Trwające w Katarze piłkarskie mistrzostwa świata nie mają dobrego wizerunku, i to nie tylko wśród kibiców. Im bliżej było imprezy, tym bardziej wizerunek się pogarszał, osiągając apogeum podczas ceremonii i meczu otwarcia oraz w pierwszych dniach turnieju. Nawet jeśli oglądamy mecze, którym towarzyszą autentyczne sportowe emocje, to taki mundial jest dla kibiców potwornie frustrujący.
Niby wszyscy wiedzą, dlaczego tak jest, ale problem jest poważniejszy, niż się wydaje, i dotyczy nie tylko Kataru. Postaram się wyjaśnić to jako kibic sportowy zainteresowany jednocześnie historią, sprawami międzynarodowymi i przemianami cywilizacyjnymi.
Znane są korupcyjne okoliczności przyznania Katarowi mundialu oraz doniesienia o wyzysku i śmierci na budowie tysięcy pracowników z Indii, Bangladeszu i innych krajów Azji budujących stadiony. Do tego dochodzi zły wizerunek Kataru jako takiego, będącego w złych relacjach z krajami regionu, ale w dobrych z reżimem irańskim, talibami czy nawet osławionym Państwem Islamskim.
Ponadto obyczajowość z elementami szariatu, gdzie kobiety mają poślednią rolę, a za cudzołóstwo, alkohol czy homoseksualizm są ciężkie kary, z karą śmierci włącznie. Oczywiście jest to podszyte hipokryzją, bo zasady te obowiązują maluczkich, którymi w Katarze są właśnie pracownicy z Indii, Bangladeszu czy Pakistanu, a rdzenni Katarczycy pławią się w bogactwie i robią, co chcą, jeżdżąc po świecie (tzn. mężczyźni, ponieważ kobiety nie mogą robić tego, co chcą).
Katar jest też założycielem i posiadaczem telewizji Al-Dżazira, która odniosła duży sukces nie tylko w świecie muzułmańskim, ale częściowo nawet na Zachodzie, gdzie często uważa się ją za prestiżowe i dobre źródło informacji. Al-Dżazira to może nie gadzinówka i rynsztok jak Russia Today i inne rosyjskie tuby, ale bez wątpienia promuje politykę zagraniczną Kataru, która, delikatnie mówiąc, nie zawsze sprzyja stabilizacji i pokojowi na Bliskim Wschodzie ani dobrym relacjom świata islamu z Zachodem.
Jeśli chodzi o sport, katarska rodzina rządząca kupuje sobie kluby na Zachodzie, np. Paris Saint-Germain (co zresztą było prawdopodobnie elementem dealu z Francuzami, którzy wsparli kandydaturę Kataru do organizacji mundialu). Po co to robią? Dziennikarze mówią o tzw. sportswashingu – promowaniu się przez sport reżimu, poprawianiu swojego wizerunku. Jeśli to jest główny cel katarskiego klanu rządzącego, to z pewnością nie został osiągnięty, bo Katar ma gorszy wizerunek niż przed 2013 r., kiedy to przyznano mu organizację mundialu i zaczął być prześwietlany przez zachodnich dziennikarzy śledczych.
Dlatego sądzę, że bardziej chodzi o pychę, potrzebę uznania, karmienie ego emirów i szejków. Żeby coś pokazać, udowodnić nielubianej Arabii Saudyjskiej i innym rywalom z Bliskiego Wschodu. Problem Kataru polega jednak na tym, że robi to wszystko w taki sposób, że się kompromituje. Pozostańmy przy sporcie – Katarczycy po prostu nie rozumieją jego ducha, nie rozumieją, co sport znaczy dla wielu ludzi w innych krajach.
Sam pomysł zorganizowania mundialu na pustyni w niewielkim kraju, o liczbie obywateli mniej więcej takiej jak liczba obywateli Czarnogóry, jest kontrowersyjny. Co więcej, do Kataru nie można sobie tak po prostu przyjechać, jak do Francji, Brazylii, Polski czy USA. Trzeba mieć różne specjalne zgody, aplikacje internetowe, nie mówiąc już o tym, że jest to strasznie droga wyprawa. Na miejscu nie można się zachowywać zbyt swobodnie, np. fotografować i filmować tego, co się chce. Mundial 2022 nie jest więc świętem kibiców z całego świata. Kupił go sobie niewielki Katar i zorganizował na niewielkim obszarze na pustyni. Nawet nie bardzo mu zależy, żeby przyjeżdżali kibice z zagranicy, chyba że z krajów muzułmańskich.
Kibice piłki ręcznej pamiętają mistrzostwa świata w Katarze w 2015 r. Drużyna katarska złożona była z najemników z innych krajów (w piłce ręcznej można czasem zmienić reprezentację, ale Katar przekroczył wszelkie proporcje), przeszła do finału (zresztą kosztem m.in. Polski) po skandalicznym sędziowaniu. Za sprawą podejścia Kataru ten mundial stał się głośny także poza kręgiem kibiców piłki ręcznej. Dlatego były obawy, że teraz będzie podobnie. Jaka jest futbolowa drużyna Kataru, każdy widział. Też trochę sztucznie budowana, ale nie aż tak jak w piłce ręcznej, bo i przepisy w piłce nożnej są nieco bardziej stanowcze co do reprezentacji. Większe problemy są gdzie indziej.
Mundial w listopadzie, grudniu i brak piwa na stadionach to niby nic. Jednak skupiają się tu jak w soczewce problemy kultury zachodniej z Katarem. Ubiegając się o zostanie gospodarzem piłkarskich mistrzostw świata, Katar zapewniał, że mundial odbędzie się normalnie, w środku roku, a pogoda nie jest problemem, bo wystarczy klimatyzacja. Potem jednak okazało się, że klimat jest problemem i żadna stadionowa klimatyzacja nie pomoże. Podobnie z piwem na stadionie: Katar obiecywał, że w czasie mistrzostw będzie można pić piwo, a w ostatniej chwili powiedział, że nie będzie można. I co zrobicie? Nic nie zrobicie. Później wymusił, by piłkarze nie mogli nosić tęczowych opasek. Cokolwiek sądzimy o mundialu latem, piciu piwa czy tęczowych opaskach, wszyscy chyba się zgodzą, że coś tu stanęło na głowie. To nie Katar ma wyznaczać standardy i zmuszać do nich zawodników i kibiców, lecz raczej szanować to, co zastał.
Prawdę mówiąc, Katar przez lata wodził Zachód za nos. W tym roku jednak miarka się przebrała. Bombastyczna i arogancka w wymowie ceremonia otwarcia mundialu jeszcze bardziej zdenerwowała miliony kibiców. Nie potrafią oni może nazwać większości rzeczy, z którymi mają tu do czynienia, ale czują, że ktoś kradnie im piłkę nożną czy sport jako taki.
Katar nie był ani pierwszy, ani najgorszy z tych, którzy próbowali ukraść sport. Przypomnijmy Włochy Mussoliniego, III Rzeszę Hitlera, ZSRS, NRD, wyjątkowo krwawą argentyńską juntę organizującą mundial w 1978 r. W naszych czasach ludobójczą Rosję Putina (mundial w 2018 r.) czy Chiny, które są o wiele gorsze niż Katar, a dostały igrzyska olimpijskie. Katar ma jednak tego „pecha”, że akurat trafił ze swoim mundialem na 2022 r., kiedy po rosyjskiej inwazji na Ukrainę atmosfera na Zachodzie jest, delikatnie mówiąc, mniej przychylna krajom łamiącym prawa człowieka, tyraniom, dyktaturom. Bodaj jeszcze mniej przychylna jest wobec tych przedstawicieli zachodnich elit, którzy robili i robią z nimi ciemne interesy i wychwalają je za pieniądze.
Sport jako taki, podobnie jak mistrzostwa świata albo igrzyska olimpijskie, to w założeniu przejaw wolności, i na arenach, i poza nimi. Sport amatorski i zawodowy to produkty Zachodu, fenomenu zachodniej wolności opartej na dziedzictwie starożytnej Grecji i Rzymu oraz chrześcijaństwie. Sport jest więc u źródeł manifestacją wolności i takie powinny być wielkie imprezy sportowe. Sport jest też z założenia dla wszystkich chętnych, którzy przestrzegają jego zasad.
Katar, Rosja i Chiny po prostu do tego wszystkiego nie pasują. Rosję już ze sportu wykluczyliśmy. Mam nadzieję, że w przyszłości mistrzostwa świata i igrzyska nie odbędą się już w żadnym zniewolonym kraju.