Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Kiedy kres Radka Palikota

Radosław Sikorski powinien zniknąć z polskiej sceny politycznej z powodu szkód, jakie wyrządził Polsce – a poniekąd i Ukrainie – na forum międzynarodowym w związku z teoriami rodem z fantastyki w sprawie rzekomych planów rozbioru naszego sąsiada. Wcześniej europoseł dziękował w osobliwy sposób Stanom Zjednoczonym za detonację Nord Streamu 2. Zagraniczne redakcje prześcigają się w doniesieniach na temat dorabiania Sikorskiego na boku. Wszystko wskazuje na to, że to nie koniec „grillowania” polityka.

Radosław Sikorski ma bardzo dobre układy ze Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, a w ramach podziękowań za „doradztwo” pobiera 100 tys. dol. rocznie od arabskiego reżimu. Jak donosił holenderski dziennik „NCR”, do rady nadzorczej fundacji Sir Bani Yas zaproszono – oprócz Sikorskiego – rzeczywiście bardziej znanych na świecie polityków, jak Carl Bild, były premier Szwecji, i Kevin Rudd, który pełnił taką funkcję w Australii. W konferencjach zamkniętych dla prasy brał udział m.in. szef unijnej dyplomacji Josep Borrell. 

Wybitny rzecznik spraw Emiratów

Choć Sikorski jako europoseł zarabia od 2019 r. ponad 7 tys. euro miesięcznie, czyli więcej niż 30 tys. zł, a wcześniej nie należał do outsiderów w tej kwestii jako poseł na Sejm i szef MSZ, połakomił się na spore pieniądze pochodzące od autorytarnego reżimu. To w tej historii jest jedną z większych zagadek: co skłoniło Sikorskiego, by tak narażać własne nazwisko i upadającą reputację dla emirackich pieniędzy? 

Wysokie wynagrodzenie to nie wszystko. Europoseł mógł korzystać z uroków Zjednoczonych Emiratów Arabskich: szejkowie opłacali mu podróże i pobyt w luksusowych hotelach. „W oddali jest plaża nad zatoką, a do wyłącznej dyspozycji gości hotel Caesars Palace w Dubaju. Według strony internetowej, hotel oferuje ucieczkę od codzienności. Apartamenty tutaj zwykle kosztują 5 tys. euro za jedną noc. Ale międzynarodowi politycy uczestniczący w konferencji Sir Bani Yas w listopadzie 2021 r. przez kilka dni będą rozpieszczani za darmo. Jednym z nich jest eurodeputowany Radosław Sikorski, chadek. Wybitny rzecznik spraw zagranicznych i były minister spraw zagranicznych Polski mniej więcej dwa razy w roku jeździ do Zjednoczonych Emiratów Arabskich na bezpłatny pobyt w luksusowych kurortach” – czytamy w materiale śledczym „NCR”. 

Holendrzy utrzymują, że Sikorski w takiej formule współpracuje z ZEA od 2017 r. Któż z nas nie chciałby wygrzewać się na pięknych plażach i stołować w drogich apartamentach, prawda?

Oczywisty konflikt interesów 

Ale jest coś takiego jak konflikt interesów. Sikorski tłumaczy, że nie ma sobie nic do zarzucenia, bo o wszystkim informował w oświadczeniach majątkowych na stronach europarlamentu. Wcześniej, gdy znalazł się pod gradobiciem artykułów Politico o dorabianiu na boku dziesiątków tysięcy euro, odpowiadał, że nie pełnił wtedy mandatu eurodeputowanego, więc sprawy nie ma. 
Wyborcy opozycji wyraźnie i z pełną dawką hipokryzji przymykają oczy na kolejne kompromitacje fightera Platformy Obywatelskiej. Uznają, że nie ma sprawy, a holenderskie „NCR” i amerykańskie Politico są... na usługach PiS, bo zalewają opinię publiczną „tematami zastępczymi”. Sikorski, oburzony dziennikarskim śledztwem, wysłał w 2021 r. SMS-a po pierwszych artykułach na temat swoich zarobków do dziennikarki drugiego z wymienionych tytułów. „Jesteś bohaterką dla naszych nacjonalistów, którzy cytują twoje niedokładne liczby, aby mnie skrzywdzić. Gratulacje” – ujawniła treść wiadomości od polityka redakcja Politico. 

To doskonały przykład do zobrazowania problemu, z jakim boryka się Sikorski. Europoseł odpłynął tak w poczuciu własnej nieskazitelności i osiągniętych sukcesów – z których największym i chyba głównym jest zdobyte wykształcenie na Oksfordzie – że stawia wszystkich swoich krytyków w roli „nacjonalistów”. Nie ludzi o prawicowych czy konserwatywnych poglądach, ale dresów z maczetami i kastetami, chętnych do rozróby na patriotycznych wiecach. Inaczej mówiąc, Sikorski dorabia swoim krytykom gębę i próbuje wmówić im, że jego jedynymi krytykami w Polsce są... nacjonaliści. 

Bo światowe ma kontakty 

Partyjni koledzy byłego ministra spraw zagranicznych albo twierdzą, że to człowiek światowy i wolno mu „doradzać”, albo milczą jak Donald Tusk. To też śmieszne. Nikt nie grzebałby w oświadczeniach majątkowych i zarobkach Sikorskiego, gdyby nie gigantyczna afera korupcyjna w Parlamencie Europejskim. Eva Kaili, Antonio Panzeri, Marc Tarabella i inni wpadli po uszy na przyjmowaniu łapówek w zamian za promowanie i ubieganie się o interesy Kataru i Maroka na forum europejskim. 

Tak działają arabscy milionerzy – budują sieć nieformalnych powiązań, by organizować duże imprezy sportowe, ekonomiczne, robić interesy gospodarcze, otwierać się na nowe rynki i zarabiać krocie. Skala afery w Parlamencie Europejskim jest bez porównania większa niż ta z Sikorskim, bo ważne persony w unijnej układance otrzymywały ogromne pieniądze w walizkach, a udawały bezinteresownych orędowników zbliżenia UE z krajami, które płaciły i jednocześnie stawiały wymagania. Ale to właśnie z tej przyczyny zagraniczne redakcje zainteresowały się aktywnością Sikorskiego poza europarlamentem. I dlatego tłumaczenia polityka PO, że oto staje się „inwigilowany”, można włożyć między bajki. 

Parlament Europejski nie ma jasnych i zdecydowanych wytycznych w sprawach doradzania czy wręcz lobbingu na rzecz krajów trzecich. Uwypukliła ten problem doskonale afera korupcyjna. Jednak nie jest to żadna wymówka dla oceny etycznego postępowania byłego szefa MSZ. W Polsce i nie tylko mamy na ogół wrażenie, że europosłowie zarabiają kokosy, zbytnio się nie przemęczając. Żyją w lepszym standardzie od posłów i senatorów w Warszawie, a przy okazji nie do końca wiadomo, czym się tak naprawdę zajmują. Gdyby Sikorski był faktycznie zapracowany na forum europarlamentu, nie miałby czasu na egzotyczne wycieczki i doradzanie Arabom. Tylko w czym on jest w stanie im pomóc? Przedstawia pomysły, jak „dorżnąć watahę”? Jak zabrać babci dowód, walczyć z ciemnogrodem i „moherami”? 

W europarlamencie murem za Emiratami 

A że konflikt interesów istnieje i powinien zakończyć polityczną karierę Sikorskiego, udowodnili bezsprzecznie holenderscy dziennikarze. Nie ma mowy o tym, by Sikorski jedynie doradzał i uczestniczył w międzynarodowych konferencjach. Współpraca z ZEA się materializowała w europarlamencie. „(...) Gdy Parlament Europejski chce wezwać państwa członkowskie do zaprzestania dostaw broni do Arabii Saudyjskiej po zabójstwie saudyjskiego dziennikarza Jamala Kashoggiego w Stambule w 2020 r., Sikorski głosuje przeciwko bojkotowi zbrojeń. W 2021 r. sprzeciwia się wezwaniu do podjęcia działań przeciwko Emiratom w związku z uwięzieniem blogera krytycznego wobec władz ZEA. W tym samym roku poparł próbę złagodzenia rezolucji w sprawie kary śmierci w Arabii Saudyjskiej. Rezolucja ma na celu potępienie egzekucji dysydentów w kraju, ale Sikorski popiera propozycję uwzględnienia w tekście, że Saudyjczycy wydają w ostatnich latach coraz mniej wyroków śmierci. W tej propozycji jest też prośba o dodanie, że inne kraje, takie jak Chiny i Iran, są jeszcze gorsze od Arabii Saudyjskiej” – czytamy w holenderskim dzienniku. 

Ponadto Sikorski krytykuje na forum publicznym, często słusznie, Iran. Sęk w tym, że Iran jest wrogiem... Emiratów. Sikorski broni się, że głosował w Parlamencie Europejskim tak jak jego frakcja – Europejska Partia Ludowa. To kolejny niedorzeczny argument, bo skoro wielu liberałów i socjaldemokratów przyłapały belgijskie służby na aferze korupcyjnej, to można się zastanawiać, ilu z nich napycha sobie kieszenie – w legalny sposób – od arabskich sponsorów. 

Kim jest ten, który mu płaci

Sikorski ma jednak kolejny problem wizerunkowy. Stawia się w roli rozliczającego rządy Prawa i Sprawiedliwości, popiera rezolucje wymierzone w polskie władze, liczy na to, że Bruksela zagłodzi finansowo Polskę, dopóki rządzą jego oponenci. Dużo mówi o niszczonej praworządności, obronie demokracji. Warto więc wiedzieć, kto go opłaca. Twarzą reżimu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich jest premier i wiceprezydent ZEA Muhammad bin Raszid Al Maktum, władca Dubaju, długoletni szef MON tegoż państwa. To jeden z najbogatszych szejków na świecie – majątek emira szacowany jest na 12 mld dol. Nie tylko rozbudował miasto, budując drapacze chmur, siedziby wielu firm, piękne plaże, metro, i przyciągnął miliony turystów – przede wszystkim rządzi twardą ręką. 

Homoseksualizm w ZEA, podobnie jak mieszkanie bez ślubu, są surowo zabronione. Za takie „występki” grożą grzywna, deportacja lub kara śmierci. Prawo oparte jest na radykalnych zasadach islamskiego szariatu. Szejk Al Maktum dał się poznać światowej opinii jako oprawca dla swojej żony, księżniczki Hai bint Husajn, córki króla Jordanii. Kobieta zdecydowała się kilka lat temu uciec do Londynu wraz z dwójką dzieci. Premier ZEA gnębił też Szamsę i Latifę, których historię opisywała redakcja BBC. Obie postanowiły zbiec z dworu despoty. Łódź z Latifą, której pomógł instruktor fitness z Finlandii we współpracy z francuskim szpiegiem, została zawrócona przez służby szejka w brawurowej akcji u wybrzeży Indii. Z kolei Szamsa była więziona co najmniej trzy lata w nieludzkich warunkach za to, że zraniła ojca swoją decyzją o ucieczce. O Latifie po 2018 r. słuch zaginął, a nagranie, w którym zdemaskowała „metody” rodzicielskie szefa rządu ZEA, trafiły do mediów. Mówiła, że cierpi w izolatce, której strzeże siedmiu strażników dyktatora. Zrozpaczona dodawała, że jedynym pomieszczeniem, do którego może się udać, jest łazienka, gdzie wykonała nagranie. Wyraźnie bała się o swoje życie, bo jej ojciec jest zdolny do wszystkiego. Dwa lata temu zakończono międzynarodowy protest „Free Latifa”, gdy okazało się, że córka szejka żyje i czuje się dobrze. 

Takiemu państwu – w skrócie – doradza Sikorski. Może właśnie dlatego arabskim dyktaturom zależy na lepszej renomie i płacą europejskim politykom za PR? 

Drugi Palikot

Czy naprawdę europosłowi nie jest wstyd? Co na to jego żona, Anne Applebaum, którą tak bardzo rażą dyktatury, a kwestia praw człowieka jest dla niej nadrzędna w publicystyce? Dlaczego milczy Donald Tusk, a wyborcy opozycji en masse bronią Sikorskiego? 

Przynajmniej na to ostatnie pytanie da się odpowiedzieć. Sikorski jest potrzebny do walki z PiS jak niegdyś Janusz Palikot. Też wydawało się, że cyrkowiec, happener i nienawistnik, dziś sprzedawca wódki, jest balastem dla Platformy Obywatelskiej i psuje standardy polityki. Tuskowi był potrzebny, bo uderzał prętem po klatce w braci Kaczyńskich. 

Przyszłość Sikorskiego w partii jest bezpieczna, mimo głoszenia teorii, z których czerpie pełnymi garściami rosyjska propaganda – przynajmniej na razie. Nawet dziwne doradztwo i ogromne pieniądze na boku nie złamią jego kariery. Do czasu, bo przecież „pisowskie” redakcje z Holandii i USA nie powiedziały ostatniego słowa. O Sikorskim będzie jeszcze głośno.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Wszołek
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo