Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Białoruś: Rosjanie, lubimy was, ale idziemy na zachód!

Dzisiaj mija miesiąc i tydzień od ogłoszenia przez białoruską Centralną Komisję Wyborczą oficjalnych wyników wyborów prezydenckich, które odbyły się po 26 latach nieprzerwanych rządów Alaksandra Łukaszenki. Warto je przypomnieć: Łukaszenka – 80,1 proc. głosów, Swiatłana Cichanouska – 10,1 proc. Frekwencja miała wynieść 84,28 proc. Niezależna organizacja licząca głosy wyborcze Głos (Hołas) wraz z inicjatywą Uczciwi Ludzie (Czesntynyje Liudi) uznała, że większość oddanych głosów na kandydatkę opozycji została nieuwzględniona. 

Przed wyborami na tejże platformie zarejestrowało się ponad milion ludzi 0 wyborców. Oddali oni głosy w następujący sposób: Cichanouska 5,4oc., Łukaszenka –1 proc. Oczywiste, że zarejestrowali się tam w olbrzymiej większości zwolennicy opozycji, niemniej jednak...

Łukaszenka wygasza strajki

Od wieczoru wyborczego w Mińsku i wielu innych miastach obwodowych, zwłaszcza w Grodnie, Homlu i Brześciu, a także w wielu rejonowych odbywają się codziennie masowe protesty lub pikiety uliczne. Ogłoszono także strajki lub akcje protestacyjne w wielkich państwowych firmach, takich jak: znajdujące się w Mińsku fabryka traktorów MTZ, fabryka ciężarówek MAZ, fabryka broni MZKT, koncern metalurgiczny BMZ w Żłobinie, fabryka nawozów potasowych Biełaruskalij w Soligorsku, fabryka pojazdów budowlanych Biełaz w Nowopołocku i petrochemia Naftan, również w Nowopołocku. Na razie Łukaszence udało się te strajki wygasić, co zewnętrzni obserwatorzy uznają za jego sukces. Eksperci uważają, że dla reżimu w Mińsku znacznie groźniejsze nawet od masowych protestów ulicznych były właśnie akcje strajkowe.

Najbardziej brutalne tłumienie protestów nastąpiło w trakcie pierwszych czterech dni protestu – od 9 do 12 sierpnia. Według oficjalnych danych MSW Białorusi aresztowano wówczas 6700 osób. Niezależne, krytyczne wobec władz centrum VIASNA na 1 września zidentyfikowało nazwiska 5148 osób aresztowanych w stolicy i 819 osób w innych miastach. Udokumentowano pobicie przez OMON i milicję oraz przypadki tortur u blisko pół tysiąca ludzi.

Punktowe represje i wymuszanie emigracji 

Po mniej więcej 100 godzinach najbardziej intensywnych aresztowań kolejne represje miały charakter punktowy. Dokonywano zatrzymań określonych liderów, np. przedstawicieli Rady Koordynacyjnej, którą powołali sztab wyborczy i sympatycy Swietłany Cichanouskiej. Rada liczyła siedmiu członków, przy czym 24 sierpnia zatrzymano dwóch z nich: Wolhę Kawalkową i Siarhieja Dylewskiego. Ten drugi był liderem komitetu strajkowego w mińskiej fabryce traktorów MTZ.

Białoruskie służby w ostatnim czasie działają według następującej taktyki: represje dawkuje się, aresztowania dotyczą najbardziej aktywnych działaczy i demonstrantów, ale – uwaga – raczej ze względów propagandowych unika się aresztowania kobiet. Powszechnie jednak zatrzymuje się niezależnych dziennikarzy, także reprezentantów mediów zagranicznych. Tylko w przypadku telewizji Biełsat, nadającej w języku białoruskim, a mającej siedzibę w Polsce i finansowanej przez polskie państwo, zatrzymano 49 dziennikarzy (stan na 14 września), w tym kilku reporterów wielokrotnie. Wiele razy zabierano akredytacje, taśmy i nagrania. Częstą praktyką było i jest blokowanie dostępu do internetu i mediów społecznościowych. 

Strategia reżimu w Mińsku polega, jak się wydaje, na pozbywaniu się z kraju najbardziej aktywnych działaczy opozycyjnych na zasadzie „niech szumią, ale za granicą”. W ten sposób chce się pozbawić protestów ich liderów, jednocześnie sugerując ich powiązania np. z Polską, w której już kilkaset osób (liczba ta systematycznie rośnie) uzyskało mniej lub bardziej formalny azyl polityczny. 

Polskie władze z kolei przyjęły rozsądną taktykę przyjmowania do kraju wszystkich osób, które zgłaszają represjie, zatrzymania itd. Oczywiście wielu liderów opozycji wyjechać – i w ten sposób pozbawić się wpływu na protesty – nie chce. Podawano przykład zatrzymanej w Mińsku przez „nieznanych sprawców” Marii Kolesnikowej, którą wywieziono na granicę z Ukrainą, aby ją wyrzucić z Białorusi, ale ona odmówiła wyjazdu z kraju, podarła nawet paszport, aby to uniemożliwić...

Idea jagiellońska? Nie, zwykły pragmatyzm 

Wspomniałem już o nastawieniu władz polskich. Warto przypomnieć ogłoszony przez rząd RP Plan Solidarności dla Białorusi. Składa się on z pięciu punktów: 1) wsparcie dla osób represjonowanych, 2) program stypendialny, 3) ułatwienia przy wjeździe do Polski i dostępie do rynku pracy, 4) pomoc niezależnym mediom, 5) program organizacji pozarządowych wspierających społeczeństwo obywatelskie na Białorusi i białoruskie niezależne media.
Ów Plan Solidarności dla Białorusi ma kosztować polskiego podatnika 50 mln zł. Jeżeli jego efektem będzie zwiększenie bezpieczeństwa Polski i zmniejszenie – oby! – wpływów rosyjskich w tym kraju, to nie jest to wysoka cena.

Polska graniczy z Białorusią jako jeden z trzech krajów członkowskich UE, oprócz Litwy i Łotwy, ma więc szczególną rolę do odegrania w procesie, który określiłbym jako westernizację Mińska. Nie jest to proces ani łatwy, ani krótki – zajmie całe lata. Warto porównywać Białoruś z Ukrainą, jednak z założeniem, że gdy chodzi o stosunek do Rosji, oba społeczeństwa różnią się w tej sprawie, także w wymiarze historycznym. Tradycje antysowieckie i antyrosyjskie na Ukrainie były i są dużo większe i powszechniejsze niż na Białorusi. 

Gdy w zeszłym tygodniu w Brukseli, na placu Luksemburskim znajdującym się tuż przed siedzibą Parlamentu Europejskiego, uczestniczyłem w demonstracji solidarności z Białorusią i przemawiałem tam wraz z nielicznymi europosłami, głównie z krajów bałtyckich (z Europy Zachodniej stawiła się jedna europosłanka), to widziałem plakaty w języku rosyjskim, których treść sprowadzała się do stwierdzenia: „Rosjanie, jesteście okay, lubimy was, kochamy, ale nie wtrącajcie się w nasze sprawy”. To nie taktyka. To nie dyplomacja. To stwierdzenie faktu. 

Ta swoista bliskość kulturowa, językowa i historyczna jest niepodważalna – ale nie oznacza wcale, że Białoruś nie może się znaleźć w strefie wpływów Zachodu (w tym w dużej mierze Polski). Jest to jednak proces trudniejszy albo znacznie trudniejszy niż w przypadku Ukrainy. Trzeba jednak o to zabiegać. Nie chodzi o prometeizm czy ideę jagiellońską, ale o polski narodowy interes polegający na oddzieleniu nas od Rosji buforem w postaci realnie suwerennych państw.
 

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Ryszard Czarnecki
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo