Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Te zbrodnie dotąd nie zostały rozliczone

Obóz przy ul. Przemysłowej w Łodzi był obozem koncentracyjnym, ale dzieci były w nim też zmuszane do ciężkiej pracy. Przeprowadzano tutaj także selekcję rasową pod kątem germanizacji – mówi dr Ireneusz Maj, dyrektor Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu. 1 grudnia mija 80. rocznica utworzenia niemieckiego obozu koncentracyjnego dla polskich dzieci w Łodzi. Uczestniczyliśmy w debacie poświęconej historii tego miejsca. Muzeum otrzymało mecenat PGE Polskiej Grupy Energetycznej.

Foto: Debata historyczna
niezalezna.pl

W debacie historycznej pt. „Niemiecki obóz koncentracyjny dla polskich dzieci przy ul. Przemysłowej w Łodzi”, zorganizowanej w tymczasowej siedzibie Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu, udział wzięli: Mikołaj Pawlak – rzecznik praw dziecka, Wojciech Dąbrowski – prezes zarządu PGE Polskiej Grupy Energetycznej, dr Ireneusz Piotr Maj – dyrektor Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu, a także ekonomiści i współautorzy raportu o stratach wojennych w Polsce: prof. dr hab. Jan Jacek Sztaudynger oraz prof. dr hab. Paweł Baranowski. Całość poprowadził red. Tadeusz Płużański, historyk i publicysta. Podczas spotkania oficjalnie ogłoszono nawiązanie współpracy między PGE Polską Grupą Energetyczna a Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu. 

PGE od lat angażuje się w inicjatywy służące pielęgnacji pamięci o polskiej historii. Dlatego zostaliśmy partnerem Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu w Łodzi. Poprzez naszą współpracę chcemy przypomnieć historię polskich dzieci więzionych i zamordowanych w niemieckim obozie, a w ten sposób przywrócić im zasłużoną pamięć

– podkreślił Wojciech Dąbrowski, prezes zarządu PGE Polskiej Grupy Energetycznej.

Zależy nam, aby dzisiejsze pokolenie naszych dzieci i wnuków pamiętało, skąd wywodzą się ich korzenie, jaka jest ich tradycja i co ich przodkowie zrobili, by dziś mogli żyć w wolnej Polsce

– dodał Wojciech Dąbrowski.

Dzięki temu wsparciu będziemy mogli działać prężniej, jeszcze bardziej intensywnie na rzecz upamiętnienia tej historii i szczególnie zaopiekować się grupą byłych więźniów obozu. Chcemy także intensyfikować działania, które wiążą się z funkcjonowaniem stowarzyszenia skupiającego byłych więźniów i ich rodziny. Wsparcie PGE jest dla nas bardzo istotne

– powiedział dr Ireneusz Piotr Maj, dyrektor Muzeum.

Dramatyczne wspomnienia

Obóz Jugendverwahrlager der Sicherheitspolizei in Litzmannstadt został utworzony przez okupacyjne władze niemieckie 1 grudnia 1942 r., a pierwsi mali więźniowie zostali przetransportowani do niego już kilka dni później – 11 grudnia. Na użytek obozu wydzielono obszar w obrębie getta. Jego nazwa (Obóz przy ul. Przemysłowej) pochodzi od ulicy, w ciągu której znajdowała się brama główna wjazdowa i która dalej, na odcinku obozowym, była wykorzystywana jako plac apelowy. Teren obozu został zabezpieczony przed ewentualnymi próbami ucieczek. W obozie przebywały zarówno niemowlęta, jak i dzieci starsze, do 16. roku życia. 
„Dostawaliśmy czarną kawę i pajdę chleba – to było nasze całe jedzenie”, „Miałem wtedy 2,5 roku, a mój brat niecałe 4 lata (…). Wciąż mam pod powiekami kilka obrazów z tamtych strasznych dni. Przez wiele lat nie wiedziałem, co jest wspomnieniem, a co wyobrażeniem”, „Życie w niemieckim obozie to: apele, niedożywienie, choroby, a dla starszych przymusowa praca ponad siły. Dziękuję Bogu i starszym braciom obozowym za dokarmianie, mycie i co najważniejsze ODLICZANIE na apelach. Nieodliczony ginął” – to kilka ze wspomnień byłych więźniów obozu przy Przemysłowej.

Muzeum dla zachowania pamięci o ofiarach

To dla ich upamiętnienia powstało Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu w Łodzi. Instytucja została utworzona 1 czerwca 2021 r. na mocy zarządzenia wicepremiera, ministra kultury, prof. Piotra Glińskiego. Inicjatorem powstania Muzeum był rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak.

 Jestem łodzianinem, i choć tu wiedzieliśmy o istnieniu niemieckiego obozu dla dzieci, to jego historia była zacierana. Komuna doprowadziła do tego, by zatrzeć pewne rzeczy w pamięci. W miejscu, gdzie był obóz, postawiono bloki mieszkalne. A dlaczego Rzecznik Praw Dziecka – instytucja konstytucyjna ochrony praw człowieka w Polsce – zajmuje się losem polskich dzieci sprzed ośmiu dekad? Jednym z powodów jest fakt, że historia zatacza koło i wcale się wiele nie zmieniło od 80 lat. To, co się dzieje za naszą wschodnią granicą z dziećmi ukraińskimi, jest podobne do tego, co się działo w Łodzi za okupacji niemieckiej z dziećmi polskimi. Osadzanie w miejscach zamknięcia – obozach, wybieranie niektórych dzieci i germanizowanie ich. A teraz na wschodzie Ukrainy kradzież dzieci ukraińskich i robienie z nich Rosjan

– mówił podczas debaty minister Mikołaj Pawlak.

157 tys. wywiezionych do Niemiec dzieci nie wróciło do domów

Rzecznik Praw Dziecka zwrócił uwagę, że cenne jest, że świadkowie tamtych wydarzeń jeszcze żyją i mamy od nich bezpośrednie przekazy. Mikołaj Pawlak przypomniał też, że 20 listopada minęła kolejna rocznica uchwalenia przez Zgromadzenie Ogólne ONZ Konwencji o prawach dziecka. Wskazał, że została ona napisana przez Polaków i wynikała z doświadczeń lat wojennych i powojennych. Minister nawiązał także do germanizacji polskich dzieci. 

Razem z dyrektorem muzeum pracujemy nad tym, by opublikować te dane. To będzie uzupełnienie do rachunku o stratach wojennych. Ile setek tysięcy polskich młodych obywateli zostało wywiezionych do Niemiec i zgermanizowanych? W ilu domach niemieckich teraz po latach powinno się pojawić pytanie: czy jesteście Niemcami, czy może jesteście Polakami i jak to się wydarzyło?

– mówił Mikołaj Pawlak.

Profesor Jan Jacek Sztaudynger wyjaśnił, że do Niemiec w czasie II wojny światowej zostało porwanych około 200 tys. polskich dzieci. 

Wedle raportu 157 tys. dzieci zostało zgermanizowanych, tzn. nie wróciło do Polski. Razem z profesorem Baranowskim oszacowaliśmy również ten element strat osobowych

– wymienił współautor raportu o stratach wojennych w Polsce prof. dr hab. Jan Jacek Sztaudynger.

Minister Mikołaj Pawlak podkreślił, że te zbrodnie nie ulegają przedawnieniu i „one są istotne, aby budować pamięć wewnętrzną u nas”

Oprawcy pozostali bezkarni

Miałem niedawno spotkania z licealistami. Do młodzieży, która siedzi taka znudzona i myśli, że nie ma czasu spojrzeć w tik toka, i że jest jej tak ciężko w życiu, mówię żeby sobie wyobrazili, jakie było życie małego człowieka, który bez rodziców, bez rodzinnego domu, jest w obcym miejscu, w obozie i jest poganiany batem. Ten bat jest. To jest dla nas cenna relikwia w Łodzi

– powiedział Pawlak. 

Profesor Jan Jacek Sztaudynger pokazał – jak wygląda raport o stratach wojennych. Podał liczby, wyjaśniając, że wycenić te straty ludzkie jest niezmiernie ciężko. To 5,2 mln osób zamordowanych i poszkodowanych, przy czym jest mowa o stratach w skali całego kraju.

Rachunku obejmującego wyłącznie wszystkie straty z tytułu zamordowania i poszkodowania polskich dzieci nie ma. Moim zdaniem to powinno zostać wyodrębnione

– ocenił ekonomista.

Powiedział, że dzieci stanowiły około 40 proc. strat ludnościowych w okresie II wojny światowej ze strony Niemiec (ok 2 mln) i jak policzyli demografowie, „potrzeba było 33 lat, żeby odbudować potencjał ludzki, który został przez Niemców zniszczony”. Autorzy raportu swoje obliczenia oparli na PKB i uwzględnili wiele aspektów, m.in. wiek ofiar czy płeć.
Podczas debaty zwrócono uwagę, że Niemcy nie powinni się uchylać od odpowiedzialności. Dyrektor Muzeum, Ireneusz Piotr Maj, podkreślił, że konsekwencji nie ponieśli nawet oprawcy z obozu przy ul. Przemysłowej. 

Z naczelnika obozu na komendanta policji w RFN

Z załogi obozu, która liczyła ponad 120 osób, skazane w procesach zostały tylko 3 osoby (…). Nam, pracownikom muzeum udało się ustalić losy komendanta obozu i jego zastępców. Do niedawna nie było nawet wiadomo, jak się nazywał komendant, a był to człowiek wyjątkowy, bo był szefem policji kryminalnej w Niemczech

– powiedział dyrektor Maj.

Wyjaśnił, że komendant obozu Camillo Ehrlich przesiedział w więzieniu tylko 6 lat, a później podpisał oświadczenie współpracy ze Stasi, został przerzucony do Niemiec Zachodnich, gdzie pełnił funkcje wywiadowcze. W dodatku był przez lata autorytetem niemieckiej kryminalistyki. Z jego publikacji uczyli się tamtejsi policjanci. Ehrlich nigdy nie odpowiedział za swoje zbrodnie, podobnie jak jego zastępcy.

Uroczystości z okazji 80. rocznicy utworzenia obozu

Przez długie lata pamięć o młodych więźniach obozu przy ul. Przemysłowej w Łodzi była zapomniana. W 1971 r. na miejscu obozu wzniesiono Pomnik Martyrologii Dzieci, tzw. Pęknięte Serce w Łodzi. Ideę pomnika wyrażają następujące słowa aktu erekcyjnego: „Niech przekaże przyszłym pokoleniom nasze wspólne myśli i nasze wspólne wołanie: Nigdy więcej wojny, nigdy więcej obozów”. Po zakończeniu debaty uczestnicy spotkania udali się pod ten pomnik, by złożyć kwiaty.
W najbliższych dniach w Łodzi i w Warszawie odbędą się obchody 80. rocznicy utworzenia obozu przy ul. Przemysłowej. Szczegółowy harmonogram znaleźć można na stronie internetowej Muzeum Dzieci Polskich – ofiar totalitaryzmu pod adresem: https://muzeumdziecipolskich.pl/rocznica.

Polecamy też wywiad z dyrektorem muzeum Ireneuszem Piotrem Majem w dzisiejszej „Gazecie Polskiej Codziennie”.

PGE Polska Grupa Energetyczna wspiera inicjatywy związane z kultywowaniem pamięci historycznej. Co roku PGE włącza się w obchody rocznicy Powstania Warszawskiego, organizując uroczystość „Energetycy w Powstaniu” w hołdzie energetykom z Elektrowni Warszawskiej na Powiślu. Od 2016 r. PGE jest także partnerem Muzeum Powstania Warszawskiego, a od lipca 2020 r. jego Partnerem Strategicznym. PGE jest patronem autorskiego programu Muzeum „Rodzinne spotkania z historią”, którego celem jest edukacja historyczna i przekazywanie świadectwa o Powstaniu Warszawskim młodym pokoleniom poprzez rodzinne zwiedzanie. PGE realizuje także działania związane z pamięcią historyczną za pomocą Fundacji PGE. W 2021 r. została mecenasem Wirtualnego Muzeum Polskiego Państwa Podziemnego. Fundacja PGE prowadzi także projekt „Tablice pamięci”, którego celem jest przywrócenie pamięci o Tablicach Tchorka, upamiętniających miejsca egzekucji Polaków w czasie II wojny światowej.

 

 



Źródło: niezalezna.pl

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
materiał partnera
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo