Podziel się swoim 1,5% podatku na wsparcie mediów Strefy Wolnego Słowa. Dziękujemy za solidarność! Dowiedz się więcej »

Cichanouska o protestach na Białorusi: Moja rola to oddać narodowi co zostało im skradzione - głos i władzę

Żyjąc pod obecną administracją Białorusini byli upokarzani i prześladowani. Reżim traktował wszystkich obywateli jak służących. Białorusi nie mieli głosu i nikt nie wierzył, że ten stan ulegnie zmianie - mówiła liderka białoruskiej opozycji Swiatłana Cichanouska.

Swiatłana Cichanouska, Mateusz Morawiecki
twitter.com/PremierRP

Podczas swojego wykładu na Uniwersytecie Warszawskim liderka białoruskiej opozycji podkreślała, że "kilka miesięcy temu jeszcze nie mogłabym sobie wyobrazić, że znajdzie się w takiej sytuacji i że będzie przemawiać w imieniu swego narodu".

"Nie byłam zaangażowana w politykę. Podobnie jak wielu innych Białorusinów żyłam po prostu swoim życiem"

- mówiła dodając, że przez wiele lat nie wiedziała, co się dzieje na zewnątrz. "Kiedy się dowiedziałam - po prostu otworzyły mi się oczy" - powiedziała Cichanouska.

Zaznaczyła, że wszystko zaczęło się od jej męża Siarhieja Cichanouskiego, który na platformie YouTube uruchomił swój kanał, na którym mówił o sytuacji na Białorusi. "Za pośrednictwem tych filmów dowiedziałam się o sytuacji w naszym kraju. Wiedziałam o korupcji, o nieprawidłowościach, o niesprawiedliwości" - wymieniała. "Razem z nim i innymi Białorusinami uprzytomniłam sobie, że stabilność Białorusi to jest po prostu mit" - podkreślała.

"Przez wiele lat żyjąc pod tą administracją Białorusi byli upokarzani i prześladowani. Reżim traktował wszystkich obywateli jak służących. Białorusi nie mieli głosu i najgorsza rzecz, jaka się zdarzyła, to, że nikt nie wierzył, że ten stan istniejący ulegnie zmianie" - powiedziała.

Cichanouska mówiła także, że ludzie zaufali jej mężowi. "On dał im coś więcej. Siarhiej dał im coś, czego władze dać nie mogły, a mianowicie dał im głos i szacunek do samych siebie" - podkreślała.

"To nie była moja walka, wtedy, w tamtych czasach, ale wszystko uległo zmianie, kiedy Siarhiej został zatrzymany przed kampanią wyborczą. Chodziło o to, żeby mu uniemożliwić ubieganie się o stanowisko prezydenta, żeby inni mieli takiej konkurencji. Wtedy zdecydowałam się pójść do Centralnej Komisji Wyborczej i zarejestrować moją grupę wyborców i ubieganie się o wybór na prezydenta. Uczyniłam to po prostu z miłości do mojego męża, żeby kontynuować jego dzieło"

- mówiła.

"To był mój wybór po tym wszystkim, żeby zostać liderem, ponieważ dzień po dniu zrozumiałam, że wszyscy ci ludzie, którzy uwierzyli mojemu mężowi, zaczęli wierzyć także mnie. Widziałam w ich oczach taką tęsknotę za zmianami, za przekształceniem kraju, za stworzeniem lepszych warunków dla ich dzieci. Nie mogłam z tego względu stać na uboczu " - zaznaczyła.

"Moja rola jest prosta: żeby dać narodowi białoruskiemu coś, oddać im coś, co zostało im skradzione - głos i władzę. Z tego względu konieczne są nowe wybory. Pewnej sierpniowej nocy Białorusinom ukradziono ich głos" - powiedziała liderka białoruskiej opozycji.

Według niej "nie ma wątpliwości, na kogo Białorusini chcieliby zagłosować".

"Jestem pewna, że zostałabym wybrana jako prezydent Białorusi, ale wszystkie te głosy zostały skradzione i nie mogę tego udowodnić, a więc Białorusini muszą stawić czoła i bronić tych głosów, które oddali"

- oświadczyła.

"Jesteśmy po środku naszej walki, nasze protesty zaczęły się w maju i nie ustaną. Minęliśmy już punkt bez powrotu. To był ten punkt, gdy nastąpiła wielka przemoc na ulicach w dniu 9 i 11 sierpnia. Ludzie byli bici na ulicach, niektórzy nawet byli brutalnie torturowani; 6 osób zostało zabitych na chwilę obecną" - podkreśliła.

Zwróciła uwagę, że wciąż nie wiadomo, co dzieje się z wieloma osobami. "Wiele osób nadal znajduje się w szpitalach, niektóre kobiety zostały zgwałcone. To był wielki szok dla całego narodu białoruskiego, ponieważ naprawdę nie spodziewalibyśmy się, że w naszym kraju może zdarzyć się taka przemoc" - zaznaczyła. "Teraz reżim usiłuje nas zdemoralizować i stłumić, ale wierzy tylko w siłę. My wierzymy w solidarność i w wizję nowej Białorusi" - powiedziała Cichanouska.

Mówiła również o tym, dlaczego protesty na Białorusi mają - według niej - unikatowy charakter. "Przede wszystkim z tego względu, że są kierowane przez kobiety. Nigdy nie widzieliśmy takiej przywódczej działalności kobiet na tę skalę" - oświadczyła.

Naród białoruski po latach opresji uzyskał wreszcie szansę wybicia się na niepodległość i zaprowadzenia demokracji; cała Europa, łącznie z Rosją może na tym tylko skorzystać

- wskazała na Uniwersytecie Warszawskim.

Występując na UW Cichanouska podkreśliła, że chciałaby, aby białoruskie uniwersytety stały się miejscem, gdzie ludzie są uczeni obywatelskiej, zaangażowanej postawy. Pozdrowiła "wszystkich uczniów i studentów, którzy protestują co dzień na Białorusi".

Cichanouska wskazała, że Polska przyjmuje od lat studentów z Białorusi. "Oni będą uczestniczyli w budowaniu nowej Białorusi" - stwierdziła.

"Niektórzy członkowie mojego zespołu są również absolwentami polskich uczelni"

– dodała liderka białoruskiej opozycji

 



Źródło: niezalezna.pl, PAP

 

#Swiatłana Cichanouska #Warszawa #Bialoruś #Polska #wybory

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
mg
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo