"To żyła złota, dlatego tak agresywnie jej pilnują". Debata naukowców wywołała furię trans aktywistów
Organizacje trans-aktywistów napisały list do Polskiego Towarzystwa Psychoterapii Psychodynamicznej ws. ich planowanej konferencji. Wszystko dlatego, że nie podobają im się zaproszeni goście - Susan i Marcus Evans, naukowcy, którzy mają odwagę sprzeciwiać się powszechnej presji i promocji postaw trans, w tym operacjom przeprowadzanym na dzieciach.

Wydarzenie planowane jest na 10-11 września. Podczas niego mają zostać omówione tematy dysforii płciowej, psychoterapii online i zaburzeń osobowości. Jej główni goście to psychoanalitycy z kilkudziesięcioletnim doświadczeniem. Naukowcy stawiają tezę o krótkotrwałości "tożsamości trans" u dzieci oraz uważają, że takie zaburzenia można leczyć nie tylko poprzez podawanie hormonów, czy usuwanie istotnych organów.
"Myślę, że wiele z operacji zmiany płci będzie w przyszłości traktowane tak, jak my teraz traktujemy lobotomię"
- twierdzi Marcus Evans.
Aktywiści niezmiennie: transfobia
Środowiska transpłciowych aktywistów "z oburzeniem" przyjęły informację o gościach zaproszonych na konferencję. Oskarżają ich o wypowiadanie się w sposób "deprecjonujący, patologizujący i podważający" tożsamość płciową "osób trans".
"Proponowane przez nich interwencje psychoterapeutyczne sprowadzają się do prób wpływania na transpłciowe dziecko lub nastolatka, by porzuciło swoją tożsamość płciową"
- twierdzą aktywiści. Według nich, Evansowie skłaniają do "terapii konwersyjnej". Za to usuwanie piersi, istotnych organów, czy przekształcanie ciała zgodnie z własnym "widzimisię", a co gorsza - pozwalanie na to dzieciom - już "konwersją" nie jest. W swoim liście aktywiści podkreślają, że "Działalność państwa Evansów (...) stanowi zorganizowany atak na autonomię cielesną i dostęp do tranzycji".
"W ostatnich miesiącach obserwujemy intensyfikację działań prawicy wymierzonych w osoby transpłciowe, zarówno za granicą (zakazy tranzycji osób niepełnoletnich w wielu stanach amerykańskich) jak i w Polsce (wypowiedzi Jarosława Kaczyńskiego, petycja Ordo Iuris o wprowadzenie analogicznego zakazu tranzycji w Polsce). Specjaliści zdrowia psychicznego, jako osoby odpowiedzialne za wspieranie swoich transpłciowych pacjentów, powinni w takiej sytuacji stanowić przeciwwagę dla tego trendu, stąd wyrażamy nadzieję, że Państwa decyzja o zaproszeniu Evansów jako gości konferencji nie wynika z aprobaty dla ich poglądów i działalności ani sympatii politycznych, a jedynie z nieświadomości"
- kończą list aktywiści dodając, że mogą pomóc z zaproszeniem psychoterapeutów, których "warto ugościć" na konferencji oraz, że temat dysforii płciowej jest niezwykle istotny, "ale równie istotnym jest potraktowanie go rzetelnie i z szacunkiem wobec osób transpłciowych oraz z ich aktywnym udziałem".
Pod listem podpisali się m.in. organizacje "Homokomando", "Strajk Kobiet Kraków", "Stowarzyszenie Łódzkie Dziwuchy Dziewuchom", środowisko medyczne i politycy oraz dziennikarze, w tym Anna Grodzka, Joanna Senyszyn, czy Maja Heban.
#trans aktywiści: SŁUCHAJCIE EKSPERTÓW 😡
— Myślozbir (@myslozbir) July 24, 2022
Eksperci: Kiedy anorektyczka myśli, że "urodziła się w za grubym ciele", to NIE odsysamy jej tłuszczu.
A kobiecie z zaburzeniami tożsamości płciowej i dysforią NIE powinno się odcinać piersi.
trans aktywiści: NIE SŁUCHAJCIE EKSPERTÓW 😡 pic.twitter.com/FUC86Mb8nW
"Bronią kasy"
Temat dostępności dzieci do operacji zmiany płci budzi kontrowersje od dawna. Do sprawy listu środowisk transpłciowych odniosła się m.in. była feministka zmagająca się z falą hejtu transaktywistów związana z jej niezgodą na kwestionowanie definicji "kobiety", Kaya Szulczewska.
"Portal transaktywistów porównuje terapię mającą na celu pomoc w zaakceptowaniu ciała do terapii konwersyjnej. Z tym, że to odcinanie zdrowych części ciała i skazywanie się na hormony do końca życia jako jedyna słuszna droga do zaakceptowania prędzej jest konwersyjną terapią (...) Skazywanie, często bardzo młodych, ludzi na eksperymentalne operacje plastyczne i dożywotnią farmakoterapie i wiecznie niezadowolenie z ciała, nie dając im żadnych innych narzędzi do zbudowania samoakceptacji jest bardzo intratne. To żyła złota, dlatego tak agresywnie jej pilnują"
- pisze Szulewska.
Wyobraźmy sobie, że argumentuje się to tak, że część kobiet ma tożsamość dużych piersi i cierpią, gdy mają małe, a sylikonowi aktywiści twierdzą, że nie można próbować im pomóc w żaden inny sposób, bo to podważy ich "świętą tożsamość". Jedyna opcja to operacja plastyczna.
— Kaya Szulczewska (@kayaszu) July 25, 2022
Źródło: tysol.pl, niezalezna.pl

