78. rocznica Rzezi Woli. Tomasz Łysiak dla niezalezna.pl: Niesprawiedliwe koło
Rzeź Woli. Jedna z najbardzej wstrząsających zbrodni niemieckich. Ludobójstwo, którego sprawcy nigdy nie ponieśli zasłużonej kary. 5 sierpnia powinien być dniem, który w polskim kalendarzu martyrologicznym powinien mieć szczególne miejsce. I co rok krzyczeć światu o niemieckim bestialstwie. Oraz o braku sprawiedliwego ukarania morderców.

Jedna z książek, które najmocniej mną w życiu wstrząsnęły, to „Rzeź Woli” Piotra Gursztyna. Poza skalą i systemowością ludobójstwa, przerażają opisy sposobów zabijania, katowania, maltretowania przez Niemców. Te dzieci – rzucane w płomienie. Te niemowlęta – których główki Szwaby roztrzaskiwały o mury kamienic. Te kobiety – gwałcone, zakłuwane bagnetami. Chwilami nie byłem w stanie czytać tej książki. Wyobraźnia bowiem działa – i człowiek w pewnej chwili ma po prostu, po ludzku, dość. Bo wyobraża sobie ich lęk, widzi oczy rozszerzone przerażeniem, zapłakane.
Za te dziecięce oczy, za to przerażenie, za ten ból, za te tysiące śmierci – bestie powinna spotkać zasłużona kara. Nie spotkała.
Erich von dem Bach? Owszem, siedział w więzieniu, ale za inne sprawki i niedługo. A za zbrodnie wobec ludności cywilnej w Polsce nie poniósł w ogóle odpowiedzialności. Napiszę jeszcze raz – w ogóle!
Heinrich Friedrich Reinefarth – kat Woli? Zbrodniarz, który powinien wisieć, powieszony tysiące razy za każdą z tych okrutnych śmierci zadanych cywilom? Alianci nie wydali go polskim władzom, bo sądzili, że będzie „dobrym” świadkiem w Norymberdze. Sąd w Hamburgu uwolnił go od zarzutów zbrodni wojennych! W roku 1951 został burmistrzem Westerland na wyspie Sylt. Wybrany przez innych Niemców w wyborach!
W roku 1958 został wybrany w wyborach do landtagu w Szlezwiku-Holsztynie. W 1967 roku, gdy skończyła mu się kadencja – został prawnikiem. Zmarł w 1979 w swojej rezydencji na wyspie Sylt.
Gdy z jednej strony wyobrażamy sobie oczy przerażonego, kilkuletniego polskiego dziecka, które czeka na śmierć razem z mamą, braciszkiem i siostrzyczką, to z drugiej strony możemy sobie wyobrazić oczy Reinefartha. Gdy je kolację w swoim domu na wyspie. I ogląda mistrzostwa świata w piłce nożnej w 1974 roku. Wygrywa niemiecka drużyna. Reinefahrt krzyczy z radości. Pije wino, a raczej może wychyla kufel schłodzonego, niemieckiego piwa.
Takim kołem toczy się historia. Niesprawiedliwym.
Źródło: niezalezna.pl

