Ze słów płk. Szeląga ktoś może wysnuć wniosek, że spektrometr reaguje tak samo na bardzo wiele cząsteczek i że używając go, można łatwo pomylić z trotylem byle kosmetyk czy związek chemiczny z gleby. To nie jest prawda. Gdyby tak było, spektrometrów ruchliwości jonów nie używano by powszechnie jako detektorów materiałów wybuchowych na lotniskach czy w innych sytuacjach, narkotyków lub skażeń gazami trującymi.
„W toku oględzin wykorzystywano spektrometry ruchliwości jonów. Urządzenie rejestruje cząsteczki o takiej masie jak trotyl. Może tak samo reagować na trotyl, jak i na kosmetyki czy związki chemiczne z gleby. (…) Pozytywny sygnał wskazywał, które elementy badać. Dopiero po badaniu laboratoryjnym ich wyniki mogą podkreślić lub wykluczyć związek chemiczny. Zabezpieczono kilkaset próbek. Dopiero przeprowadzone badania laboratoryjne mogą wykluczyć bądź potwierdzić wskazania” – stwierdził Wojskowy Prokurator Okręgowy płk Ireneusz Szeląg, komentując doniesienie „Rzeczpospolitej” o znalezieniu śladów trotylu we wraku tupolewa w Smoleńsku.
Otóż jeśli rzeczywiście wykorzystywano spektrometry ruchliwości jonów, to z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że to jednak były ślady trotylu, a nie innego związku chemicznego, choć oczywiście pewna możliwość pomyłki istnieje.
Ze słów płk. Szeląga ktoś może wysnuć wniosek, że spektrometr reaguje tak samo na bardzo wiele cząsteczek i że używając go, można łatwo pomylić z trotylem byle kosmetyk czy związek chemiczny z gleby. To nie jest prawda. Gdyby tak było, spektrometrów ruchliwości jonów
nie używano by powszechnie jako detektorów materiałów wybuchowych na lotniskach czy w innych sytuacjach, narkotyków lub skażeń gazami trującymi.
Zdarzają się wprawdzie „fałszywe alarmy”, ale
nie wzbudza ich aż tak wiele substancji.
Eksperyment dokonany przez chemików z Washington State University pokazał, że z siedemnastu substancji wybranych z uwagi na podobieństwo struktury chemicznej do trotylu (składników kosmetyków, pestycydów, produktów ubocznych spalania tytoniu oraz zanieczyszczeń powietrza) i spodziewane z tego powodu prawdopodobieństwo „fałszywych alarmów” tylko siedem (pięć zanieczyszczeń, jeden składnik kosmetyków i jeden pestycyd) wywołało w ogóle reakcję spektrometru.
Przy czym tylko jeden związek chemiczny z tych siedmiu – 4,6-dinitro-o-krezol – dawał podobny wygląd widma (z „pikiem” w tym samym miejscu) co trotyl.
Jednak i w tym przypadku jeden z parametrów nadal się różnił, tak że ostatecznie badacze doszli do wniosku, że
„możliwość fałszywego alarmu spowodowanego przez obecność tych 17 związków jest nieprawdopodobna”.
W wymienionym eksperymencie użyto wprawdzie spektrometru specjalnie skonstruowanego na uniwersytecie, podkreślając, że ograniczenia urządzeń komercyjnych bywają w rzeczywistości przyczyną fałszywych alarmów. Jednak nie jest z tymi urządzeniami aż tak źle.
Test przeprowadzony przez amerykański National Institute of Justice z udziałem spektrometru Itemiser
wykazał zero fałszywych alarmów przy wykrywaniu trotylu (używano do jego „zmylenia” pestycydu 3-metylo-4-nitrofenolu). Producent spektrometru Sabre 5000
chwali się wskaźnikiem fałszywych alarmów poniżej 1 proc. Niemiecki Institut für Umwelttechnologien podaje, że
ich przenośny spektrometr ma liczbę fałszywych alarmów poniżej 4 proc.
Tak więc
prawdopodobieństwo, że we wraku samolotu w Smoleńsku rzeczywiście znaleziono ślady trotylu, jest naprawdę duże. Tym bardziej, że kuzyn jednej z ofiar katastrofy zlecił na własną rękę badania pozostałych po niej rzeczy metodą analizy chemicznej laboratorium w USA.
W jednej z próbek znaleziono ślady trotylu.
Tytuł pochodzi od redakcji
Źródło: sierp.libertarianizm.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wczytuję ocenę...