Powiew nadziei w kraju cedrów
Niedzielne wybory parlamentarne w Libanie są nadzieją dla dawnej Szwajcarii Bliskiego Wschodu. Pierwsza od 2018 r. elekcja odbyła się w cieniu gigantycznego kryzysu gospodarczego, który doprowadził do upadku systemu bankowego oraz walutowego w kraju.
Wyniki wyborów wskazują, że pomimo niskiej frekwencji (niewiele ponad 40 proc.) pozycja proirańskiego Hezbollahu zaczyna słabnąć nawet w jego tradycyjnych ośrodkach – na południu i w Dolinie Beka. Problemy ma także chrześcijański sojusznik szyickiego Hezbollahu, czyli obóz prezydenta Michela Aouna Wolny Ruch Patriotyczny, który musi uznać wyższość proamerykańskich i prosaudyjskich chrześcijańskich Sił Libańskich. Siły Libańskie mają 20 (wzrost z 12) mandatów w 128-osobowym parlamencie, w którym są 64 miejsca dla chrześcijan. Zdaniem zachodnich komentatorów potencjalne odsunięcie od władzy Hezbollahu i ich chrześcijańskich oraz sunnickich sojuszników mogłoby przywrócić do Libanu kapitał z Zatoki Perskiej oraz Zachodu, który uratowałby gospodarkę, co ograniczyłoby zakusy Gazpromu na libańskie akweny gazowe w Morzu Śródziemnym.
Źródło:

