W Izraelu trwa dochodzenie w sprawie zakupionych dla personelu medycznego 1,5 mln filtrujących maseczek typu N95, które okazały się być jednorazową ochroną najprostszego rodzaju, niespełniającą wymaganych norm - informują dziś tamtejsze media.
W kwietniu ministerstwo obrony zamówiło dla resortu zdrowia około 1,5 mln maseczek N95 od izraelskiego importera, który rzekomo nabył je za granicą. Państwo zapłaciło za pośrednictwem krajowego rejestru zamówień zaliczkę w wysokości 5 mln szekli (ok. 5,7 mln złotych) - informuje dziennik „Israel Hajom”.
Według telewizji Keszet 12, „w środę rano stało się jasne, że podejrzany importer okłamał państwo”. W materiale wideo pokazano kartony opisane w języku chińskim i angielskim jako zawierające N95, a wypełnione cieniutkimi maseczkami bez filtrów, których nie sposób dopasować ciasno do twarzy.
Po pojawieniu się podejrzeń dystrybucję maseczek odwołano. Niespełniające norm maseczki zostały wykryte w czasie kontroli jakości po przybyciu do Izraela i nie zostały przekazane zespołom medycznym - podkreśliły policja i ministerstwo obrony we wspólnym oświadczeniu, dodając, że przesłuchano już dwóch podejrzanych.
„Podejrzewa się, że importer próbował przedstawić ministerstwu fałszywe oświadczenie co do jakości maseczek”
- dodano.
Podczas kontroli dostaw znaleziono tysiące niepełnowartościowych maseczek - zaznacza Keszet 12.