Koszulka NIEMIECKO - RUSKA SZAJKA TUSKA Zamów już TERAZ!

Testament Rostowskiego

W związku z odejściem ministra Rostowskiego czas na drobne podsumowanie jego kadencji.

W związku z odejściem ministra Rostowskiego czas na drobne podsumowanie jego kadencji. Wśród wielu jego „osiągnięć” warto zwrócić uwagę na umiejętność wyszarpywania z kieszeni polskich podatników znacznych kwot. W taki sposób, by większość z nich się o tym nie zorientowała.

Od 1 stycznia 2013 r. obowiązuje nowa ustawa podatkowa (PIT). Będziemy według niej rozliczali się z fiskusem w I kwartale 2014 r., a przedmiotem rozliczeń będą nasze dochody osiągnięte w roku 2014. A skutki tej ustawy odczujemy w pełni, wypełniając nasze formularze zeznania podatkowego zwane popularnie „PIT-ami”.

Zamrażarka Rostowskiego

Najważniejsze zmiany wprowadzone w podatku od dochodów osobistych były następujące: Zamrożona została wysokość kwoty wolnej od podatku. Aż do roku 2009 „pełzała” ona w tempie zbliżonym do inflacji. Zatem w kolejnych latach była coraz wyższa. Minister, rząd i Sejm podzielali opinię, że podatnik nie powinien płacić wyższych podatków, jeśli jego dochody rosną w takim tempie jak ceny – bo w istocie nie staje się bogatszy, jego realne dochody nie rosną, nie może za nie kupić więcej dóbr i usług. W 2009 r. kwota ta została „czasowo” zamrożona przez koalicję PO-PSL. W rozliczeniach na ten rok pozostanie ona zatem na poziomie roku ubiegłego, a w istocie na poziomie roku 2009. A ponieważ dochody rosły (średnio) w tempie inflacji lub wyższym od niej, zachowanie wysokości tej kwoty spo­woduje, że część ludzi o dochodach najniższych, dotąd zwolnionych od podatku, przekroczy próg zwolnienia i zapłaci podatek od nadwyżki. Odczują to także wszyscy pozostali podatnicy – wszak każdy z nas w PIT-cie odejmuje ową kwotę od sumy swojego dochodu. Utrzymano także „tymczasowo zamrożony” od 2009 r. próg podatkowy. Dla części podatników będzie to oznaczało wzrost obciążenia podatkowego, nawet jeśli ich dochód wzrósł w tempie nie wyższym od inflacji. „Zamrożona” pozostanie także maksymalna wysokość kosztów uzyskania przychodów. Oznacza to, że choć w rzeczywistości koszty uzyskania dochodów wzrosły nam w tempie inflacji, to przy odejmowaniu ich od przychodów napotkamy barierę wyznaczoną dla warunków roku 2009.

Decyzje w powyższych trzech sprawach stanowią kontynuację „tymczasowej” polityki obecnej koalicji. Nie zmieniono jej, choć (podobno) „kryzys przeszedł bokiem” i nad „zieloną wyspą” znów świeciło słońce ekonomicznej pomyślności.

Uderzenie w gospodarstwa domowe

Niestety, są też i „nowalijki” wprowadzone do ustawy podatkowej, wedle której będziemy rozliczali swoje dochody osiągnięte w roku 2013. Radykalnie zawężona została ulga internetowa. Wydatki na internet (maksymalnie 760 zł) będą odtąd mogli sobie odliczyć tylko w kolejnych dwóch latach i tylko ci podatnicy, którzy nie korzystali z takiego odliczenia w okresie poprzedzającym. W praktyce – utracą to prawo niemal wszyscy Polacy korzystający z internetu. Ograniczone zostały ulgi na dzieci dla rodzin z jednym dzieckiem. Jest to oczywista konsekwencja zamrożenia wysokości kwoty wolnej od podatku (od jej wysokości zależy wysokość tej ulgi). W efekcie rodzice mogą skorzystać z ulgi, jeśli ich łączny dochód do opodatkowania nie przekracza 112 tys. zł rocznie w wypadku małżeństw i osób samotnie wychowujących dzieci, a 56 tys. zł rocznie w wypadku podatników niepozostających w związku małżeńskim. Odnotujmy, że wprawdzie jednocześnie ulga przysługująca na trzecie dziecko została podwyższona o 50 proc. do 139,01 zł za każdy miesiąc sprawowania opieki nad dzieckiem oraz o 100 proc. (do 185,34 zł miesięcznie) na czwarte i każde kolejne dziecko w rodzinie, ale należy też pamiętać, że duża część „uzysku” pozyskanego przez fiskusa z operacjach na PIT pochodzi ze wzrostu obciążeń podatkowych rodzin z dziećmi. Wprowadzony został limit odliczenia 50 proc. kosztów uzyskania przychodów z umów o dzieło do kwoty stanowiącej drugą (górną) granicę pierwszego przedziału skali podatkowej, tj. 42 764 zł. Eksperci szacują, że wprowadzenie tego limitu obniżyło łączne dochody gospodarstw domowych o ok. 160 mln zł.

O tych wszystkich składnikach polityki podatkowej rządu poinformowało w swoim listopadowym raporcie szczecińskie Centrum Analiz Ekonomicznych „CenEA”. Raport ma tytuł „Ponowne »mrożenie« PIT w kontekście zmian podatkowych od 2009 roku”. Jest dostępny na stronach www.cenea.org.pl. Zawartość raportu została streszczona w komunikacie PAP. Analitycy CenEA pokusili się o wyliczenie skutków polityki podatkowej m.in. Jacka Rostowskiego. CenEA zastrzega, że nie wszystkie skutki zdołano oszacować dokładnie – ze względu na brak danych. Tym niemniej wyniki obliczeń ekspertów Centrum robią wrażenie. Wynika z nich, że w wyniku polityki rządu względem PIT pomiędzy rokiem 2009 a 2014 dochody gospodarstw domowych uległy obniżeniu w sumie o 4,55 mld zł. W tym rok bieżący przyniesie im straty wielkości 220 mln zł.

Niezwykłe sztuczki rządu

Deklaracje premiera Donalda Tuska odnośnie do wrażliwości rządu na sprawy demograficzne i na ekonomiczną sytuację polskich rodzin nie znajdują potwierdzenia w wynikach badań CenEA. Gospodarstwa domowe mające dzieci na utrzymaniu straciły w wyniku polityki podatkowej rządu 2,56 mld zł w ujęciu rocznym. Część tego wyniku – stwierdzają eksperci CenEA – jest rezultatem ograniczenia od 2013 r. możliwości skorzystania z ulgi internetowej i ulgi podatkowej na dziecko dla rodzin z jednym dzieckiem. Negatywny efekt dochodowy byłby jeszcze większy, gdyby rząd nie podwyższył jednocześnie wartości ulgi podatkowej na dziecko dla rodzin wielodzietnych.

Nie znajdują też potwierdzenia deklaracje dotyczące doceniania znaczenia tzw. klasy średniej dla Polski i naszej gospodarki. Z wyliczeń dokonanych przez Centrum wynika, że proporcjonalnie najwyższe łączne straty w wyniku modelowanych elementów polityki okresu 2009–2013 poniosły gospodarstwa domowe „plasujące się w środkowych grupach decylowego rozkładu dochodów (grupa 4, 5 i 6)”.

Trzeba przyznać, że Rostowskiemu i rządowi Donalda Tuska udała się niezwykła sztuka. Zdołał wyszarpnąć z kieszeni polskich podatników niemałe kwoty w taki sposób, że niemal tego nie zauważyli. Oczywiście odczuliśmy to wszyscy (i odczujemy to za kilka miesięcy), gdy kończyliśmy wypełnianie PIT-ów i podliczaliśmy wielkość kwot, jakie powinniśmy jeszcze dopłacić fiskusowi. A one systematycznie rosły. Mimo to jednak udawało się Donaldowi Tuskowi i Rostowskiemu stwarzać pozory rządu życzliwego małej rodzinnej przedsiębiorczości oraz troskliwego opiekuna rodzin z dziećmi. Przypomina to słynną przedwojenną reklamę środka na przeczyszczenie, który miał „działać łagodnie, nie przerywając snu”.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Jerzy Kropiwnicki
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo