Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Rosyjskie wojsko traci na Ukrainie tyle sprzętu, że analitycy... nie nadążają z jego liczeniem

Rosyjskie siły zbrojne tracą na Ukrainie ogromne liczby czołgów, śmigłowców, wozów opancerzonych etc. Brytyjski portal Indepedent skontaktował się z osobami, które próbują katalogować rosyjskie straty. Żartują one, że Rosjanie tak szybko tracą sprzęt, że nie nadążają z dokumentowaniem ich strat.

https://mil.in.ua/

Wojna na Ukrainie to pod wieloma względami klasyczny konflikt zbrojny, w którym czołgi czy artyleria odgrywają istotną rolę, a taktyka ich użycia niewiele różni się od tej z II wojny światowej. Jest jednak jedna cecha, która ją wyróżnia – ogromna liczba zdjęć i materiałów wideo, które płyną z frontu. Już teraz mówi się, że to najbardziej fotografowana wojna w historii. Nietrudno zrozumieć dlaczego tak się dzieje. Ukraina to względnie bogaty kraj, więc większość Ukraińców ma telefony komórkowe z wbudowanymi aparatami. Rosjanom nie udało się jak na razie zablokować im dostępu do internetu, więc codziennie do mediów społecznościowych trafiają ogromne ilości materiałów audiowizualnych. Fakt ten znacznie ułatwia pracę specjalistom od OSINT. 

OSINT to angielski skrót od wywiadu z ogólnodostępnych źródeł, zwanego także białym wywiadem. Polega on na analizie ogólnodostępnych informacji – od artykułów w gazetach i przemówień polityków po nagrania w mediach społecznościowych, i wyciąganie z nich ważnych wywiadowczo wniosków. To często niedoceniany, ale bardzo ważny element pracy wywiadowczej. Jego charakterystyczną cechą jest również to, że nie wymaga nic poza umiejętnościami łączenia faktów i wolnym czasem, więc tego typu analizy są również tworzone w wolnym czasie przez hobbystów. 

Podczas wojny na Ukrainie wielką popularność zdobył jeden z działów OSINT, jakim jest tzw. śledzenie uzbrojenia. Z frontu płyną ogromne liczby zdjęć i nagrań z rosyjskimi pojazdami wojskowymi, zwykle już zniszczonymi lub zdobytymi, a zawodowi analitycy lub pasjonaci wojskowości próbują je katalogować i interpretować. Z ich pracy wyłania się obraz ogromnych strat w sprzęcie, jakie Ukraińcy zadali rosyjskiemu najeźdźcy. 

Jedną ze stron dokumentujących rosyjskie straty jest blog Oryx. Jest prowadzony w wolnym czasie przez dwóch zawodowych analityków, Stijna Mitzera i Joosta Oliemansa.

Obaj prowadzą aktualizowaną na bieżąco listę strat rosyjskiego sprzętu – pokazuje ona, jak ciężkie straty zadają Rosjanom Ukraińcy. Na chwilę obecną doliczyli się 2088 pojazdów wojskowych straconych przez Rosjan, z czego 1045 zostało zniszczone, 41 uszkodzone, 232 opuszczone przez załogi, a 770 wpadło w ręce Ukraińców. W tej licznie znalazło się 339 czołgów, 239 wozów bojowych, 68 transporterów piechoty, 64 pojazdy inżynieryjne i 62 sztuki artylerii samobieżnej. Rosjanie stracili też 17 samolotów, z czego 8 to szturmowe Su-25, a także 35 helikopterów i 18 dronów. 

Już sama ta lista robi wrażenie. Analitycy z Oryxa podkreślają jednak, że jest niepełna, a prawdziwe straty najeźdźców są zapewne dużo większe. Wynika to z faktu, że w ich bazie danych znalazły się wyłącznie pojazdy, których zniszczenie lub zdobycie udało się potwierdzić za pomocą zdjęcia lub nagrania. Praca analityków może mieć jednak większe znaczenie niż tylko pokazywanie, że Rosjanie ponoszą gigantyczne straty. Analitycy zwykle próbują ustalić, gdzie dany czołg czy ciężarówka zostały zniszczone – a informacja o tym, że np. dana kolumna czołgów została zniszczona na północ od Kijowa, może pomóc w ocenie ogólnej sytuacji na froncie. 

Jak zauważa Independent, to właśnie ogromne liczby zdjęć zniszczonego rosyjskiego sprzętu, jakie w pierwszych dwóch tygodniach wojny trafiły do internetu, były pierwszym dowodem na to, że Rosjanom ta wojna nie wychodzi. Analitycy z Oryxa przyznają, że rosyjskie straty były tak wielkie, że miewali problemy z tym, aby nadążyć je katalogować.

Wyjaśnili, że trzymają się bardzo ścisłej metodologii, a najwięcej czasu zajmuje im sprawdzanie, czy dane zdjęcie nie przedstawia sprzętu, który już skatalogowali. „Musisz być szalony, żeby się podjąć czegoś takiego, i jeszcze bardziej szalony, aby robić to nadal” - skomentował Mitzer. 

Inną osobą katalogującą rosyjskie straty jest Rob Lee, były żołnierz amerykańskiej piechoty morskiej i specjalista od rosyjskiego uzbrojenia w think-tanku FPRI. Wyjaśnił, że zdjęcia zniszczonego sprzętu pokazują nie tylko to, co obecnie dzieje się na froncie, ale także to, jak będzie rozwijała się sytuacja. „W pewnym momencie straty staną się tak znaczące, że wpłyną na ich zdolność do prowadzenia operacji. Gdy widzisz stracony sprzęt, który wystarczyłby dla całej dywizji czy kilku regimentów w jednym obszarze, to cała operacja ucierpi” - wyjaśnił - „To mówi ci, że ich pewne zdolności ofensywne w przyszłości będą mocno ograniczone, bo nie mają do nich wystarczającej ilości sprzętu”. 

Inny popularny twitterowy profil tego typu to Ukraine Weapons Tracker. Jedna z prowadzących go osób, na co dzień brytyjski pracownik biurowy, powiedział The Independent, że ich również zaskoczyła przede wszystkim skala rosyjskich strat. Zajmowali się wcześniej dokumentowaniem uzbrojenia w innych konfliktach, głównie w Syrii i Iraku, ale nigdy jeszcze nie widzieli czegoś podobnego. „W Syrii czy Iraku znaczące było to, że ktoś zdobył 10 kałasznikowów. Tutaj nawet byśmy tego nie dotknęli, z powodu skali zjawiska, o jakim mówimy” - przyznał. - „Już nawet nie zwracamy uwagi na broń ręczną, patrzymy tylko na pojazdy opancerzone”. 

Dla wszystkich jest jasne, że ukraińskie siły zbrojne również ponoszą straty. Ich monitorowanie jest jednak niemożliwe, gdyż Ukraińcy wiedzą, że nie powinno się fotografować własnych sił, i takie zdjęcia trafiają do internetu niezwykle rzadko. Lee przyznał jednak, że nawet bez wiedzy o ich stratach te, które zadają Rosjanom, świadczą, że ukraińska armia jest dla nich poważnym przeciwnikiem. „Myślę, że wbrew temu, czego wiele osób się spodziewało, to konflikt między niemal równymi siłami” - powiedział - „Nie mówimy o tłumieniu powstania, nie mówimy o operacji policyjnej. Nie mówimy o, cytując, operacji specjalnej. Mowa o dwóch stronach, które nie są równe, ale niewiele im do tego brakuje”. 
 

 



Źródło: Independent, niezalezna.pl

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wiktor Młynarz
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo