W uproszczeniu można powiedzieć, że były trzy koncepcje postępowania wobec Europejskiego Funduszu Odbudowy. Pierwsza – Konfederacji i Solidarnej Polski: nie brać unijnych pieniędzy i nie ryzykować wpływania Unii na naszą suwerenność. Druga – Prawa i Sprawiedliwości oraz większości opozycji: wziąć te pieniądze i zrobić wszystko, przynajmniej w przypadku PiS, by minimalizować wpływ Unii na naszą suwerenność. I trzecia – PO: nie brać pieniędzy i maksymalnie zwiększyć wpływ Unii na suwerenność Polski.
Marszałek Tomasz Grodzki ewidentnie jest niezadowolony z wyniku głosowania w Sejmie, w którym przeszła wersja PiS, i robi, co tylko może, żeby przynajmniej opóźnić dopływ pieniędzy unijnych do Polski. A teraz jeszcze okazuje się, że chce zgłaszać poprawki, które znacząco ograniczą naszą suwerenność. Można powiedzieć, że chyba za mało Borys Budka zaszkodził Platformie, więc Grodzki postanowił ją pogrążyć do końca. Wiarę w to, że marszałek Grodzki nie zajmuje się Funduszem Odbudowy z powodu braku czasu, mogą podzielać chyba wyłącznie ludzie wielkiej naiwności, zwłaszcza że w czasie głosowań senackich pan marszałek ma czas na ściganie niezależnych dziennikarzy.