Mieszkańcy niemieckiej gminy Sylt oddali hołd Polakom zamordowanym na rozkaz generała SS Heinza Reinefartha, zwanego katem Woli, który po wojnie był burmistrzem miasta Westerland, a także zasiadał w Landtagu Szlezwik-Holsztyn. Czekali 70. lat jakie minęły od wybuchu Powstania Warszawskiego.
Dopiero po siedemdziesięciu latach gmina Sylt zdobyła się na ujawnienie prawdy o zbrodniach na polskim narodzie dokonanych podczas wojny przez jednego ze swoich burmistrzów, ale i tak należy docenić chęć części niemieckiej władzy dążenia do prawdy.
Po wielu miesiącach dyskusji, a nawet po interwencji polskiego konsulatu w Hamburgu, w końcu udało się lokalnym władzom Westerlandu dojść do porozumienia i na ścianie miejscowego ratusza odsłonięto tablicę, na której widnieje napis w języku niemieckim i polskim:
Warszawa, 1 sierpnia 1944
Żołnierze Polskiego Państwa Podziemnego przystąpią do walki przeciwko niemieckiemu okupantowi. Powstanie zostaje stłumione przez reżim nazistowski, Ponad 150.000 osób zostaje zamordowanych, niezliczona jest liczba rannych i maltretowanych mężczyzn, kobiet i dzieci. Heinz Reinefarth, od 1951 do 1963 burmistrz Westerlandu, by jako dowódca grupy bojowej współodpowiedzialny za tę zbrodnię. Zawstydzeni pochylamy się nad ofiarami z nadzieją na pojednanie.
Uroczystego odsłonięcia tablicy na westerlandzkim ratuszu w obecności burmistrz Petry Reiber dokonali wspólnie 88-letni socjaldemokrata Ernst Wilhelm Sojan, który od wielu lat walczy o ujawnienie prawdy o zbrodniach Reinefartha i przedstawiciel młodego pokolenia, 19-letni mieszkaniec gminy Sylt Richard Jones.
W uroczystości odsłonięcia pamiątkowej tablicy udział wzięli także oficjalni przedstawiciele Polski m.in., sekretarz Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa Andrzej Krzysztof Kunert, konsul hamburskiej placówki dyplomatycznej Marek Sorgowicki oraz Halina Morhoefer Wójcik ze Stowarzyszenia Polskich Kombatantów.
W rozmowie z portalem niezależna.pl Morhoefer przyznała, że należy ubolewać, iż impreza spotkała się z dość nikłym zainteresowaniem polskich mediów.
- Wśród widzów podczas odsłonięcia tablicy nie było zbyt dużo Polaków, a w zasadzie poza oficjalnymi delegacjami nie było prawie nikogo – powiedziała nam przedstawicielka Stowarzyszenia Polskich Kombatantów.
Jeden z największych wojennych zbrodniarzy Heinz Reinefarth był nie tylko (w latach 1951–1964) burmistrzem miasta Westerland, ale od 1958 roku zasiadał z ramienia partii CDU w Landtagu Szlezwik-Holsztyn. Przez dziesiątki lat nikomu nie przeszkadzała jego brunatna przeszłość, a przecież Reinefarth w czasie II wojny światowej był odpowiedzialny za zamordowanie dziesiątków tysięcy Polaków.
Po wybuchu powstania Reinefarth otrzymał polecenie przybycia do Warszawy i sformowania oddziału wojskowego złożonego z 16 kompanii policji. Jego oddziały zostały włączone do Korpsgruppe von dem Bach, dowodzonej przez gen. Ericha von dem Bacha-Zelewskiego, który na rozkaz Himmlera miał stłumić powstanie w Warszawie.
W ciągu kilku dni oddziały te wymordowały w masowych egzekucjach ponad 50 tysięcy cywilnych mieszkańców stolicy. Heinz Reinefarth brał udział także w dziesiątkach innych zbrodniczych akcji wymierzonych przeciwko polskiemu narodowi i według szacunku historyków zbrodniarz ten może być odpowiedzialny nawet za śmierć ponad 100 tysięcy ludzi.
Po wojnie zamieszkał na Sylcie i szybko został uznany za cenionego obywatela. Po wojnie utajniono jego zbrodniczą przeszłość, a proces denazyfikacji (odpowiednik dekomunizacji) - jak twierdzą nawet niemieccy historycy - w jego przypadku był zwykłą farsą. Już w 1950 roku wrócił do niemieckiej polityki i od razu cieszył się poparciem lokalnych władz CDU oraz ówczesnej partii niemieckich Wypędzonych (Bund der Heimatvertriebenen und Entrechteten). Wybrali go burmistrzem Westerlandu.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Waldemar Maszewski
Wczytuję ocenę...