Zwiozą nam przestępców » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Warszawski sąd przychylił się do wniosku o zastosowanie aresztu tymczasowego na okres 3 miesięcy wobec b. sędziego Tomasza Sz. • • •

Po co robi się przewrót?

Nie musimy dokonywać cudów mniemanych jak Wybiórcza, przeprowadzająca „wywiady” z osobami od lat nieżyjącymi, którym „zadawano” odpowiednie pytania, by z najróżniejszych wypowiedzi zmontować pożądane, zgodne z linią gazety „odpowiedzi”. Nam wystarczy zajrzeć do prawdziwego wywiadu Józefa Piłsudskiego, opublikowanego w poprzedniku naszego periodyku, „Gazecie Polskiej” z 25 października 1930 r. Założona przed Powstaniem Listopadowym przez wybitnego publicystę-patriotę Maurycego Mochnackiego, w II RP „Gazeta Polska” odrodziła się jako dziennik kierowany także przez najbardziej patriotyczne kręgi, dość rzec, że ów wywiad przeprowadzał redaktor naczelny Bogusław Miedziński, współtwórca POW, legionista 1 Brygady, szef słynnej „Dwójki” - kontrwywiadu WP, kawaler Virtuti.

Po co zaglądać do tekstów z tych zamierzchłych czasów? Po naukę. Cały okres trwania odrodzonej II Rzeczypospolitej był niezwykle trudny i to z powodów podobnych jak w III RP po 1989 r. - wszak nie zmieniło się ani otoczenie kraju przez odwiecznie mu wrogich sąsiadów, ani jego sytuacja gospodarcza, do 1918 wyzyskiwanego przez zaborców, za naszych czasów – najpierw przez sowieckich komunistów, później przez euro-lobbystów.

Nasi dziadowie mieli ciężej, bo zrujnowany po wojnie kraj musiał o swe zaistnienie walczyć z bronią w ręku, płacąc wielką daninę krwi, to nas ominęło, ale gorzkie rozczarowania klasą polityczną, która się do władzy dorwała po wyzwoleniu mamy wspólne. W powieści „Generał Barcz” świetny pisarz Juliusz Kaden-Bandrowski dał mu słynne określenie: „radość z odzyskanego śmietnika”. Dlaczego odrodzona Polska miała być „śmietnikiem”? Nie dlatego, że tak ją traktowali zamożniejsi sąsiedzi, zawalając śmieciami, których się pozbywali od siebie, a dlatego, że w takim stanie utrzymywali państwo ci, którzy na krwawicy narodu dorwali się do władzy. 

Witos nie był taki święty

Dziś stosunek do „sanacji”, czyli „uzdrowienia”, pod którym to hasłem Piłsudski powrócił w drodze przewrotu w 1926 r. w ogromnym stopniu powtarza „historiografię” komunistyczną, upatrującą w tym „faszyzację” Polski, dyktaturę i zamordyzm, czego symbolami są proces brzeski i obóz w Berezie Kartuskiej, dokąd – o zgrozo! - trafili nawet byli posłowie opozycyjni, w tym „święty” Wincenty Witos, na którego dziś jako nieskalany autorytet powołują się przemalowani powierzchownie na zielono rzekomi jego spadkobiercy, sojusznicy polskiej komuny z ZSL/PSL.

Przypomnijmy dokonania tego jakże chętnego do zagospodarowania „odzyskanego śmietnika” męża stanu. To za jego rządów jako premiera wspieranego przez endecję miały miejsce gigantyczne afery korupcyjne w zaopatrywaniu Wojska Polskiego w nowoczesne uzbrojenie, co katastrofalnie odbiło się zwłaszcza na stanie lotnictwa, dla którego pod skrzydłami Witosa protegowany Sikorskiego gen. Zagórski za gigantyczne pieniądze zakupił przestarzały szmelc od Francji, ówczesne „Caracale”. Witos swoim autorytetem firmował nie tylko napaści na byłego Naczelnika Państwa równie ohydne, jak przemysł pogardy wobec Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, ale także totalną korupcję i rozpasane partyjniactwo z oczywistym uszczerbkiem dla interesów państwa.

W 1926 r. Piłsudski przewrotu dokonał nie w interesie jakiejś partii, a w interesie państwa. Na słynnym spotkaniu w Nieświeżu z „żubrami”, elitą konserwatywnej arystokracji, zaniepokojoną przewrotem majowym, na pytanie Radziwiłła: „Ale jaki ma pan program, panie Marszałku?” - Piłsudski miał ponoć odpowiedzieć: „Bić k...wy i złodziei, mości książę!”. Cztery lata później, obejmując w 1930 na krótko tekę premiera, wyjaśniał we wspomnianym wywiadzie naczelnemu „Gazety Polskiej”: „Konkurencja partyjna poszła u nas od pierwszej chwili istnienia państwa tak dziwacznie i tak ostro, a zarazem z tak wielką ilością kłamstwa i łajdactwa, że od razu zaczęło się wytwarzać to, co nazwałem „cloaca maxima”. Każde nadużycie, każde łajdactwo było dobrem wtedy, gdy robił je człowiek partii własnej, złem zaś tylko wtedy, gdy robił je członek innej partii. Chciwość zaś na pieniądze, jako czynnik siły partyjnej rosła tak gwałtownie, że każda partia cuchnęła zbyt silnie, abym ja był w stanie wytrzymać. Minęło jednak parę lat pracy. Obserwując ją musiałem skonstatować, że zjawienie się na arenie publicznej BBWR [Bezpartyjny Blok Współpracy z Rządem] spowodowało natychmiast połączenie się wszystkich partyjnych wychodków przeciwko Blokowi. 

"Cloaca maxima" na Wiejskiej

Jak gdyby zostało rzucone hasło: Wszystkie szczekaczki partyjne łączcie się, bo wspólne niebezpieczeństwo idzie. ” Ta antydemokratyczna „sanacja” dokonała najkorzystniejszych zmian dla państwa: ustabilizowała polską złotówkę, zbudowała nowy port na Bałtyku, stworzyła Polskie Linie Lotnicze „Lot”, zbudowała Centralny Okręg Przemysłowy z najważniejszą częścią – zbrojeniówką. I faktycznie rozprawiła się z partyjniactwem. Nie idealizuję metod sanacji, nie zachęcam do powtórki z Berezy dla posłów zdradzających interesy Polski, ale widząc obecną sytuację, tak żywo przypominającą tę opisaną przez Marszałka, mam nadzieję, że obóz patriotyczny po bolesnej nauczce nauczy się przekraczać czysto partyjne działanie, odwołując się szerzej do narodu. Inaczej bowiem odrażające opary z „cloaca maxima” na Wiejskiej rozniosą się raz dwa na cały kraj, jak to przepowiedział Marszałek: „Demoralizacja siana w ten sposób w naród, szła nieledwie z każdym tygodniem dalej i dalej, czyniąc życie ohydnym, przebrzydłym: cloaca maxima zebrana na ulicy Wiejskiej swoim zapachem wnikała do wszystkich zakątków życia, czyniąc ten zapach charakterystycznym dla państwa.

Ten system przenosił się z ulicy Wiejskiej na urzędy, przenosił się na samorządy, wkradał się w życie prywatne, czyniąc z nieuczciwości sądowej nieledwie zasadę życia polskiego.” Zamach stanu dokonywany teraz przez zmowę partii antypolskich ma przywrócić „cloaca maxima” wewnątrz kraju, z czego korzystać będą „swoi” i zagraniczni macherzy od śmietników i ścieków. Nie trzeba być don Kichotem, by nie chcieć wiatraków napędzanych takimi na odległość śmierdzącymi zdradą wiatrami.

 



Źródło: niezalezna.pl

#historia #Sejm #II RP #Wincenty Witos #Józef Piłsudski

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jerzy Lubach
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo