Wciąż za mało wiemy, co było przyczyną uszkodzeń i wycieku z gazociągów Nord Stream 1 oraz Nord Stream 2. Jednak kierując się ewangeliczną sentencją „po ich owocach poznacie ich”, widzimy, że krótkoterminowo Rosja ma korzyść w postaci kilkudziesięcioprocentowego wzrostu cen gazu. Po chwili uspokojenia nowa awantura z gazem rosyjskim równa się jeszcze większej drożyźnie na rynku, która pogłębia kryzys energetyczny i pomaga Rosji paraliżować Europę wspierającą Ukrainę.
Natomiast bardziej długoterminowo uszkodzenie tej infrastruktury może wykluczyć rozpoczęcie dostaw gazu rosyjskiego przez Morze Bałtyckie – nie było ich ani przez gotowy Nord Stream 1, który został zatrzymany pod pretekstem usterki, ani przez Nord Stream 2, który nie został dopuszczony do pracy po ataku Rosji na Ukrainę. Jeśli to faktycznie Rosjanie odpowiadają za sabotaż dokonany na obu gazociągach, z punktu widzenia długoterminowych zysków strzeliliby sobie w stopę. Europie bowiem ten incydent pokazuje po raz kolejny, że im szybciej odetniemy się od Rosji w energetyce, tym szybciej będziemy mieli stabilny i bezpieczny rynek.
Autor jest redaktorem naczelnym portalu BiznesAlert