

Mniej więcej w tym samym czasie, może trochę wcześniej, nie napisałem książki o Antonim Malczewskim i jego powieści ukraińskiej (niegdyś uwielbianej). Tę książkę właściwie napisałem i to niemal w całości, ale tak mi się ta całość nie podobała, że z przyjemnością ją zniszczyłem. Dlaczego chciałem napisać tę książkę – wtedy to pewnie wiedziałem, ale teraz nie wiem. Może skusiły mnie tajemnice życia autora „Marii”, jego dziwne upodobania erotyczne oraz jego wspinaczka na Mont Blanc. Z książki o Malczewskim nie zachował się szczęśliwie ani jeden kawałek.
W podobny sposób napisałem w latach dziewięćdziesiątych – to znaczy: napisałem prawie w całości, a potem zniszczyłem – książkę o Mickiewiczu w Odessie i na Krymie. Bardzo mi się ten temat podobał, bo podobały mi się odeskie romanse Mickiewicza – ale dokumentacja tych romansów jest skąpa i niemal wszystko musiałem zmyślać. Te moje zmyślenia przestały mi się podobać i właśnie dlatego zniszczyłem to, co napisałem. Niszczyłem zawsze bardzo starannie, drąc na drobniutkie kawałeczki. Z tej książki ocalały dwa fragmenty – jeden o Mickiewiczu i hrabinie Awdotii Guriew, żonie odeskiego gradonaczalnika – ten kawałek Andrzej Nowak wdrukował kiedyś w „Arcanach” – i drugi o Mickiewiczu i carze Aleksandrze na szczycie Ajudahu – ten wszedł później do książki „Głowa owinięta koszulą”.
Książkę o rzezi humańskiej oraz innych wydarzeniach roku 1768 zacząłem pisać jakieś trzy, może cztery lata temu. Ale właśnie wtedy zaczęły się też moje kłopoty z oczami i musiałem dokonać wyboru – albo napiszę książkę o rzezi humańskiej, albo skończę książkę o Reytanie. Wybrałem, z miłości do polskich szaleńców, Reytana. Teraz trochę tego żałuję, ponieważ książka humańska miała temat bardzo aktualny, a zarazem taki, który od lat mnie pociągał – pomyślana była jako książka o zdradzie. Rzeź humańska zaczęła się bowiem od zdrady i skończyła zdradą. Wprzód kozak Gonta, dowódca humańskiego garnizonu, przeszedł na stronę rebeliantów – i wtedy zaczęła się rzeź – a potem Rosjanie, pojmawszy podstępem tegoż Gontę, który był ich sprzymierzeńcem, wydali go polskim pacyfikatorom ukraińskiego buntu – ci zaś, połamawszy mu uprzednio wszystkie kości, przez siedem dni, powolutku, na raty, obdzierali go żywcem ze skóry. Taka książka o podwójnej zdradzie i obdzieraniu ze skóry bardzo by się teraz Polakom przydała.


