Ruda WRON-a rozdrażniona » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Będziemy gotowi

Współczesne wydanie jest jeszcze większym wydarzeniem niż każde z kolejnych dotychczasowych wydań. Jak to możliwe? Na tym polega poezja Jarosława Marka Rymkiewicza. Wyprzedza czas. Daje znaki z przyszłości.

Współczesne wydanie jest jeszcze większym wydarzeniem niż każde z kolejnych dotychczasowych wydań. Jak to możliwe? Na tym polega poezja Jarosława Marka Rymkiewicza. Wyprzedza czas. Daje znaki z przyszłości.

„Patrz jakie to lejtnanty jakie kapitany / Patrz kto przy Ordonie leży pochowany // Patrz kto Ordonowi teraz salutuje”. Ci, których zabił, zabijając się? „Kto się w tych grobach śmieje kto to w twarz nam pluje // Patrz jak te czarne liście poprzez cmentarz wieją / Jeśli jesteś Polakiem żegnaj się z nadzieją”. Kiedy z normalnymi ludźmi wychowanymi w ciągle jeszcze zachodnich standardach cywilizacyjnych i kulturowych dzieliłem się swoją porażającą interpretacją faktów związanych z ostatnimi odkryciami co do smoleńskich ofiar, odciętych twarzy polskich bohaterów, zamienionych ciał kapłanów, trocin i barachła w trumnach oficerów zamiast ich szczątków doczesnych, reakcją było przerażenie. Człowiek Zachodu musi przejść długą drogę, by zrozumieć, dlaczego Azjaci wrzucają do ich obleganych twierdz śmierdzące głowy zabitych wojowników, którzy bronili swoich podbijanych przez wschodnie hordy narodów. Dlaczego ponad miarę gwałcą, dlaczego z takim upodobaniem zabijają nadzieję. Mordują nienarodzonych w podbitych krajach. I w swoim, bo swój kraj też podbili.

Jak psy
Gdy Azjata idzie na wojnę o życie, sięgnie po wszystkie środki. W filmie „Mój wiek”, powstałym na osnowie historii życia Aleksandra Wata, jest scena symboliczna. W łagrze, więzienna git-kobieta, zabrawszy wtrąconej do tego chłodnego piekła Europejce już wszystko, czego chciała, kuca nad półprzytomną i pobitą Olą Watową i robi to, co robią psy znaczące swój teren. To samo co w „Przesłuchaniu” robią ubecy z bohaterką Jandy. By całkowicie upokorzyć, pozbawić wszelkich, również moralnych pokładów siły. Zabić człowieczeństwo. Wychować równą sobie bestię. Zwykłe zwierzę. Żegnaj się z nadzieją, Polaczku. Europejczyku. Człowieku.

„Polaku powiedz Polsce żeśmy tutaj zgnili”. Rymkiewicz, pisząc te słowa, i wzmacniając pozornie swój przekaz, przekaz rozpaczy, jednocześnie pozornie zaprzecza sobie. Pisząc o poległych: „Aż przyjdzie dzień Te groby znowu się otworzą / Wejdziemy na ten cmentarz pod ojczystą zorzą // I Ordon weźmie w dłonie szablę połamaną // A z tych grobów to wtedy czyi zmarli wstaną”. Czyi zmarli? I jedni, i drudzy. Ale sądzeni będą z tego, jakimi byli ludźmi. Ile dobra po sobie zostawili. A nie z tego, po której stronie barykady stawali. Choćby najdzielniej. „Po cośmy tu ginęli? – pytają popioły”. Rymkiewicz zdaje się głosić zwycięstwo żywiołu bezmyślnej, na okrętkę powtarzającej swoje rytmy przyrody. Wieszczy zwycięstwo bezrozumnej niepamięci żywiołu nad pamięcią osoby, nad pamięcią wspólnoty. Zapomnimy swoich bohaterów? Wolne żarty! Jedno hasło łączyło WSZYSTKICH uczestników marszu 11 listopada. „Chwała bohaterom!”. Wody, sarny, wiecznotrwałe jagody, rzeczywiście będą tak pachniały aż do końca świata. Zgoda, ale człowiek, wprowadziwszy w przyrodę pamięć, historię, wyprostował bezduszne koło karmy w linię prostą. Linię wiodącą od Alfy do Omegi. Nasz Pan przyszedł w środku czasu i przyjdzie, gdy czas się skończy. Adwentowe czekanie to nie tylko wyglądanie Jezuska.

A tu na każdej karcie tego genialnego tomu: „stryczki”, „zbiorowe mogiły”, „brzozowe gaje” – czy ich w naszej historii nie było? Były, tak, jeszcze jęki słychać nad jeziorem. Tak: „Twoja stolica cieni / a wszyscy powieszeni”. I co z tego. Powiem jeszcze tyle: dopiero w pełni – wewnętrznie i zewnętrznie – wolnym kraju będziemy mogli palić świeczki na rosyjskich, tatarskich i niemieckich grobach. Nieprzymuszani.

Święta Ruś?
Przodkowie święci są tylko dla pogan. Dla chrześcijan tylko Bóg jest święty. Jak przypomina Alain Besançon, jeden z niewielu znawców Azji, poza Ziemią Świętą, jedynie Rosjanie odważyli się nazwać swój kraj Świętą Rusią. A my? Mickiewicz powtórzył ich świętokradczy gest. Mesjanizm jednak nie jest rozwiązaniem.

Mógłbym dziś wypełnić wszystkie kolumny naszej gazety poruszeniami myśli i serca wywołanymi tą lekturą. Mickiewicz, duchy wszystkich naszych wielkich przodków, mają godnego siebie rozmówcę. Jarosław Marek Rymkiewicz wprowadza nas na polską górę Tabor. Możemy dzięki niemu rozmawiać z żywymi bohaterami i wieszczami polskości. Choć potrzeba nam czego innego. Dziś Polska musi dać wieszczów ludzkości. Proroków, którzy pójdą w pogański świat Indii, Japonii, Chin, Europy i Rosji. Głosząc Jezusa, a nie polskość, łacińskość, europejskość czy siebie.
„Ulica Mandelsztama” to pierwsza książka Jarosława Marka Rymkiewicza wydana w podziemiu w 1983 r. Wiersz „Reduta Ordona” powstał w październiku 1979 r.

Jarosław Marek Rymkiewicz napisał tom wierszy genialnych, czytałem je dwadzieścia pięć lat temu. Dopiero teraz zaczynam je rozumieć. Cóż, Ordon nie popełnił samobójstwa na sposób Winkelrieda. Nie zabrał z tego świata ze sobą pół batalionu azjatyckich agresorów. Popełnił samobójstwo we Florencji. Ale to, że narodowe mitologie czasami są tylko mitologiami, niczego tak naprawdę nie zmienia. Bo nasza opowieść nie jest partykularna. Mówi o tym mocno Wojciech Wencel. Jesteśmy Polakami i nie lękamy się niczego, bo jesteśmy katolikami. Kościół katolicki znaczy: powszechny, uniwersalny. Nie głosimy kolejnej ideologii, utopii. Mesjanizm jest nieporozumieniem. Ale nie oznacza to zwycięstwa rozpaczy. Cóż, że czasami „kruszą się pękają nasze orły szare / Te czaszki które Bóg miał przyjąć jak ofiarę // Jeśli jesteś Polakiem nie mów ani słowa / Patrz toczy się wśród liści twoja ścięta głowa”. I cóż z tego.

W dzisiejszych fragmentach Biblii, które Kościół daje nam do odczytania (Mt 11, 11–15), Jezus mówi o Janie Chrzcicielu. Czy na próżno potoczyła się jego głowa? Dlatego tak się boją, dlatego bezczeszczą ciała, bo nic duszy zrobić nie mogą. My nie toczymy wojny przeciwko krwi i ciału. Nie nienawidzimy Rosjan. Wiemy, że jest ktoś, kto żongluje naszymi słabościami. Ich słabościami też. I znając swoją słabość, potrafię w tych rakarzach, w tych oprawcach zapijających rozpacz denaturatem czy zgrabną brandy widzieć biednych ludzi. Spętanych nie-ludzką kulturą. Wychowanych w cywilizacji, w której Patriarcha jest rabem cara.

Jest 5.58, mój młodszy syn, już po śniadaniu, zapina guziki białej koszuli, idzie na roraty. Również czterolatka, śpiewając, wkłada podkoszulek. Niełatwa sprawa. To nie ich siłą się dzieje. Przybijam z nimi piątkę. Nastolatki już w samochodzie. Będziemy gotowi.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Robert Tekieli
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo