Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Czarny łabędź może nadlecieć z Azji

Naturalnie, zjawisko czarnego łabędzia jest z definicji nieprzewidywalne, dlatego politycy, inwestorzy i decydenci starają się zawczasu prognozować zjawiska, które mogłyby wstrząsnąć światową gospodarką. Od czasu pandemii i wojny na Ukrainie jest ona w permanentnym rozchwianiu, a może być jeszcze gorzej – na horyzoncie bowiem majaczy wojna Chin z Tajwanem. Konflikt ten jest obecnie dla świata największym z potencjalnych zagrożeń.

Pekin eskaluje napięcie wokół Tajwanu. Chiny powiadomiły Japonię i Koreę Południową o zamiarze zamknięcia przestrzeni powietrznej między wyspą a lądem 16–18 kwietnia. Rzekomo z powodu spadającego fragmentu rakiety kosmicznej wynoszącego satelitę na orbitę okołoziemską. Cieśnina Tajwańska jest ważnym punktem na handlowej mapie świata w tym regionie. Po proteście czas ten ma być skrócony do pół godziny. 

Chińczycy okrążają wyspę

Wcześniej Chińczycy ćwiczyli blokadę wyspy, okrążając ją i łamiąc wszelkie bilateralne uzgodnienia. Strefę buforową przekroczyło kilkanaście myśliwców. W manewrach brało udział dziewięć okrętów i kilkadziesiąt samolotów. Dowództwo Chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej stwierdziło, że oddziały są gotowe do walki i w każdej chwili mogą zmiażdżyć separatystów z Tajwanu. 

Chińczycy symulowali atak na wyspę z lotniskowców. Tajwańska straż przybrzeżna wzywała chińskie jednostki do powrotu na swoje pozycje i przekonywała, że jest gotowa na odparcie ewentualnego ataku. W pewnym momencie naprzeciwko siebie stanęło 10 chińskich i 10 tajwańskich okrętów. W manewrach uczestniczyły też bombowce Xi’an H-6, które mogą przenosić głowice nuklearne. 

Przywódca Chin Xî Jinping wezwał personel wojskowy, aby w każdej chwili był przygotowany do podjęcia realnych działań militarnych. Komuniści dają do zrozumienia, że wojna o włączenie Tajwanu do macierzy jest w zasadzie nieunikniona. Kwestią dyskusyjną jest tylko, kiedy ona nastąpi.

Jednak sojusznicy Tajwanu także nie próżnują. Amerykanie, którzy zadeklarowali, że wspomogą w razie czego Tajpej, mogą w regionie liczyć także na Japonię czy Koreę Południową, których siła militarna jest potężna. Stany Zjednoczone ćwiczyły także z Filipinami. Wcześniej Filipińczycy zwiększyli partnerstwo wojskowe z Japonią. Kraj ten nabiera coraz większego znaczenia strategicznego w tej części świata. Amerykanie korzystają z tamtejszych baz wojskowych, a współpraca z Japonią trwa od lat, głównie dzięki sowitej pomocy gospodarczej. Filipiny odgrywałyby ważną rolę, gdyby doszło do inwazji na Tajwan, bowiem właśnie tam uciekaliby z pewnością uchodźcy.  

Amerykanie mają w regionie Azji i Pacyfiku lepszy system sojuszy i porozumień niż Chińczycy. USA bazują głównie na AUKUS – sojuszu z Kanadą, Wielką Brytanią, Australią i Nową Zelandią, ale mogą liczyć też na wsparcie mniejszych państw, jak Tajlandia, Malezja, Singapur czy Bangladesz. Chińczycy w zasadzie muszą liczyć wyłącznie na siebie, choć wiążą je umowy bilateralne np. z Kambodżą czy Wyspami Salomona.

Próba rozbicia europejskiej jedności

Warto zauważyć, że chińskie manewry wokół Tajwanu zintensyfikowały się natychmiast po wizycie prezydenta Francji w Pekinie. Emmanuel Macron znów zaskoczył w sposób jak najbardziej negatywny. Mimo że nie potrafi dać sobie rady z wprowadzeniem reformy emerytalnej we własnym kraju, zaczął odgrywać rolę geostratega. Pozytywnie odpowiedział na postulat zahamowania amerykańskich wpływów w Europie. Co zaskakujące, Macron brnął dalej w fantazjowanie o strategicznej autonomii Paryża, swoich wizjach o „trzecim supermocarstwie”, jakim miałaby stać się Francja. Z ust przywódcy kraju, znajdującego się na krawędzi wojny domowej, z rozwarstwiającą się tkanką społeczną, brzmi to pociesznie. 

Prezydent Francji mianował swoje usta wyrazicielami stanowiska całej Europy. Opowiedział się za status quo Tajwanu i poparł działania Chin, zmierzające do utrzymania integralności terytorialnej. Oczywiście w tle takich działań są interesy gospodarcze, ale naciski Pekinu w tej kwestii wydają się przynosić skutek. Tajwańczycy są oburzeni po tym, jak Marcon powiedział, że kryzys tajwański nie jest kryzysem Francji i Europy. Najwyraźniej solidarność, a już na pewno wolność, równość i braterstwo, są obecnie dla Paryża jedynie wyświechtanymi sloganami. Francja nie utrzymuje formalnych dwustronnych relacji dyplomatycznych z Tajwanem. 

Popisy Macrona wyraźnie rozochociły partnerów z Niemiec. Szczególnie tych z SPD. Lider lewicowej frakcji Rolf Muetzenich stwierdził, że zgadza się z tym, że Europa nie powinna dać się wciągnąć do wojny w konflikcie tajwańskim. Unia Europejska w tym zakresie powinna wypracować własne stanowisko – perorował. Najwyraźniej było to przygotowanie do wizyty w Pekinie szefowej spraw zagranicznych Annaleny Baerbock. Berlin z jednej strony, nauczony doświadczeniami z Rosją, nie chce za bardzo uzależniać się od dostaw z Chin. Z drugiej zaś – nie chce stracić okazji, którą mogą wykorzystać Francuzi. Już teraz wiele niemieckich koncernów jest uzależnionych od Chin, które są najważniejszym partnerem handlowym Niemiec. Import rośnie z roku na rok, a owa zależność zwiększa się zamiast maleć. Z chińskich komponentów korzysta już 46 proc. koncernów przemysłowych. Takie branże jak motoryzacyjna, komputerowa czy elektryczna, importując aż 3/4 komponentów z Państwa Środka, praktycznie nie mogłyby funkcjonować bez kontaktów handlowych z tym krajem. 

Wizyta niemieckiej dyplomacji po wiernopoddańczym hołdzie Macrona jest odbierana w Pekinie w dość podobnym tonie. W ten sposób Chińczykom udaje się wbijać klin w Unię Europejską i NATO. Dużo bardziej trzeźwe, sceptyczne stanowisko wobec Chin oraz lojalną postawę wobec USA prezentują państwa Trójmorza, w tym Polska. 

Tajwan a sprawa polska

Rząd w Warszawie doskonale zdaje sobie sprawę z faktu, że geopolityka to zespół naczyń połączonych. Kwestie globalnych sojuszy są dominujące, jeśli chodzi o trwające konflikty regionalne. Rywalizacja amerykańsko-chińska przybiera różne postacie. Toczy się w trakcie wojny rosyjsko-ukraińskiej i rozpocznie się na pełną skalę podczas ewentualnej wojny chińsko-tajwańskiej. 

Przebywający w Waszyngtonie premier Mateusz Morawiecki dał jasno do zrozumienia, że Polska zdaje sobie sprawę, że jest wysoce prawdopodobne, że jeśli Rosja wygra na Ukrainie, ruszy dalej na Zachód, a Chiny wówczas zaatakują Tajwan. Dla Stanów Zjednoczonych będzie to wyzwanie, będą bowiem musiały zdecydować, który front jest priorytetowy, trudno będzie wspomagać militarnie oba kraje jednocześnie. 

Jest jasne, że z punktu widzenia gospodarczego USA mają swoje interesy gospodarcze na Tajwanie, a nie na Ukrainie. To Azja stanowi centrum wysokich technologii oraz zaopatrywania amerykańskiego rynku w kluczowe komponenty. Wojna w Azji będzie więc skrajnie niekorzystna dla bezpieczeństwa Europy. Dla Polski idealnym scenariuszem byłoby więc zwycięstwo Ukrainy, szachujące Rosję, oraz pokój na Tajwanie. – Jeśli stracimy Ukrainę, stracimy pokój na dziesięciolecia. Porażka na Ukrainie może być początkiem końca złotego wieku Zachodu. Zwycięstwo Ukrainy stanowi gwarancję nie tylko odbudowy, ale także wzmocnienia naszej siły gospodarczej – powiedział Morawiecki na spotkaniu w Atlantic Council.  

Świadczą o tym słowa po spotkaniu Xî Jinpinga z Putinem, który powiedział, że teraz jest wyjątkowa szansa, aby zmienić globalny porządek stworzony 100 lat temu. Nie są to żarty i być może Rosja i Chiny szykują się do wspólnego uderzenia na dwóch frontach, tak aby zaskoczyć Zachód i wytrącić go z równowagi. Byłaby to katastrofa dla gospodarki, a z pokojem pożegnalibyśmy się na długi czas. Czarny łabędź może nadlecieć z Azji. Trzeba być gotowym, aby go zestrzelić. 


Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org) 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Teluk
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo