Polityczny absurd w Bułgarii. Będą piąte wybory z rzędu?
Trwa blokada pracy bułgarskiego parlamentu, drugi dzień posłowie nie mogą wybrać przewodniczącego izby. Osiągnięto jedynie porozumienie, że dwie największe partie GERB byłego premiera Bojko Borisowa (2009-2021) i Kontynuujemy Zmiany byłego szefa rządu Kiriła Petkowa (2021-2022) nie przedstawią swych kandydatur na to stanowisko.


Sytuacja nie ma precedensu w datującej się od 1879 r. historii bułgarskiego parlamentaryzmu i wielu obserwatorów uważa, że to kryzys konstytucyjny. Zdaniem ekspertów taki pat może trwać najwyżej jeszcze jeden dzień, później konieczne będzie samorozwiązanie Zgromadzenia Narodowego i ogłoszenie kolejnych, piątych od kwietnia 2021 r. wyborów. Została nawet wymieniona data 15 stycznia 2023 r.
W ostatnim głosowaniu nad wyłonieniem przewodniczącego parlamentu posłowie wybierali między kandydatem tureckiego Ruchu na rzecz Praw i Swobód Jordanem Conewem i przedstawicielem lewicy, dawnym szefem MSZ Kristianem Wigeninem. Żaden z nich nie uzyskał wymaganej liczby głosów. W obu wypadkach wstrzymujących się było więcej od głosujących „za” lub „przeciw”.
Prezydent Rumen Radew, przebywający w Brukseli na szczycie unijnym, skrytykował posłów za zwłokę w trudnej sytuacji ekonomicznej, kiedy inflacja sięgnęła prawie 19 procent.
- Jest zadziwiające, że parlament rozpoczyna pracę, pogrążając kraj w konstytucyjnym kryzysie, w chwili, kiedy należy przegłosować budżet państwa i przyjąć ustawy, które umożliwią otrzymanie unijnych pieniędzy. Liderzy partii politycznych powinni podejść poważniej do swoich obowiązków, zamiast dziwić się, że frekwencja na wyborach była tak niska
– stwierdził Radew. Frekwencja ta wyniosła 39 procent.
W piątek próby przezwyciężenia impasu i wyboru przewodniczącego parlamentu, bez którego praca tej instytucji jest niemożliwa, będą kontynuowane.
Źródło: PAP, niezalezna.pl

