Ruda WRON-a rozdrażniona » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Palikot ratuje Tuska

Było naprawdę źle. Niepełnosprawne dzieci w sejmie. Ich zdeterminowani rodzice. Zamiast debaty telewizyjnej u Lisa z ustawioną widownią, dwukrotna bezpośrednia konfrontacja z realnym wyborcą.

Było naprawdę źle. Niepełnosprawne dzieci w sejmie. Ich zdeterminowani rodzice. Zamiast debaty telewizyjnej u Lisa z ustawioną widownią, dwukrotna bezpośrednia konfrontacja z realnym wyborcą. Podwójny nokaut zmusił Donalda Tuska do wycofania się. Na szczęście premier ma wciąż swoją Wunderwaffe. Palikota - piszą w "Gazecie Polskiej Codziennie" Dawid Wildstein i Samuel Pereira.

Rozgrywka Tuska z rodzicami niepełnosprawnych dzieci zaczęła się klasycznie. Najpierw nasłano na protestujących partyjne psy gończe. Do klasycznego zestawu – Adam Szejnfeld i Stefan Niesiołowski – dorzucono kobietę (Iwonę Śledzińską-Katarasińską) i niepełnosprawnego senatora. Jednak opinia publiczna nie dała się nabrać. Mimo starań nie udało się obrzydzić jej protestujących.

Dwa nokauty

Widząc tę porażkę, marszałek Ewa Kopacz w Sejmie nie odważyła się podejść do rodziców niepełnosprawnych dzieci, a minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz, gdy jednak zdobył się na odwagę, usłyszał, że ma buty droższe niż miesięczne wynagrodzenie protestującego. Wysyłani w tym czasie na odcinek medialny posłowie dwoili się i troili, krzyczeli – nie róbmy polityki na krzywdzie ludzkiej – ale nic to nie dało. Sytuacja naprawdę wymknęła się spod kontroli, a napinanie muskułów przez Tuska ws. Rosji czy kolejne konferencje na tle resztek polskiej armii przestały dominować w przekazie medialnym.

Jednym słowem klęska. Nawet wierni klakierzy medialni, nie chcąc podpaść opinii publicznej, tym razem nie byli skłonni dołączyć do glanowania „antyrządowych elementów”. Trzeba było wziąć sprawy w swoje ręce i zamiast spotkać się po raz kolejny z wyselekcjonowaną przez PR-owców „zwyczajną rodziną”, stawić czoła walczącym o przetrwanie swoich bliskich. Tak doszło do pierwszej rozmowy na sejmowych korytarzach. Donald Tusk, a wraz z nim miliony Polaków przed telewizorami, usłyszał, że jest kłamcą i to, jakich obietnic nie spełnił, kiedy mydlił wyborcom oczy podczas kampanii. Z nadzieją, że uda się mu protestujących zmiękczyć, umówił się na drugą długą rozmowę, ale i tym razem protestujący nie dali się zagadać, a od jednej z mam usłyszał w twarz, że najwyższy czas, by podał się do dymisji. Dwa dni kompletnej rozwałki premiera odbiły się na sondażach, a Donald Tusk musiał zrozumieć jedno – koniec rozmów z protestującymi, na trzeci nokaut mnie nie stać.

Walka z pacynką

Od początku było wiadomo, że niepełnosprawne dzieci w Sejmie były tym, czego Tusk nienawidzi najbardziej. W hermetyczny, wygodny i udawany świat polityki i mediów, w którym nasz premier czuje się jak ryba w wodzie, wkroczyła nagle z impetem rzeczywistość. Krzywda i bieda. I to taka, której Tusk nie jest w stanie przykryć swoją zwyczajową retoryką w stylu „spójrzcie, to ci, którym się nie udało – chyba nie chcecie ich popierać i być takimi jak oni?” albo „o biedzie mówi tylko Kaczyński, a więc biedy w Polsce nie ma”. Tusk po pierwszym nieudanym rzucie wysłałby z chęcią do tej konfrontacji kolejnych speców od brudnej roboty. Do skutku. Wiedział jednak, że w wypadku dzieci opinia publiczna nie jest po jego stronie i nie zaakceptuje działań tego typu. Co gorsze, protest prowadzili ludzie skrajnie zdeterminowani. Nie miał i nie ma z nimi szans w otwartej konfrontacji. Po dwóch nokautach pozostało mu tylko skierować debatę na boczne tory. Po raz kolejny w ostatnich latach wykorzystał do tego Janusza Palikota.

Co robi ten ostatni? W idealnym momencie pozwala nagrać się Ewie Kopacz, gdy właśnie peroruje o tym, jak chce wykorzystać politycznie tę sprawę. Gdy ostentacyjnie afiszuje się cynizmem i pogardą dla tych, którzy są dla niego tylko pionkiem w politycznej układance. I już. Jest główny winowajca. Zło ostateczne kontra biedny wykorzystany Tusk. Pacynka kontra ręka, która nią steruje. Już nie dyskutujemy o tym, co znaczy ten protest, o tym, jaki stan państwa nam pokazuje. Nie. Zamiast tego media przez dwa dni wałkują temat złego Palikota. Tego, z którym nasz dzielny premier walczy. Skutek? O ucieczce Donalda Tuska z „ringu” w Sejmie wszyscy zapomnieli.

Zbawca przybywa

Że to dla partii Palikota skrajnie nieopłacalne? Że niszczy i tak już fatalny wizerunek tego polityka? Że nie opłaca się to w kontekście wyborczym? Prawda, ale co z tego. Po pierwsze w Polsce nie ma politycznych samobójów. Jeśli tylko dana postać odpowiednio wysłuży się PO, to nie ma zbrodni, które nie byłyby jej wybaczone – idealnym przykładem Roman Giertych czy Misio Kamiński. I Palikot doskonale zdaje sobie z tego sprawę. Po drugie, to nie pierwsze działanie Palikota na szkodę własnego ugrupowania. Należy patrzeć na ostatni skandal w szerszym kontekście ruchów tego polityka. Właściwie przy jego wyczynie sprzed kilkunastu dni dzisiejsze ratowanie Donalda Tuska reputacją własnego ugrupowania jest mało imponujące.

Mowa tu o spocie wyborczym Palikota do europarlamentu. Idzie on w poprzek jakiejkolwiek logice wyborczej i jakimkolwiek działaniom, których celem byłoby uzyskanie głosów wyborczych. Cel spotu jest zupełnie inny. Wspomożenie Platformy. Przypomnijmy tenże spot. Przez większość czasu przedstawione jest w nim PiS jako źródło wszelkiego zła. By jako puentę pokazać Palikota przez niecałe dwie minuty opowiadającego o tym, że czas zewrzeć szeregi, bo pomimo kilku lat rządów Donalda Tuska PiS wciąż jest groźne. To, że spot ten jest samobójczy, a jego jedyną konsekwencją jest wsparcie Platformy, jest dość oczywiste. Dodajmy: wsparcie za pieniądze partii Palikota, a więc i oszczędność w budżecie kampanii partii rządzącej.

Po pierwsze paliwo antypisowskie dawno się wyczerpało jako napęd podstawowy propagandy politycznej. Może co najwyżej służyć jako dodatkowe wsparcie innej inicjatywy (tu – kampanii PO). Po drugie, jedyną szansą dla Palikota na zdobycie większej liczby głosów jest odebranie części elektoratu PO oraz SLD. Tymczasem Palikot nie usiłuje nawet jakkolwiek odróżnić się od tych dwóch partii, silniejszych niż jego ugrupowanie. Więcej. Platforma jest w spocie przedstawiona pozytywnie, jako partia, która właśnie z tym złem walczy. Kolejna implikacja – to przecież nie marginalny Palikot jest w stanie uratować Polskę.

Zbawca może być tylko jeden. Tusk

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Samuel Pereira,Dawid Wildstein
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo