Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Utopia Rzeszy Federalnej Europy

Superpaństwo nie może powstać, jeśli Unia chce być unią, a nie Rzeszą Federalnej Europy.

Dyskusja, jaka toczyła się w Parlamencie Europejskim, tylko pozornie dotyczyła sprawy tzw. praworządności w Polsce. W istocie była elementem najpoważniejszego sporu, jaki odbywa się wewnątrz Unii Europejskiej. To spór o to, jak w przyszłości wyglądać mają państwa wchodzące w skład tej organizacji międzynarodowej. Słowa polskiego premiera, który wprost powiedział o tym, że europarlamentarna większość dąży wbrew traktatom do stworzenia superpaństwa, spowodowały wściekłość stronników tej utopijnej i niebezpiecznej wizji przyszłości. Wizji, która jeśli nadal będzie realizowana, skończy się tragicznie dla samej Unii Europejskiej. Unijna wspólnota próbuje zachowywać się jak państwo. Jednak tak naprawdę nie posiada żadnego z atrybutów, które stanowią o istnieniu państwa. W klasycznej definicji państwem jest organizacja mająca monopol na stosowanie przymusu, posiadająca swoje terytorium oraz swoją ludność. Państwo demokratyczne musi mieć jeszcze jeden element: władze wybierane w drodze wyborów. Żadnego z tych warunków UE nie spełnia. Jej terytorium nie jest własnością organizacji, należy do państw członkowskich. Nie dysponuje monopolem na stosowanie przymusu, bo ten monopol na swoim terytorium posiadają te państwa. Wreszcie UE nie ma swojej ludności, bo specyficzna kategoria unijnego obywatelstwa oznacza, że żeby być obywatelem UE, najpierw trzeba być obywatelem jakiegoś państwa członkowskiego. Utrata obywatelstwa państwa członkowskiego jest równoznaczna z utratą obywatelstwa unijnego. W literaturze przedmiotu sama kwestia istnienia tej kategorii jest dyskusyjna. Jeszcze ważniejszy jest problem dotyczący demokracji. Unia Europejska z samej swojej definicji nie jest i nie może być instytucją demokratyczną. Demokracją jest system, w którym obywatele wybierają swoje władze w drodze głosowania. Skoro nie ma obywateli (bo członkami UE są państwa, a nie ludzie), nie ma mowy o demokracji. Sam ten argument jest rozstrzygający, ale jeśli ktoś będzie się upierał, że ta dziwaczna kategoria jednak istnieje, to UE nie spełnia drugiego podstawowego warunku. W instytucjach europejskiej wspólnoty nie ma wyborów. Jedyne wybory do unijnych instytucji, jakich dokonują obywatele państw wchodzących w skład UE, to elekcje do Parlamentu Europejskiego. Jednak te nie są wyborami, których dokonuje cała wspólnota. Nie, one odbywają się wewnątrz państw członkowskich. Polacy wybierają swoich europosłów, Niemcy swoich, Hiszpanie swoich, a Szwedzi swoich. Oczywiście eurofederaliści natychmiast zaprotestują, no jak to, przecież do polskiego Sejmu też nie dokonujemy wyborów w całej Polsce. Wybieramy posłów w okręgach wyborczych. To oczywiście argument chybiony. Europosłów wybieramy bowiem również w okręgach wyborczych, ale wewnątrz samych państw. Określona liczba europosłów przypisana jest do każdego państwa, a co za tym idzie, kształt Parlamentu Europejskiego zdefiniowany jest przez unijne porozumienia państw członkowskich, a nie przez wybory. Gdyby było inaczej, Unia nie mogłaby istnieć, bo wiadomo, że państwa najbardziej ludne zdominowałyby każde powszechne wybory do Parlamentu Europejskiego, a w takiej sytuacji państwa mniejsze, jak Malta czy Finlandia, nie miałyby żadnych europosłów. Co paradoksalne, ten właśnie problem jest sednem braku zgody dużej części państw na kluczowy postulat eurofederalistów. Zniesienie zasady jednomyślności. W tej chwili najważniejsze decyzje w UE zapadać muszą jednomyślnie. Blokuje to większość rozwiązań, bo większość rozwiązań dotyka materii, w której państwa UE mają sprzeczne interesy. To zasada samoograniczania się UE, dzięki niej Unia może podejmować tylko takie decyzje, na które wszyscy się zgadzają. Gdyby wprowadzona została zasada głosowania większościowego, silniejsze państwa mogłyby wymusić swoje decyzje na słabszych. A to prowadziłoby do zniewolenia państw słabszych przez silniejsze. Konsekwencją byłby bunt. Bunt obywateli państw, którzy straciliby prawo do decydowania o swoim losie. Dlatego superpaństwo nie może powstać, jeśli Unia chce być unią, a nie Rzeszą Federalnej Europy. 

 



Źródło: Gazeta Polska

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Michał Rachoń
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo