Miłośnik nazistów na listach Tuska » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Lewy The Best 

Robert Lewandowski dopiął swego. Jako pierwszy polski piłkarz w historii został oficjalnie uznany za najlepszego zawodnika świata. Nagroda FIFA The Best – bez dwóch zdań – po prostu mu się należała. Tym samym „Lewy” rozerwał hegemoniczny duopol Lionel Messi – Cristiano Ronaldo, który od 15 lat rządzi w świecie futbolu. 

Sukcesy kapitana reprezentacji Polski mówią same za siebie: 45 goli w roku kalendarzowym we wszystkich rozgrywkach, zwycięstwo w Lidze Mistrzów z tytułem króla strzelców, wygrana w Bundeslidze z wydatnym wkładem Polaka, okraszonym koroną najskuteczniejszego snajpera, zdobyty Superpuchar Niemiec, a na dokładkę Superpuchar Europy. 

Lewandowski w konstelacji gwiazd

Nikogo nie może dziwić, że nagroda FIFA The Best powędrowała do Roberta Lewandowskiego, co choć trochę zrekompensuje brak Złotej Piłki. Prestiżowa statuetka dla najlepszego piłkarza świata w głosowaniu organizowanym przez „France Football” została odwołana z powodu pandemicznej przerwy wiosną w rozgrywkach. Decyzja francuskiego tygodnika zabolała polskich kibiców, bo wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na pierwszy taki sukces naszego rodaka. W przeszłości tylko Zbigniew Boniek liczył się w walce o Złotą Piłkę – w 1982 r. zajął trzecie miejsce, a bardziej doceniono wówczas Alaina Giresse’a i zmarłego niedawno genialnego Włocha Paolo Rossiego. 

Gdyby w plebiscycie oceniać umiejętności czysto piłkarskie i sukcesy w karierze, gabloty oraz statystyki Leo Messiego i Cristiano Ronaldo są poza zasięgiem. Jednak w tego typu konkursach liczy się tylko kalendarzowy rok – dokonania, forma i wpływ zawodnika na zespół. Wszystko to wyróżniało Lewandowskiego i pozwoliło mu wykorzystać ewidentny dołek Argentyńczyka z FC Barcelona i brak sukcesów na europejskiej arenie Portugalczyka po odejściu z Realu Madryt. 

Bayern Monachium w 2020 r. był machiną w głównej mierze zależną od goli polskiego napastnika. Przypominało to casus Królewskich z czasów dominacji w Lidze Mistrzów i korelacji wyników klubu z dyspozycją Ronaldo. Warto odnotować, że CR7 zagłosował właśnie na Lewandowskiego w plebiscycie FIFA The Best, co świadczy o klasie goleadora Juventusu. Kogo wybrał Messi? Argentyńczyk akurat kierował się przyjaźnią i postawił na Neymara, a naszą gwiazdę usadowił na trzeciej lokacie, za Kylianem Mbappé. 

Trener roku nie ten 

Wychowanek Znicza Pruszków to bezsporny przykład dla młodych adeptów piłki nożnej – jak determinacją, wiarą w siebie i codzienną pracą można osiągnąć globalny sukces. Pan Bóg nie obdarzył Lewandowskiego talentem na miarę wspomnianego Messiego czy Zlatana Ibrahimovicia. Jego sylwetka aż do transferu z Borussii Dortmund do Bayernu Monachium nie była tak atletyczna jak u Ronaldo. A jednak w klubowej piłce osiągnął już wszystko, zapisując się złotymi zgłoskami jako najlepszy strzelec wśród obcokrajowców, którzy kiedykolwiek występowali w Bundeslidze, a także doganiając trzeciego Raúla w klasyfikacji snajperów wszech czasów Ligi Mistrzów. 

Głosowanie piłkarzy i trenerów na najlepszego zawodnika 2020 r. nie wzbudziło jakichkolwiek kontrowersji, w przeciwieństwie do wyboru trenera. Hansi Flick zdobył z Bayernem pięć trofeów, a kompletnie rozsypaną ekipę objął po dramatycznej jesieni w ubiegłym roku, po przegranej 1:5 z Eintrachtem Frankfurt. Z tymczasowego szkoleniowca stał się menedżerem w pełnym tego słowa znaczeniu. Tymczasem zdecydowano o przyznaniu statuetki… Jürgenowi Kloppowi. 

Sympatyczny Niemiec tylko się uśmiechnął, widać było, że sam ma wątpliwości, patrząc, komu sprzątnął nagrodę sprzed nosa. Co ciekawe, w trójce nominowanych znalazł się Marcelo Bielsa. Powód? Awans z Leeds United do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii. W tym czasie Thomas Tuchel awansował z PSG do finału Ligi Mistrzów, Zinédine Zidane sięgnął po mistrzostwo i Superpuchar Hiszpanii z Realem Madryt, furorę w Lipsku robił Julian Nagelsmann, docierając sensacyjnie do półfinału Champions League. To kompletnie niezrozumiała decyzja piłkarskiego jury. 

Kilka porażek wzmocniło „Lewego”

Bayern Monachium przeżywał traumę po starciach z hiszpańskimi gigantami w europejskich pucharach. Walczył, starał się, doprowadzał do dogrywki, a koniec końców i tak okazywał się słabszy od Realu Madryt w latach 2017–2018 czy też innego stołecznego klubu z Hiszpanii – Atletico. Prasa niemiecka zarzucała Lewandowskiemu przede wszystkim, że nie staje na wysokości zadania w najważniejszych spotkaniach. Szeroko rozpisywano się o „gasnącym” Polaku, którego obrońcy Sergio Ramos i Diego Godín „chowali do kieszeni”. Z kolei Lewandowski kontratakował w niemieckim „Bildzie” – domagał się transferów gwiazd, sugerując, że takie tuzy jak Real, Barcelona i Manchester City zdecydowanie odstają poziomem od Bawarczyków. Opinia publiczna u naszych zachodnich sąsiadów, ale także włodarze mistrzów Niemiec nie mogli zrozumieć: jakim prawem polski piłkarz ma czelność krytykować klub z takimi tradycjami? To jemu czas przyznał rację. Bayern może nie dokonał spektakularnych transferów, ale odświeżył skrzydła po odejściu sędziwych Arjena Robbena i Francka Ribery’ego. Serge Gnabry idealnie wpasował się w system gry monachijczyków, sporo na lewym wahadle robił Alphonso Davies. Doskonale w środku pola operował piłką Thiago Alcantara, którego już na Allianz Arena nie ma. 

Genialna skuteczność Lewandowskiego zbiegła się w czasie z wyborną formą Manuela Neuera między słupkami Bayernu. Polak wydatnie przyczynił się do powrotu drużyny na europejski tron, choć od ćwierćfinałowego meczu z Barceloną, wygranego aż 8:2, nie strzelał goli w Lidze Mistrzów. W finale natomiast show skradł mu Kingsley Coman, autor jedynej bramki przeciwko PSG. A jednak to Lewandowski spędził najwięcej czasu z „uszatym” pucharem po końcowym gwizdku, ciesząc się jak dziecko. Spełnił swoje marzenie, choć po drodze spotkała go masa niepowodzeń, i to nie tylko w Bayernie. Smak finału Ligi Mistrzów poznał w barwach Borussii już w 2013 r., jednak przegrał w dramatycznych okolicznościach z… Bayernem. 

Po siedmiu latach nikt i nic nie stanęło mu już na przeszkodzie. Ktoś powie: piszę to wszystko z perspektywy trzydziestolatka, który nie widział na żywo w akcji ani Bońka, ani Laty, ani Deyny. Zgoda, ale osiągnięcia Lewandowskiego w tak zmieniającym się futbolu, zawłaszczonym przez dwóch gwiazdorów, muszą robić kolosalne wrażenie. Liczby, sukcesy w Bayernie Monachium i nagroda FIFA The Best nie kłamią: „Lewy” to najlepszy polski piłkarz w historii. 
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Grzegorz Wszołek
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo