

O tym, że Wojskowa Prokuratura Okręgowa w Warszawie zadecydowała o tym, że konieczne będą dwie ekshumacje, pisaliśmy w ubiegłym tygodniu. Rodzina Anny Walentynowicz stwierdziła, że dokumentacja medyczna przekazana przez stronę rosyjską nie pasuje do tragicznie zmarłej.
– To jest bardzo bolesne dla rodziny. To pierwsza tego typu ekshumacja, która odbywa się w dwóch miejscach – mówi „Gazecie Polskiej Codziennie" Stefan Hambura, pełnomocnik rodziny Anny Walentynowicz. – Cała sprawa jest na tyle poważna, że można jej nadać wymiar europejski, jeśli nie światowy. To „Anna Solidarność", jak nazwał ją prof. Sławomir Cenckiewicz, zatrzymała strajkujących w Stoczni Gdańskiej. To smutne, że musi ona walczyć również po śmierci. Liczę na media. Mam nadzieję, że będą przyglądały się tej sprawie – dodaje.
– To jest niebywałe, na jakie obciążenia skazano wiele rodzin zmarłych w tragedii smoleńskiej, nawet tych rodzin, które teraz przeżywają to w milczeniu i nie pojawiają się w mediach – mówi „Codziennej" Jacek Świat, mąż tragicznie zmarłej w Smoleńsku Aleksandry Natalli-Świat. – Jednak nie mam wątpliwości, że też swój dramat przeżywają. To wszystko, co się dzieje, to co najmniej barbarzyństwo – dodaje poseł PiS.

Pierwsza z ekshumacji przewidziana jest na poniedziałek rano w Gdańsku. Rodzina Anny Walentynowicz: syn Janusz i wnuk Piotr, oraz ich pełnomocnik mec. Stefan Hambura pojadą do Zakładu Medycyny Sądowej w Bydgoszczy w specjalnym konwoju zorganizowanym przez prokuraturę wojskową. Następnego dnia wyruszą do Warszawy, gdzie na warszawskich Powązkach nad ranem odbędzie się druga ekshumacja.
Wczoraj mec. Stefan Hambura dowiedział się, że do zbadania ekshumowanych szczątków nie zostanie użyty rentgen. Taką decyzję podjęli prowadzący śledztwo smoleńskie prokuratorzy z Wojskowej Prokuratury Okręgowej w Warszawie. Wojskowi śledczy nie zgodzili się także tym razem na udział w badaniach dr. Michaela Badena, światowej sławy patologa.