Amerykański "Newsweek" opisał przerażające zdarzenie do którego miało dojść w Korei Północnej. Według ich informacji Kim Dzong Un rozkazał rozstrzelanie dyrygenta, który ośmielił się skrytykować program artystyczny podczas obchodów urodzin dyktatora.
Do makabrycznych zdarzeń miało dojść po uroczystych urodzinach Kim Dzonga Una, które obchodzone są 16 lutego, jako Dzień Świecącej Gwiazdy.
- Wtedy to Kim Dzong Un i jego żona Ri Sŏl Dzu pojawili się w Mansudae Art Theatre w Pjongjangu, by obejrzeć przedstawienia przygotowane z okazji tego święta
- przekazał amerykański "Newsweek".
Szczegóły sprawy opisał dziennikarz Joo Seong-Ha, który w 2002 uciekł z Korei Północnej do Południowej i obecnie pracuje dla tamtejszych mediów. Wyjawił on, że podczas urodzinowych występów odbył się pokaz magicznych sztuczek oraz teatr cieni, którym zachwycony miał być koreański dyktator.
Występ ten został jednak nieprzychylnie skomentowany przez dyrygenta chóru. Mężczyzna jeszcze tego samego dnia został aresztowany. Następnie kilka dni później miał rozstrzelany na oczach członków chóru. Joo Seong-Ha wyjawił, że do dyrygenta skierowano 90 strzałów.