Clifford Chance i kagiebiści od remontu Tu-154 » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Bejsbol w butonierce. Tomasz Łysiak dla Niezalezna.pl: o słowach Tuska i podsycanej agresji

Ze zgrozą przyglądam się rosnącej agresji na ulicach. Nieprzypadkowej. Sprowokowanej, podsycanej, rozkręcanej. Oby nie doprowadziła do tragedii… - pisze specjalnie dla Niezalezna.pl publicysta Tomasz Łysiak.

Donald Tusk
Filip Blazejowski/Gazeta Polska

Czymś niesłychanym było dla mnie wezwanie Donalda Tuska „Na ulicy się zorganizujemy, jeśli ta władza nie zniknie”. Jak każde zdanie, można je oczywiście różnie interpretować. Nie padają w nim stwierdzenia typu – „bijcie, plujcie, szarpcie”. Więc wypowiadający je polityk jest niejako kryty, w końcu stwierdził jedynie, że na ulicy opozycjoniści „się zorganizują”. Jednak podtekst, sens, także ten związany z barwą głosu czy mową ciała – wydał mi się oczywisty.

To trochę jak z pytaniem – „Ma pan jakiś problem?”. Otóż, gdy założymy bluzę z kapturem i spytamy tak jakiegoś przypadkowego przechodnia, ten natychmiast zrozumie, że chodzi o agresję, o atak słowny, za którym po chwili już mogą się pojawić pięści. Ale kiedy przeczytamy takie zdanie zapisane na papierze, wyda się ono niewinne, a wręcz płynące z troski o nas. Osoba pytająca, owszem może i miała kaptur na głowie, a w tonie głosu zawarła groźbę, ale może chciała pomóc, rozwiązać ów trapiący nieznajomego problem.

Tak samo jest ze „zorganizowaniem się na ulicy”, żeby ktoś „zniknął”. To zawarta w podtekście groźba rozkręcenia tejże ulicy, rozhuśtania emocji, doprowadzenia do wrzenia.

Co się działo po owym wezwaniu Donalda Tuska? Jak ono zadziałało na sympatyków Platformy? W Kórniku, do przychodzących na spotkanie z Jarosławem Kaczyńskim, posypały się najgorsze z możliwych wyzwiska, krzyczano na nich, a nawet ich opluwano, nie bacząc czy idzie kobieta, czy ktoś starszy. Nieprawdopodobne zdziczenie.

Potem przyszły obrazki z rzucania jajkami w przejeżdżający samochód z prezesem PiS. Jeśli ktoś myśli, że to nie ma znaczenia dla bezpieczeństwa – bardzo się myli. Przecież kierowca widząc, że ktoś rzuca jakimś przedmiotem w szybę, może zrobić gwałtowny unik i przez to skręcić autem np. na przeciwległy pas ruchu.

Co gorsza, zamiast te uliczne, naprawdę agresywne zachowania studzić, lider opozycji je świadomie podkręca. Bo wie, że agresja będzie wywoływać zamieszanie. A w końcu nic się tak nie liczy, jak chęć przejęcia władzy. I gorące pragnienie, by obecna władza „zniknęła”? Jak słowo „zniknęła” znowuż zinterpretują ci, którzy już są rozchwiani emocjonalnie, którzy nie potrafią filtrować medialnych informacji przez sito zdrowego rozsądku? Oby nie w dosłowny sposób…

Ze smutkiem, zdumieniem, goryczą patrzymy wszyscy na to, jak dziczeją w Polsce obyczaje polityczne. I jak mocno „organizują ulicę”. Jak bardzo uliczny język, uliczną nomenklaturę, wprowadzają do obiegu publicznego. Choćby przez skandalicznie, wulgarne okrzyki, które kiedyś zgodnym chórem krytykowała „elyta”. Teraz ta sama „elyta” zachowuje się gorzej niż kibole pod stadionem…

 



Źródło: niezalezna.pl

 

#Polska

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Łysiak
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo