Cieszę się, że żyję w kraju, w którym leczeni są wszyscy chorzy na COVID-19, a nie tylko „społecznie użyteczni”, tak jak w Hiszpanii. Cieszę się, że żyję w państwie, w którym starsi ludzie mogą liczyć na pomoc instytucji państwowych i służb, gdy zachorują, a nie są pozostawiani samym sobie, jak w wielu krajach Europy Zachodniej.
Cieszę się, że według analiz międzynarodowych instytutów moja ojczyzna jest w czołówce tych państw, które podczas pandemii ratowały ludzi przed śmiercią w samotności. Cieszę się, że w moim kraju nikogo nie odłączono od respiratora, jak we Włoszech. Cieszę się, że żyję w państwie, w którym liczba zmarłych z powodu pandemii na milion mieszkańców jest 29 razy mniejsza niż w kraju, w którym pracuję, czyli w Belgii, i jest jedną z najniższych w Europie. Cieszę się, że żyję w kraju, w którym wspiera się finansowo rodziny poprzez 500+ i wyprawki szkolne – którego to systemu zazdroszczą nam w wielu krajach, a niektóre z nich już się na nas wzorują. Cieszę się, że mój kraj na szczytach ONZ wraz z USA, Brazylią, Węgrami opowiada się za ochroną życia. Cieszę się, że żyję w kraju, do którego nie wpuszcza się bezmyślnie emigrantów spoza Europy, tylko dlatego, że chce tego UE.