Wojna o półprzewodniki nabiera rozpędu
Rosyjski atak na Ukrainę i działania militarne Pekinu dotyczące Tajwanu, m.in. naruszanie przez chińskie samoloty wojskowe tajwańskiej strefy identyfikacji obrony powietrznej i wspólne ćwiczenia militarne z Rosją, sprawiły, że możliwość chińskiej inwazji na Tajwan staje się coraz bardziej realna. Nic więc dziwnego, że w ostatnich miesiącach Amerykanie zintensyfikowali działania mające uniemożliwić rozwój potęgi militarnej Chin z wykorzystaniem najnowocześniejszych technologii. A to oznacza ograniczenie eksportu sprzętu do produkcji zaawansowanych półprzewodników do ChRL.

„Bitwa o dominację w dziedzinie półprzewodników to jedna z najważniejszych historii dotyczących geopolityki, bezpieczeństwa narodowego i dobrobytu gospodarczego” – twierdzi Andrew McAfee, badacz na amerykańskiej uczelni Massachusetts Institute of Technology.
Droga do dominacji
Ogłoszona w 2015 r. przez Pekin strategia „Made in China 2025” ma sprawić, że Chiny staną się dominującą światową potęgą technologiczną. Wśród dziesięciu sektorów zaawansowanych technologii wymienionych w strategii, w których Chiny powinny zmniejszyć technologiczną zależność od Zachodu, jest przemysł produkcji półprzewodników. Zgodnie z „Made in China 2025” Chiny powinny podnieść krajową produkcję chipów do 70 proc. w 2025 r.
Ze strategią „Made in China 2025” ściśle powiązana jest również inna chińska koncepcja, tzw. fuzja wojskowo-cywilna. Ta strategia służy m.in. temu, by dzięki krajowym firmom Komunistyczna Partia Chin miała dostęp do specjalistycznej wiedzy i zaawansowanych technologii i mogła wspomóc Chińską Armię Ludowo-Wyzwoleńczą w rozwoju i przyjęciu bardziej agresywnej postawy na całym świecie. Pekin bardzo dobrze rozumie, że możliwość produkcji najnowocześniejszych chipów będzie miała ogromne znaczenie w przyszłych konfliktach.
Sojusz, by powstrzymać chińską ekspansję
W plany ekonomicznej i militarnej dominacji Chin uderzają Amerykanie. Waszyngton buduje także sojusz z innymi państwami, który ma mocno skomplikować chińskie dążenie do ekspansji.
Najpierw, w październiku ub.r., administracja Bidena ogłosiła pakiet sankcji wymierzony w chińską branżę półprzewodników. Wprowadzono m.in. zakaz eksportu na chiński rynek sprzętu do wytwarzania zaawansowanych półprzewodników oraz zakazano obywatelom Stanów Zjednoczonych pracy dla chińskich firm wytwarzających półprzewodniki. Te przepisy, nazwane przez ekspertów najpotężniejszym ciosem zadanym Chinom przez USA w trwającej od 2018 r. wojnie technologicznej, służą m.in. spowolnieniu postępu chińskich programów wojskowych, które wykorzystują superkomputery do modelowania wybuchów nuklearnych, kierowania bronią hipersoniczną i tworzenia zaawansowanych sieci do inwigilacji dysydentów i mniejszości. Za tym ciosem poszły następne.
15 grudnia br. Departament Handlu Stanów Zjednoczonych umieścił jednego z najważniejszych chińskich producentów chipów, firmę Yangtze Memory Technologies Corp. (YMTC), oraz 35 innych chińskich koncernów na swojej czarnej liście eksportowej, skutecznie odcinając im dostęp do amerykańskiej technologii półprzewodnikowej. Był to mocny cios wobec Pekinu, bo YMTC jest czołową firmą w chińskim planie dotyczącym zmniejszenia zależności od importowanych chipów. Uderzenie w YMTC sprawiło, że ze współpracy z tą chińską firmą zaczęły wycofywać się inne firmy. Tak uczyniła np. tajwańska firma elektroniczna Foxconn, główny dostawca Apple’a.
Zaraz potem przyszedł kolejny cios. Waszyngton postanowił stworzyć sojusz z Japonią i Holandią mający nie dopuścić do technologicznej i militarnej dominacji Chin. Te trzy państwa: USA, Japonia i Holandia, zajmują czołową pozycję w produkcji sprzętu do zaawansowanych półprzewodników. 31 stycznia br. zastępca sekretarza Departamentu Handlu Don Graves poinformował, że Tokio i Amsterdam dołączają do Waszyngtonu i nałożą ograniczenia na eksport maszyn do produkcji chipów do Chin. Co więcej, półprzewodnikowe trio będzie mogło również nałożyć sankcje na inne kraje, jeśli okaże się, że te zaopatrują Chińczyków w nowoczesną technologię produkcji chipów.
Zanim porozumienie pomiędzy trzema krajami wejdzie w życie, jego treść musi jeszcze zostać dopracowana i czeka je proces legislacyjny, ale eksperci nie pozostawiają złudzeń, że jest to ogromny sukces amerykańskiej strategii ograniczania rozwoju chińskiego przemysłu półprzewodników. Współpraca USA, Japonii i Holandii doprowadzi do niemal całkowitej blokady rozwoju zaawansowanych chipów w Chinach.
Dobijanie Huawei
I znów okazało się, że nie jest to ostatnie uderzenie Amerykanów służące powstrzymaniu dostępu ChRL do nowoczesnych technologii. 1 lutego br. Agencja Reutera podała, że administracja Bidena nie wydaje już zgody na eksport większości produktów dla Huawei. Tym razem chodzi m.in. o chipy 4G, moduły do Wi-Fi 6 i Wi-Fi 7 oraz rozwiązania związane ze sztuczną inteligencją i produkty w chmurze.
Huawei już w 2019 r., za rządów Trumpa, trafił na czarną listę Departamentu Handlu USA. Poskutkowało to brakiem dostępu Huawei do chipów 5G. Nowe ograniczenia nałożone przez administrację Bidena przyszły w momencie, gdy pojawiły się informacje, że Huawei wspiera w Chinach projekty mające na celu zbudowanie niezależnego od importu łańcucha dostaw półprzewodników. Przy tym projekcie Huawei ma współpracować z Semiconductor Manufacturing International Corp. (SMIC), najbardziej zaawansowanym w Chinach producentem półprzewodników i jednocześnie piątą co do wielkości firmą z tej branży na świecie. Obie firmy są ściśle powiązane z Chińską Armią Ludowo-Wyzwoleńczą.
Pekin nie odpuszcza. Jak podaje Reuters, Chiny już pracują nad pakietem wsparcia o wartości ponad 1 bln juanów (143 mld dolarów) dla swojego przemysłu półprzewodnikowego. Chińscy eksperci twierdzą, że będzie to bardzo ważny krok w kierunku samowystarczalności w zakresie chipów i przeciwdziałania posunięciom USA mającym na celu spowolnienie postępu technologicznego i militarnego ChRL.
Pekin nie daje rady
Tymczasem cel samowystarczalności w zakresie półprzewodników to jeszcze daleka droga dla Chin. Nadal „niemal na każdym etapie procesu produkcji półprzewodników Chiny są w zatrważającym stopniu uzależnione od zagranicznych technologii, z których prawie wszystkie są kontrolowane przez geopolitycznych rywali Chin – Tajwan, Japonię, Koreę Południową i USA”, pisze w książce pt. „Wojna chipowa” Chris Miller, dyrektor ds. Eurazji w Foreign Policy Research Institute.
Chińska strategia dotycząca chipów polegała i polega na pompowaniu miliardów dolarów w branżę, ale i tak chińskie zdolności w zakresie wytwarzania półprzewodników są wiele lat w tyle za amerykańskimi czy tajwańskimi.
Co więcej, już teraz widać że amerykańskie ograniczenia wprowadzone w ostatnich miesiącach zaczynają dokuczać chińskiemu sektorowi półprzewodników. Import do ChRL sprzętu do produkcji chipów z USA spadł w listopadzie ub.r. do 349 mln dolarów. Jest to mniej więcej połowa wartości importu z poprzedniego roku. Spada też import od amerykańskich sojuszników: Japonii i Korei Południowej. Dodatkowo firmy technologiczne zaczynają rewidować swoje łańcuchy dostaw. Na początku stycznia Dell, największy na świecie producent komputerów, ogłosił, że przestanie używać chińskich półprzewodników do 2024 r., i zapowiedział swoim dostawcom, że powinni ograniczyć wykorzystanie innych komponentów wyprodukowanych w Chinach.
Amerykańskie uderzenie w sektor półprzewodników w Chinach i zapewnienie sobie współpracy przy wprowadzaniu restrykcji ze strony Japonii i Holandii właściwie unicestwia określony przez Komunistyczną Partię Chin w strategii „Made in China 2025” cel osiągnięcia za dwa lata wskaźnika samowystarczalności w produkcji chipów na poziomie 70 proc. A tym samym dowodzi, że chiński plan dominacji jest daleki od realizacji.
Źródło: Gazeta Polska Codziennie

