostatecznie wszystko kończy się na tym co zawsze, czyli okładaniu wroga. Byłoby to nawet do zniesienia, w końcu do ataków PO na PiS każdy się przyzwyczaił, gdyby nie tematyka. Kiedy pierwszy raz od wielu lat doszło do tego, że poważnie rozmawiano o gospodarce - Platforma musiała to za przeproszeniem zepsuć.

Ewa Kopacz jeszcze zanim rozpoczęła się konwencja programowa, jeszcze zanim 150 członków na 36 panelach tematycznych zdołało zabrać głos - ona już zadrwiła, że to będzie "trzydniowe greckie wesele". Żart równie zabawny co "pachnący kotlecik", a skończyło się na tym, że nawet dziennikarze ekonomiczni dotąd narzekający na brak merytorycznej dyskusji o finansach - dołączyli do pałkarskiej gry. Zamiast debaty pod hasłem "PiS to proponuje dobrze, tu celna diagnoza, ale tu się myli, tu wyliczenia niedokładne", dostaliśmy medialny festiwal: "Ale to głupie, przecież się nie da."

Zero dyskusji o tym: czy i na czym warto się skupić? w jak długim czasie realizować? w jakiej kolejności? co dana propozycja programowa, mimo "kosztów" przyniesie? W jak długoterminowej skali? Doszło do tego, że PO zaczęła otwarcie głosić, że próba zwiększenia efektywności pobierania podatków (o co do Polski zwracał się nawet Międzynarodowy Fundusz Walutowy rok temu) to zbrodnia! Brakuje jeszce, by Kopacz ogłosiła: Oszuści z całej Polski głosujcie na nas, bo za PiS nie będziecie mogli! Przedstawiciele państwa publicznie ogłosili, że stanem pożądanym jest gdy oszukiwane jest państwo. Wszystko co w celach kampanijnych, bo np. w styczniu ministerstwo finansów chwaliło się... zwiększeniem skuteczności ściągania podatków.

CZYTAJ WIĘCEJ: Sławomir Nowak na specjalnych prawach

Brakuje jeszcze tylko, by przed efektywnym fiskusem zaczął straszyć Donald Tusk z Jackiem Rostowskim, którzy podatki podnosili, czy Sławomir Nowak, który na taśmach bał się jak ognia "krossowania" konta jego z żoną, by nie daj Boże wyszło, że "jedzie na stracie potężnej". Mimo, że prokuratorzy wyliczyli u Moniki Nowak:
- „występowanie wpłat bankowych, a także dokonywanych za pomocą kart płatniczych niepotwierdzonych paragonami”,
- "niezaksięgowanie w księdze przychodu ze sprzedaży samochodu marki Saab”,
- "zakwestionowano, a w następstwie tego nie uznano części kosztów uzyskania przychodu z tytułu eksploatacji leasingowanego samochodu marki Volvo xc60, ze względu na jego wykorzystanie w 20 proc. do celów prywatnych”,
- „nie uznano części wydatków związanych z użyciem telefonów komórkowych, które w ocenie kontrolujących były wykorzystane na inne cele niż działalność gospodarcza i nie stanowią kosztu uzyskania przychodu”...
 żaden z Nowaków odpowiedzialności karnej nie poniósł.

I oto chodzi!

 



Źródło: niezalezna.pl

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Samuel Pereira
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo