

Myślę, że ten komfort braku alternatywy powoduje, że ekipa rządząca, a przynajmniej jej poszczególne ośrodki, traci niezbędną mobilizację i zajmuje się sama sobą. Dobrze, że powstaje koncepcja nowego ładu gospodarczego, ale jeszcze ważniejsze są wielkie idee, które muszą spajać elektorat. Mam dziwne wrażenie, że pisząc i mówiąc takie rzeczy, staję się w obozie konserwatywnym odludkiem. Nie wśród zwykłych ludzi, lecz setek osób kręcących się w miejscach, gdzie najszerzej rozumiana władza ma kontakt ze społeczeństwem. Naprawdę nie jest obojętne, czy ludzie wierzą w to, co robią, i czy ową wiarę traktują pierwszoplanowo. Jeśli wiary zabraknie, to zabraknie wszystkiego, co różniło tych, którzy dzisiaj rządzą, od tych, z którymi przegrali. A wtedy nie będzie miało znaczenia, kto jutro wygra.



