Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Polska jako dziurawe wiadro

W grudniu 2013 r. oficjalna stopa bezrobocia wynosiła 13,4 proc. Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz nie krył radości: zapowiadano przecież 14–15-proc.

W grudniu 2013 r. oficjalna stopa bezrobocia wynosiła 13,4 proc. Minister pracy i polityki społecznej Władysław Kosiniak-Kamysz nie krył radości: zapowiadano przecież 14–15-proc. bezrobocie, tymczasem tylko nieznacznie przekroczyło ono próg z grudnia 2012 r. Czy rzeczywiście mamy powody do radości? Bardzo niewielkie.

Warto na wstępie przypomnieć, że minister finansów Jacek Rostowski regularnie przekonywał, iż „bezrobocie nie będzie dużo wyższe”. Tak mówił na początku 2012 r., gdy w budżecie prognozowano bezrobocie na poziomie 12,3 proc. na koniec roku. Główny Urząd Statystyczny bezwzględnie rozwiał te mrzonki: w grudniu 2012 r. bezrobocie wyniosło 13,3 proc. Z kolei na początku 2013 r. minister Rostowski twierdził, że utrzymamy bezrobocie na poziomie 13 proc. Rzeczywiście, oficjalnie nie skoczyło do 14–15 proc. Wzrosło do wspomnianych 13,4 proc. w grudniu 2013 r. Tendencja wzrostowa wciąż jednak się utrzymuje.

Ucieczka obywateli


Na nieszczęście dla Polaków optymizm władzy rokrocznie okazuje się przesadzony. Wskazują na to również niedawne analizy Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), które zapowiadają dalszy wzrost bezrobocia w części krajów Unii Europejskiej, w tym w Polsce. Nie bez znaczenia jest fakt, że w skali kontynentu i naszego kraju to młodzi ludzie są grupą, która ma znaczne trudności z wejściem na rynek pracy. Zdaniem OECD w Europie bardzo silnie zaznacza się nowy trend: coraz wyraźniejszy podział na państwa, w których bezrobocie utrzymuje się na niskim poziomie (Norwegia, Wielka Brytania) i kraje, w których rokrocznie przybywa bezrobotnych (Grecja, Hiszpania).

Polska znajduje się w tej drugiej grupie. Dzieje się tak pomimo tego, że nasze rodzime bezrobocie w największym stopniu ogranicza masowa emigracja zarobkowa, dziś sięgająca ponad dwóch milionów obywateli. A przecież liczba ta wciąż wzrasta.

Komitet Badań nad Migracjami Polskiej Akademii Nauk opublikował niedawno mało dyskutowany w mediach dokument, dotyczący społeczno-gospodarczych skutków masowej emigracji zarobkowej. W grudniu 2013 r. przedstawiono go senackiej komisji emigracji i łączności z Polakami za granicą. Permanentna emigracja skutkuje spadkiem liczby urodzeń, wzrostem liczby rozwodów, przyspieszeniem procesu starzenia się społeczeństwa oraz spadkiem wpływów z niektórych podatków.

Proces wyludnienia

Przyjrzyjmy się bliżej danym zawartym w raporcie. W największym stopniu masową emigracją dotknięte są województwa śląskie, małopolskie i dolnośląskie. Co istotne, w ciągu ostatnich kilku lat zauważalnie wzrosła także liczba wyjazdów z regionów, w których wcześniej to zjawisko nie było szczególnie nasilone. Mowa o świętokrzyskim (które jest obecnie regionem z bardzo złymi prognozami na przyszłość) i pomorskim.

Wraz z emigracją młodszego pokolenia postępują procesy starzenia się lokalnych społeczności. Ubytek urodzeń sięga kilkudziesięciu tysięcy osób rocznie (w 2011 r. – 37,5 tys.), choć liczby te nie uwzględniają dwukrotnie wyższej dzietności Polek za granicą: dzieci tam urodzone z reguły nigdy już do Polski na stałe nie wrócą. Raport podaje: „Niekorzystnej zmianie ulegnie struktura wieku: grupa poniżej 15. roku życia będzie mniejsza o ok. 10 proc., grupa w wieku 20–64 lata – mniejsza o 7 proc., podczas gdy grupa osób najstarszych, w wieku 65 lat i więcej, będzie mniejsza jedynie o 4 proc.”. Procesy wyludnienia związane z emigracją zarobkową powodują, że w 2035 r. stan ludności Polski będzie mniejszy o kolejne 2,5 mln osób.

Widać wyraźnie, że emigracja zarobkowa, która krótkoterminowo stanowi najmocniejszą tamę dla wzrostu słupków bezrobocia, długofalowo nie rozwiązuje żadnych problemów społecznych i gospodarczych. Ma to także przełożenie na ekonomię. Dość duży transfer środków finansowych migrantów do ojczystego kraju Polski (w 2007 r. stanowił ok. 2,5 proc. rodzimego PKB) w niewielkim stopniu przekłada się na rozwój polskiej gospodarki. Przede wszystkim dlatego, że pieniądze te wydawane są na bieżącą konsumpcję. Co prawda zwiększa to wpływy do budżetu centralnego z tytułu VAT, ale struktura właścicielska i podatkowa w III RP sprawia, że duża część tych środków znów wędruje za granicę. Ponadto wysoka i rosnąca emigracja zarobkowa oznacza brak wpływów z tytułu podatków PIT i CIT, co z kolei negatywnie przekłada się na budżety samorządów.

Państwo emerytów

Istnieje jeszcze jeden, bardzo negatywny trend związany z emigracją zarobkową i wysokim bezrobociem. To rozpad polskich rodzin. Według raportu Komitetu Badań nad Migracjami PAN udział rozwodów po akcesji Polski do UE w ogólnej liczbie rozwodów z lat 1990–2011 wynosi aż 52 proc. Województwa o wysokim stopniu emigracji zarobkowej mają równocześnie najwyższe wskaźniki rozwodów. Są to: dolnośląskie, lubuskie, zachodniopomorskie i warmińsko-mazurskie. Emigracja wiąże się także z rozpadem rodzin wielopokoleniowych, co w przyszłości w znacznym stopniu wpłynie choćby na zwiększenie liczby domów spokojnej starości. Tu dodać należy także specyficzne, nowe w polskich warunkach zjawisko, jakim jest coraz powszechniejsze eurosieroctwo: dzieci emigrantów wychowują się bez ojca lub matki, z którymi kontakt mają co najwyżej od święta.

Warto zobaczyć, jak te statystyki przekładają się na polską prowincjonalną rzeczywistość. Kilka dni temu na portalu Deon.pl znalazłem bardzo wymowny artykuł, na który składają się wypowiedzi płockich księży odwiedzających swoich parafian z kolędą. Oprócz kwestii duszpasterskich i eklezjalnych znalazły się tam też bardzo mocne wątki społeczne. W rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną kapłani zgodnie podawali, że zdaniem parafian największymi problemami są bezrobocie i spadek dochodów.

Ks. Sławomir Wiśniewski, proboszcz parafii Miłosierdzia Bożego w Gostyninie koło Płocka, liczącej ok. 8,7 tys. wiernych, stwierdził: „W naszym regionie największym problemem jest bezrobocie. Upadek zakładów elektrycznych Elgo sprawia, że ludzie bardzo niepokoją się o swoją przyszłość. Mówi o tym wielu gostyninian, którzy przyjechali na święta z zagranicy do rodzinnego miasta. Deklarują, że pozostaną za granicą. Gostynin powoli staje się miastem emerytów”. To najbardziej wymowne podsumowanie procesów, jakie powszechnie zachodzą dziś w Polsce.

Minister Kosiniak-Kamysz cieszy się z 13,4 proc. bezrobocia. Być może za rok o tej porze będzie się cieszył, że wzrosło tylko o punkt procentowy albo o pół punktu. Ale pewnie nie wspomni wówczas ani o emigracji zarobkowej, ani o jej kosztach, ani o bezrobociu wciąż w Polsce ukrytym, szczególnie na naszej wsi. Jednak stałe dwucyfrowe bezrobocie jest faktem, stałą III RP. To dlatego nasz kraj przypomina dziurawe wiadro, z którego wciąż uciekają ludzie i kapitał, który mogliby tutaj budować.

Krzysztof Wołodźko jest dziennikarzem „Nowego Obywatela”

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Krzysztof Wołodźko
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo