Każdy piszący do prasy zna określenie deadline, czyli ostateczny termin, w którym materiał musi być dostarczony redakcji. Taki tytuł nosił też klasyczny film z 1952 r. z Humphreyem Bogartem grającym dziennikarza występującego przeciw wielkim tego świata.
Kiedyś bowiem dziennikarz był sumieniem społeczeństwa, przemawiającym w imieniu pozbawionych możliwości wypowiedzenia swego zdania. Dlatego tak często był bohaterem filmów zbierających masową widownię nie tylko w USA, bo głód prawdy jest powszechny, a jej zdolność przebicia się na pierwsze strony gazet – znikoma. Dziś jest ostateczny termin, byśmy wyczyścili media, bo większość ich właścicieli nie wyraża stanowiska „milczącej większości”, ale zajmuje się jej intensywnym kneblowaniem w interesie potężnych korporacji i obcych rządów. Skandaliczny poziom wykupionych przez kapitał niemiecki, polskich tylko z nazwy i języka brukowców nie tylko sięgnął bruku, lecz przebił go i ugrzązł w smrodliwym trzęsawisku. Musimy to bagno pełne gadów osuszyć, bo sprawdzi się kolejna ponura prognoza Orwella: „Im dalej społeczeństwo dryfuje od prawdy, tym bardziej nienawidzi tych, którzy ją głoszą. Prawda jest nową mową nienawiści”.