

Przez lata również ja uznawałem te strofy za najdoskonalszy opis charakteru Polaka. Widziałem bowiem ten ogień po śmierci papieża Jana Pawła II i po katastrofie smoleńskiej 10 kwietnia 2010 roku. Dziś go jednak nie ma. Mam wrażenie, że czas próby, którym niewątpliwie jest pandemia, tylko wyolbrzymia negatywne cechy Polaków i niebezpieczne trendy w naszym społeczeństwie. Gdyby chcieć się przyjrzeć, jak prowadzimy debatę, podczas gdy w szpitalach na COVID-19 tysiącami umierają ludzie, to wyłoni się z niej nie obraz silnego, dumnego narodu, ale bardziej konglomeratu branż, których horyzonty nie sięgają dalej niż własne podwórko i portfel. Co się stało z Polakami, że bez wzruszenia ramionami przechodzą do porządku dziennego nad praktycznym wygaszeniem edukacji, a tygodniami rozprawiają nad tym, czy w ferie będzie można pojeździć na nartach? Jak to jest, że z pewnością słyszeli Państwo o podziemiu fryzjerskim, fitness czy kosmetycznym, ale nic nie słyszy się o tym, by rodzice z uczniami walczyli o szkołę i normalne lekcje? Wychodziłoby z tego, że edukacja nikogo już dzisiaj nie obchodzi. No, albo przynajmniej obchodzi mniej niż sztanga na siłowni. A przecież od czasów Jana Zamoyskiego wiemy, że „takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Dziś pandemia osłabiła nie tylko zdrowie i kondycję wielu Polaków, ale dodatkowo uderzyła też w wartości ważne dla Polaków od wieków. I kto wie, czy to nie będzie najpoważniejszy skutek tej epidemii.

Promuj niezależne media! Podaj dalej ten artykuł na Facebooku i Twitterze

