

Tuż przed II wojną światową Edmund Husserl w niesamowitej książce „Kryzys europejskiego człowieczeństwa a filozofia” wskazywał, że istotą załamania, które doprowadziło do powstania dwóch wielkich totalitaryzmów, było odrzucenie racjonalistycznej tradycji europejskiej filozofii. I nazizm, i komunizm są jej zaprzeczeniem, a odruchy polityczne w tamtym czasie zbyt często opierały się na emocjach, a nie na racjonalnej analizie. I niestety o sytuacji obecnej można powiedzieć to samo. Irracjonalizm, ślepe emocje, niszczenie instytucji, które choć niedoskonałe, pozwalają nam żyć we względnym spokoju, to wszystko dzieje się na naszych oczach. Z jednej strony prezydent Donald Trump – mający swoje zasługi w obronie życia, ale także kompletnie nieprzewidywalny w innych kwestiach – próbuje ominąć demokratyczny werdykt i zmusić wiceprezydenta i Kongres do działań pozaprawnych, a wyprowadzając na ulice i do Kongresu swoich zwolenników, doprowadza do śmierci czwórki z nich. A część prawicy nie dostrzega, że zniszczenie mechanizmu demokratycznego niszczy także ewentualną możliwość przejęcia z powrotem władzy przez nią, a do tego kompromituje konserwatyzm. Z drugiej strony lewica cieszy się, że jeden z globalnych monopolistów zwyczajnie niszczy wolność słowa, bowiem blokuje – jednostkową decyzją – konto prezydentowi (wprawdzie odchodzącemu, wyrachowanemu i cynicznemu, ale wciąż prezydentowi) USA. To także jest bardzo niebezpieczne, bowiem wprowadza precedens, w którym wolność może być odbierana nie tylko politykom, których lewica nie lubi, lecz w istocie każdemu, za kim nie będzie przepadać globalny kapitał albo kto będzie szkodził jego interesom. I aż dziw, że znacząca część lewicy i liberałów, zaślepiona – zrozumiałą – niechęcią do Trumpa, tego nie dostrzega. Idą ciężkie czasy i warto się na nie, także intelektualnie i duchowo, przygotować.


