

Ten „Ulisses wśród świętych”, jak z przekąsem go nazwał znawca Rosji Markiz de Custine, to nie żaden męczennik za prawosławną wiarę, ale raczej symbol sprytu i oportunizmu politycznego, a zarazem antyzachodniactwa – „jarłyk” na tron książęcy dostał od mongolskiego chana, a rozsławiło go zwycięstwo nad katolickim Zakonem Kawalerów Mieczowych. Na zlecenie Stalina filmowy pomnik wzniósł mu genialny reżyser Siergiej Eisenstein, a cytat z tego dzieła, gdzie zwycięski książę groźnie powiada: „Kto z mieczem do nas przyjdzie…”, świetnie się komponuje z dewizą Czeka-NKWD-KGB-FSB – „Miecz i Tarcza”. Może nawet zastąpi on na pl. Łubiańskim usunięty pomnik „Żelaznego Feliksa” – ale żaden święty patron nie obmyje z krwi ofiar złowieszczej Łubianki, symbolu rosyjskiej policji politycznej.



