WEI: Nie marnujmy energii na kolejną nadregulację
Projekt ograniczenia sprzedaży i reklamy napojów energetycznych to kolejny przykład forsowania nieprzemyślanych i nieadekwatnych rozwiązań. Restrykcyjne przepisy populistycznie uzasadnia się dobrem dzieci. Warsaw Enterprise Institute stoi na stanowisku, że proponowane ograniczenia są nieproporcjonalne i stanowią kolejny przykład nadregulacji.

Ograniczenia reklamy i sprzedaży napojów energetycznych
Grupa posłów złożyła w Sejmie projekt zmian w ustawie o zdrowiu publicznym. Obejmują one w szczególności znaczące ograniczenie reklamy i promocji napojów energetycznych, a także zakaz ich sprzedaży osobom niepełnoletnim, a także zakaz sprzedaży w automatach. Wzorem dla tej regulacji stały się obostrzenia stosowane dla piwa oraz produktów tytoniowych, choć w tym przypadku przyjęto nawet bardziej restrykcyjne rozwiązania. Zgodnie z propozycją, nie usłyszymy także reklamy napoju energetycznego w telewizji ani np. w radiu przed godziną 20.00; nie zobaczymy też plakatów i billboardów reklamowych dla tej kategorii napojowej. Ponadto, wprowadzone mają zostać również ograniczenia w samej treści – przekaz nie może być skierowany do dzieci i młodzieży ani wykorzystywać ich wizerunku, a także nie może zachęcać do nadmiernego spożywania czy sugerować spożycie energetyków z alkoholem.
Niepotrzebna nadregulacja
Zdaniem Warsaw Enterprise Institute (WEI) projektodawcy zapomnieli o jednej z podstawowych zasad tworzenia prawa – zasadzie proporcjonalności. Wolności i swobody obywatelskie są nadrzędną wartością, którą można ograniczać tylko, jeżeli jest to niezbędne i uzasadnione. Dlatego właściwą ocenę regulacji należy oprzeć na teście proporcjonalności, który powinien obejmować trzy kwestie: czy jest ona w stanie doprowadzić do zamierzonych przez ustawodawcę skutków (przydatność normy); czy jest ona niezbędna (konieczna) dla ochrony interesu publicznego, z którym jest powiązana (konieczność podjęcia przez ustawodawcę działania); a także czy jej efekty pozostają w proporcji do nałożonych przez nią na obywatela ciężarów lub ograniczeń (proporcjonalność sensu stricto).
Czy ograniczenia są dobrym rozwiązaniem i czy państwo powinno przejmować rolę rodziców i zajmować się wychowywaniem dzieci oraz weryfikowaniem ich nawyków żywieniowych? Rolą państwa nie jest ingerowanie i regulowanie każdej sfery życia obywateli. Nie jest to przejaw troski o dobro publiczne, ale nadregulacja ograniczająca podstawowe prawa i wolności. Zamiast restrykcyjnych zakazów należałoby zadbać o edukację, np. umieszczając w podręcznikach do biologii treści dotyczące odpowiedniego odżywiania się i zbilansowanej diety.
Kofeina nie tylko w energetykach
Celem proponowanych przepisów jest ograniczenie spożycia napojów energetycznych przez dzieci i młodzież ze względu na wysoką zawartość kofeiny. Według badań, jedynie 8,6 proc. osób poniżej 18. roku życia przekracza dzienne wartości spożycia kofeiny . Warto podkreślać, czego nie chcą dostrzec autorzy regulacji, że substancja ta znajduje się w wielu produktach, nie tylko w energetykach – ale również w kawie, herbacie, napojach gazowanych czy w czekoladzie. Standardowa zawartość kofeiny w napojach energetycznych to 32 mg na 100 ml, w przypadku kawy wartości te wynoszą odpowiednio około 53,88 mg (mielona) i 73,25 mg (rozpuszczalna) . Co ciekawe, 100 ml energetyku zawiera mniej więcej tyle samo kofeiny, co pół tabliczki gorzkiej czekolady (ok. 33,5 mg) . Kierując się logiką projektodawców, wszystkie wspomniane produkty powinny być zakazane dla osób poniżej 18. roku życia i należałoby ograniczyć ich reklamę.
Tymczasem, zarówno kofeina, jak i tauryna są dopuszczonymi składnikami żywności funkcjonalnej. Kluczowym czynnikiem jest tu umiarkowane ich spożycie, a nie całkowite wyeliminowanie ich z diety. Dodatkowo, projekt przewiduje zakaz reklamy łączącej energetyki z energią i witalnością, jak również promowanie skojarzeń z nauką, pracą czy zajęciami sportowymi. Szkoda, że posłowie nie chcą zakazu samej nazwy „napój energetyczny”, która sama w sobie wiąże się z oczekiwanymi efektami po ich spożyciu.
Podatek cukrowy i ograniczenia sprzedaży uderzają w branżę napojową
Proponowane zmiany uderzają w branżę producentów napojów energetycznych, a tym samym pośrednio w konsumentów tych napojów. Przypomnijmy, że to kolejny cios dla producentów, którzy już zostali objęci tzw. podatkiem cukrowym (opodatkowane daniną cukrową są napoje z dodatkiem kofeiny i tauryny). Tym samym państwo ingeruje w rynek, ograniczając części producentom możliwość promocji. Projekt nie obejmuje napojów naturalnie zawierających kofeinę, a przez to różnicuje energetyki i np. napoje na bazie herbaty czy yerba mate, które mogą mieć podobną lub wyższą zawartość tej substancji.
Prawdopodobnym skutkiem regulacji nie będzie zatem zmniejszenie spożycia kofeiny przez młodych ludzi, a dodatkowe utrudnienia i koszty dla konsumentów i przedsiębiorców. Co istotne, znacząca większość producentów i wytwórców napojów energetycznych to polskie firmy, płacące podatki i zatrudniające pracowników w naszym kraju. Wprowadzenie restrykcyjnej regulacji doprowadzi do osłabienia ich pozycji w stosunku do zagranicznych konkurentów, których globalne marki dalej będą reklamowane w zagranicznych mediach, a do których dostęp mają również polscy konsumenci. Nie wspominając o nierównym traktowaniu względem producentów napojów naturalnie zawierających kofeinę czy taurynę.
Samoregulacje stosowane przez branżę
Warto wspomnieć, że projekt zawiera szereg rozwiązań, które już zostały zastosowane przez branżę poprzez różnego rodzaju samoregulacje. Najwięksi polscy producenci w ramach wspólnej deklaracji „Dobrowolnego Kodeksu Znakowania i Marketingu” przestrzegają takich zasad jak: brak sugestii do łączenia energetyków z alkoholem, zamieszczanie zaleceń o umiarkowanym spożyciu, niekierowanie reklamy bezpośrednio do dzieci czy brak degustacji w szkołach.
Najsurowsze przepisy w Europie
Planowane przepisy będą jednymi z najrestrykcyjniejszych w Europie. W wielu krajach, takich jak: Niemcy, Wielka Brytania, Czechy, Hiszpania, Portugalia czy Szwecja nie ma zakazu sprzedaży napojów energetycznych dzieciom i młodzieży, a wymogi dotyczące reklamy i marketingu nie obejmują większych ograniczeń niż wspomniana samoregulacja. Sama wielkość spożycia energetyków wśród młodych osób różni się pomiędzy wspomnianymi państwami – np. dużo wyższy odsetek konsumpcji napojów energetycznych wśród dzieci i młodzieży odnotowano w Czechach niż w Niemczech. Pokazuje to, że czynnikiem kluczowym niekoniecznie jest różnica w regulacjach.
W ocenie WEI nie ma wątpliwości, że proponowane przepisy stanowią niepotrzebną i nieuzasadnioną nadregulację, która nie spełnia wymogu proporcjonalności. Jest to kolejna sytuacja, w której państwo wykracza poza swoją rolę i chce nadmiernie ingerować w życie obywateli.
Z jednej strony obserwuje się dążenie do ograniczenia spożycia mięsa, posiadanej liczby samochodów czy przelotów transportem lotniczym, z drugiej proponuje się stygmatyzację i wykluczenie z przestrzeni publicznej napojów z kofeiną. Czy to nie obywatele powinni świadomie decydować o tym, co jedzą, piją i czym się poruszają?
Autorem tekstu jest Katarzyna Rumiancew, główny analityk Warsaw Enterprise Institute (WEI).
Źródło: niezalezna.pl

