Miłośnik nazistów na listach Tuska » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Cały wywiad z prof. Łukaszem Szumowskim dla "Gazety Polskiej": Negowanie pandemii obraża pamięć ofiar

"Teorie spiskowe dotyczące koronawirusa przypominają fantastykę, która jest wyjątkowo kiepskiej jakości. I dodatkowo jest groźna dla ludzi. Promowanie takiej negacji bezpośrednio uderza w pamięć zmarłych pacjentów oraz lekarzy, którzy walczyli o życie innych, jednak stracili swoje" – mówi Łukasz Szumowski w wywiadzie dla "Gazety Polskiej" - ostatnim, którego udzielił jako minister zdrowia.

Prof. Łukasz Szumowski
Zbigniew Kaczmarek/Gazeta Polska

Panie Profesorze, cały świat mówi dziś o szczepionce na koronawirusa. Rosjanie twierdzą, że już ją mają. Przebadano 76 osób i stwierdzono, że wszystko jest w porządku, więc szczepionka zostanie podana innym. Jak Pan to ocenia?

Poczekałbym na wyniki badań klinicznych. 76 osób to nie jest jeszcze poważne badanie kliniczne. Wiemy, że grupa naukowców z USA mówi o późnej jesieni czy o początku przyszłego roku. Myślę, że to właśnie będzie najszybszy możliwy termin, kiedy ta szczepionka będzie odpowiednio przebadana. Nie możemy przecież proponować ludziom substancji, której działania uboczne nie są do końca znane. Potrzebny jest czas, by móc wszystko sprawdzić.

Czas jest potrzebny nie tylko na wynalezienie szczepionki, lecz także na jej wyprodukowanie.

Na szczęście w ośrodkach, które tym się zajmują, różne zadania są wykonywane równocześnie. Myślę, że już są przygotowywane linie produkcyjne dla szczepionki. Realnym terminem jej ostatecznego wprowadzenia będzie wiosna przyszłego roku. Wtedy dopiero zyskamy konkretny wpływ na epidemię.

Niektóre państwa, na przykład Indie czy Chiny, zamierzają wprowadzać szczepionki, które prawdopodobnie nie zostały odpowiednio przetestowane. Jakie mogą być tego konsekwencje?

Jeżeli ludziom zostanie podana nieprzetestowana szczepionka, to niewątpliwie pojawi się bardzo dużo odczynów poszczepiennych, powikłań. Najczęściej mamy do czynienia z łagodnymi skutkami tego typu, ale jednak niesie to zagrożenie dla życia ludzi. Podejmowanie takiego ryzyka jest niedopuszczalne. W Polsce nie będziemy stawiali interesu ogółu przed dobrem człowieka jako jednostki. Liczy się życie i zdrowie każdego Polaka. Nie ma takiej możliwości, by zaproponować ludziom coś niesprawdzonego i wątpliwego.

Czy jest możliwe, że nie do końca przetestowana szczepionka przyczyni się do zwiększenia epidemii?

To mało prawdopodobne, takie rzeczy obecnie raczej się nie zdarzają. Do takich sytuacji dochodziło w przeszłości, jednak to były inne czasy. Nie dysponowano wówczas wiedzą, która jest dostępna dziś.

Jak ma wyglądać system szczepień w Polsce? Kto będzie szczepiony?

Zaczniemy oczywiście od medyków, to oni są swoistym wojskiem w czasie epidemii. Zaszczepieni zostaną również pracownicy służb mundurowych, osoby starsze i te, które cierpią na choroby przewlekłe. Ci ludzie powinny mieć dostęp do szczepionki w pierwszej kolejności. Chodzi bowiem o to, by zabezpieczyć przede wszystkim najsłabszych.

W przeszłości m.in. w Afryce szczepiono ludzi na terenie wokół ognisk zakażeń. Czy w Polsce zostanie przyjęta podobna metoda?

Nie, ponieważ bierzemy pod uwagę mobilność, która w obecnych czasach jest bardzo rozwinięta. W tej chwili źródłem rozprzestrzeniania się epidemii są często duże huby komunikacyjne. W związku z tym mamy do czynienia z ogromnym terytorium. Szczepienia będą oczywiście zalecane dla wszystkich, ale raczej nie będą obowiązkowe dla całej populacji. Mogą być obowiązkowe dla osób, które funkcjonują na pewnym obszarze, gdzie ryzyko transmisji będzie bardzo duże. To, czy będą obowiązkowe, zależy w głównej mierze od profilu bezpieczeństwa tej szczepionki. Jak mówiłem, nikt nie zgodzi się na wprowadzenie produktu, który nie został odpowiednio sprawdzony.

Obecnie zalecane są natomiast szczepienia przeciwko grypie. W jaki sposób mają one pomóc, gdy chodzi o walkę z koronawirusem?

Im mniej osób trafi jesienią do przychodni i szpitali z objawami grypy, tym lepiej i bezpieczniej choćby dla tych placówek medycznych. Jeżeli będziemy mieli pacjentów, którzy przyjdą i z koronawirusem, i z grypą, to będą się dodatkowo wzajemnie zakażać. To bardzo niebezpieczne, ale to również problem logistyczny dla systemu ochrony zdrowia. Należy jednak podkreślić, że na szczęście wiosna tego roku pokazała, iż te proste zasady bezpieczeństwa, czyli m.in. maseczki, spowodowały spadek zachorowań również na inne choroby, w tym na grypę. Jeśli więc będziemy stosowali się do zasad, to tym razem również liczba chorych na grypę będzie nieco mniejsza. 

Jak długo od pojawienia się szczepionki poczekamy na moment, w którym będziemy mogli stwierdzić, że nie trzeba się bać koronawirusa? Kiedy powiemy, że to wirus, który da się łatwo opanować?

To niestety futurologia. Wiele razy eksperci zmieniali zdanie w sprawie epidemii. Mówiono, że nie dotrze do Europy, następnie twierdzono, że będzie sezonowa, później wycofano się z tego. Jest duża doza niepewności, ale mówi się o tym, że ten koronawirus pozostanie z nami i co jakiś czas będzie wracał. Jeśli jednak będziemy dysponowali szczepionką i lekami, to jego żniwo nie będzie sięgało tysięcy zmarłych, lecz najwyżej dziesiątek ofiar w skali kraju.

Pojawia się wiele teorii, które negują istnienie tego wirusa. Z psychologicznego punktu widzenia wydają się one uzasadnione, ponieważ często zdarza się, że ludzie, nie mogąc poradzić sobie z problemem przez dłuższy czas, wypierają go ze świadomości. 

Pamiętajmy, że z powodu koronawirusa w Polsce zmarło drastycznie więcej osób niż na grypę. Nie można fałszować rzeczywistości. Proponuję, żeby autorzy takich teorii przeprowadzili wywiad z rodzinami ofiar. Myślę, że pozwoli im to spojrzeć inaczej na tragedię tych osób. Promowanie takiej negacji bezpośrednio uderza w pamięć zmarłych pacjentów oraz lekarzy, którzy walczyli o życie innych, jednak stracili swoje. Mówienie, że to wymysł, jest po prostu nieuczciwe, niegodne i oczywiście groźne. Ludzie są zmęczeni obostrzeniami i nie można się temu dziwić, jednak zwracam uwagę, że gdy w takiej sytuacji ktoś rzuca hasło negujące epidemię, którą mieli rzekomo wymyślić politycy, to reakcja może być niebezpieczna. Te teorie przypominają fantastykę. Jestem fanem fantastyki, jednak ta jest wyjątkowo kiepskiej jakości. I dodatkowo jest groźna dla ludzi. 

Przejdźmy do sprawy długofalowych skutków koronawirusa. Znamy teorię, według której osoby, które przeszły chorobę łagodnie i wyzdrowiały, mogą zmagać się z groźnymi skutkami w przyszłości.

Tak, mogą pojawić się one dopiero po pewnym czasie, choć wciąż nie jest to pewne. Może wystąpić zwłóknienie płuc nawet u pacjentów bezobjawowych, które prowadzi do przeszczepu płuc. Każdy wirus może uszkadzać różne organy, ale mamy obecnie jeszcze zbyt mało danych, żeby móc dokładnie stwierdzić, które narządy ucierpią. To nowa choroba. Na pewno w przyszłości powstanie wiele publikacji na temat skutków koronawirusa.

Jeżeli ten wirus zostanie z nami, to zmieni się sposób funkcjonowania społeczeństw?

Uważam, że zmiany będą radykalne. Fakt, że doszło do tej epidemii, zmieni sposób komunikowania się, spędzania wolnego czasu. Możliwe, że duża część ludzi zechce więcej czasu spędzać w gronie rodziny. Myślę też, że zmieni się spojrzenie na kwestię noszenia maseczek. Pamiętajmy, że im większe zagęszczenie ludzi, więcej kontaktu bezpośredniego, tym lepsze warunki dla wirusów. Popatrzmy na Azję, gdzie maseczki stały się czymś zupełnie normalnym, weszły do kultury. Zapewne również w Europie zaczną wchodzić do kultury już niedługo. 

Widać również, że zmienia się spojrzenie na rolę gospodarki i służby zdrowia. Zmieniają się priorytety, więcej środków państwo przeznacza na badania. 

Zwrócę tu uwagę na nasze wcześniejsze reformy. Szczęście sprzyja odważnym i rozsądnie działającym, a rozsądek sprzyja szczęściu. Gdybyśmy nie doprowadzili do pionizacji inspekcji sanitarnej, to nadal każda powiatowa stacja podlegałaby pod inny samorząd, co w kontekście sprawnego zarządzania byłoby groźne w czasach epidemii. Na szczęście zrobiliśmy to tuż przed początkiem koronawirusa. To pokazuje, że te działania, które wprowadzaliśmy, nie wiedząc wówczas, jak rozwinie się sytuacja z koronawirusem, były wręcz uszyte na miarę sytuacji kryzysowej. Dziś jest oczywiste, że inspekcja sanitarna, która przez wiele lat była traktowana po macoszemu, jest jednym z kluczowych elementów bezpieczeństwa państwa. Dlatego ją dofinansowujemy, digitalizujemy, informatyzujemy. Rozwija się również informatyzacja na innych płaszczyznach. Gdyby nie e-recepty, e-zwolnienia, porady telemedyczne, to wyobraźmy sobie naszą sytuację, w której pacjenci przychodziliby do przychodni choćby po przedłużenie recepty. Mielibyśmy znacznie więcej chorych niż obecnie. To byłby prawdziwy horror.

Obecnie horroru nie ma, ale liczba zakażonych wzrosła, choć jest lato.

To jedna z tych rzeczy, które zostały błędnie ocenione przez ekspertów, którzy jeszcze na wiosnę mówili, że promieniowanie UV powoduje, iż wirus przenosi się w mniejszym stopniu. Okazuje się, że niestety natura jest bardziej skomplikowana, niż nam się wydaje. Moim zdaniem dużą rolę odegrał czynnik psychologiczny, zmęczenie obostrzeniami, wakacje i wynikające z tego trudności z dystansowaniem. Wczesną wiosną łatwiej było zaakceptować zasłanianie twarzy. Poza tym ludzie chcieli poczuć się swobodnie, więc zaczęli chodzić do restauracji, na bulwary. Oprócz tego rozpoczął się sezon weselny. Na weselach kontakt fizyczny jest czymś naturalnym. Te sytuacje niestety powodują, że wirus z łatwością się przenosi. Nie możemy całkowicie zakazać organizowania wesel. Było to możliwe na początku, jednak nie da się trzymać kraju w kwarantannie przez rok. Chcemy więc podejść do tego tematu rozsądnie i zmniejszyć ryzyko poprzez ograniczenie liczby osób na weselach, rejestrację listy gości, by móc później trafić do ewentualnych zakażonych. Sanepid zyska również możliwość większej kontroli. Dzięki rejestrowi będzie można sprawdzić, czy na danej imprezie rzeczywiście bawi się tyle osób, ile zostało zgłoszonych. Ta kontrola musi być traktowana poważnie. Czasami konieczne są mandaty.

Ale można wyjechać z „czerwonego” powiatu i zorganizować wesele w takim, który nie jest objęty uciążliwymi restrykcjami.

Nie możemy wprowadzić takich restrykcji i takiej szczelności obostrzeń, by ludzie przestali się przemieszczać. To nierealne. Gdyby obostrzenia były wprowadzone w całym województwie, to niektórzy stwierdziliby, że trzeba wyjechać poza granicę tego województwa. Praktyka pokazuje, że te wesela w większości nie są jednak przenoszone, lecz ograniczane. Bawią się na nich bowiem na ogół społeczności lokalne, rodziny. Wesela z założenia odbywają się w określonym otoczeniu. Tu w dużej mierze chodzi też o naszą ludzką odpowiedzialność.

Cofnijmy się do wiosny. Baliśmy się, że jeżeli nie wprowadzimy obostrzeń, to będzie bardzo źle. Wydaje się, że ograniczenia były wprowadzane na większą epidemię, a okazało się, że sytuacja nie jest aż tak przerażająca, jak przewidywano. 

Odwrócę tę myśl. Dzięki drastycznym ograniczeniom udało się uchronić Polskę przed scenariuszem włoskim. We Włoszech ludzie umierali, ponieważ liczba chorych była tak duża, że brakowało respiratorów, więc pacjenci po prostu się dusili. My dzięki naszym szybkim decyzjom uniknęliśmy drastycznych wzrostów zachorowań i drastycznego obciążenia służby zdrowia.

Mówię o tym, ponieważ na nas robi wrażenie sytuacja, w której mamy kilkaset zakażeń. A przecież baliśmy się, że będzie znacznie gorzej.

Dlatego należy podkreślić, że obecna sytuacja absolutnie nie jest tragiczna. Nasz system jest obecnie wydolny, jesteśmy przygotowani na gorszy scenariusz. Mamy gotowe procedury, zbudowaliśmy ogromną bazę laboratoriów, szpitale jednoimienne, izolatoria. Obserwowany wzrost liczby chorych jest jednak sygnałem ostrzegawczym i powinien zmobilizować nas do przestrzegania zasad higieny i dystansowania. 

Przejdźmy do polityki i Pana planów na przyszłość. Zobaczymy Pana w przyszłym rządzie?

To decyzja premiera Mateusza Morawieckiego, prezesa Jarosława Kaczyńskiego, a także koalicjantów. To gdybanie. Oczywiste jest to, że każdy minister musi być w każdej chwili gotowy zarówno na odejście, jak i na kontynuowanie pracy. Ludzie bardzo się tym emocjonują, jednak rzeczywistość jest taka, że po pewnym czasie przestaje to budzić niepokój ministrów, ponieważ do zmiany może dojść w każdej chwili.

Jest Pan zmęczony walką z epidemią?

Trudno nie być. Każdy byłby zmęczony w obecnej sytuacji. Męczący jest m.in. tryb tej pracy. Najbardziej jednak jestem zmęczony bezpodstawnymi oskarżeniami i hejtem. Ale z drugiej strony udało się zrobić bardzo dużo fantastycznych rzeczy, o których mniej się teraz mówi, choćby w sprawach onkologii, refundacji leków, chorób rzadkich. Teraz jest wyzwanie związane z koronawirusem. Udało się uniknąć dziesiątków tysięcy zgonów i to również daje energię do pracy. Pracując w szpitalu, często byłem zmęczony i sfrustrowany, ale gdy udało się uratować pacjenta, to był to swego rodzaju kopniak energetyczny do dalszej pracy.

Gdy rozmawialiśmy w marcu, mówił Pan, że nie spodziewał się, iż będzie to praca w takich warunkach. Otrzymał Pan resort z problemami ekonomiczno-społecznymi, a przyszła de facto wojna. 

To ryzyko służby publicznej.

 



Źródło: niezalezna.pl, Gazeta Polska

 

#Łukasz Szumowski

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Tomasz Sakiewicz,Hubert Kowalski
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo