Clifford Chance i kagiebiści od remontu Tu-154 » czytaj więcej w Gazecie Polskiej! Więcej »

Kryptograf w służbie Polsce

Uniezależnił Służbę Kontrwywiadu Wojskowego od firm rosyjskich i wyeliminował ich wpływ na urzędy centralne, w tym na Kancelarię Prezydenta.

Uniezależnił Służbę Kontrwywiadu Wojskowego od firm rosyjskich i wyeliminował ich wpływ na urzędy centralne, w tym na Kancelarię Prezydenta. Stawiał sprawę jasno: jego zadaniem jest stworzenie polskiego systemu kryptograficznego i oparcie go na narodowym systemie teleinformatycznym.

Jerzy Urbanowicz był matematykiem, nauczycielem akademickim, kryptografem, działaczem politycznym, ale przede wszystkim był wielkim polskim patriotą. To dlatego współorganizował Solidarność w Warszawie, wstąpił do Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego, a potem działał w Prawie i Sprawiedliwości. To dlatego współtworzył Służbę Kontrwywiadu Wojskowego, poświęcił wiele czasu budowie narodowego systemu kryptograficznego, a ostatnio kierował sekretariatem naukowym konferencji smoleńskiej. Był też wydawcą dzieł zebranych swojego mistrza prof. Andrzeja Schinzela i pracy zbiorowej poświęconej Janowi Olszewskiemu w 80. rocznicę urodzin. Prezydent Lech Kaczyński odznaczył Jerzego Urbanowicza Złotym Krzyżem Zasługi.

Cień śmierci...

Był tak żywotny i wielostronny, że wciąż nie sposób uwierzyć w jego śmierć. A przecież wielokrotnie wspominał, że cień śmierci krąży wokół niego. Miał świadomość zagrożeń i niebezpieczeństw. Wiedział, jak groźna dla przeciwników Polski była jego praca dla Służby Kontrwywiadu Wojskowego i Komisji Weryfikacyjnej, uparta obrona przedsiębiorstwa Exatel SA, prace nad narodowym systemem kryptograficznym, analizy demaskujące zagrożenie rosyjskie, a wreszcie ostatni raport mówiący o możliwości sfałszowania wyborów.

W ubiegłym roku Jerzy przeszedł poważną operację. Ale nie obawiał się o zdrowie, lecz o skutki działań nieznanych sprawców.

Był zmęczony ciągłym nękaniem za służbę Polsce, nie ustawał jednak i nie wypierał się swojej misji. Zasłabł w domu. W karetce doznał zawału. Drugi zawał nastąpił już w szpitalu, gdy oczekiwał na przyjęcie. Potem nastąpił wylew i śmierć. Mam nadzieję, że wszystko to zostanie dokładnie zbadane. Chcę wierzyć, że był to nieszczęśliwy zbieg okoliczności i nie doszło do żadnego zaniechania. Jerzy pracował ponad siły, jakby wiedział, że ma już niewiele czasu.

W służbie kontrwywiadu

Jerzy Urbanowicz miał gigantyczną wiedzę na temat polskiej teleinformatyki. Nikt chyba tak dobrze nie znał uwarunkowań technicznych i personalnych tworzącego się rynku teleinformatycznego. Dużą część tej wiedzy zebrał w raporcie napisanym latem 2006 r., który przekazał powstającej wówczas Służbie Kontrwywiadu Wojskowego. W służbie prof. Urbanowicz przejął odpowiedzialność za biuro szyfrów i bezpieczeństwo teleinformatyczne. Przede wszystkim uniezależnił służbę od firm rosyjskich i wyeliminował ich wpływ na urzędy centralne, w tym na Kancelarię Prezydenta. Stawiał sprawę jasno: Jego zadaniem jest stworzenie polskiego systemu kryptograficznego i oparcie go na narodowym systemie teleinformatycznym. Te zdawałoby się oczywiste cele napotykały przedtem na ogromne przeszkody. Po czasach zależności od Sowietów polska myśl kryptograficzna i polskie technologie zaczęły wypierać systemy narzucane mafijnymi metodami. Jak wskazywał Urbanowicz, zaczęło się wszystko od przekazywania kontraktów na informatyzację ludziom uzależnionym od służb komunistycznych, których kreowano na oligarchów. Później próbowano zniszczyć i sprzedać Telenergo (dzisiejszy Exatel) – jedyne przedsiębiorstwo zdolne pełnić rolę narodowego operatora. Urbanowicz w ciągu kilku miesięcy swojej prezesury zdemaskował szkodników, uratował Telenergo, a wytoczony mu proces, który ciągnął się do 2007 r., ostatecznie wygrał. Później monopol na urządzenia kryptograficzne, mające obsługiwać polskie służby specjalne, przekazano zagranicznej firmie, która odmawiała ujawnienia kluczowych parametrów swoich wyrobów. Wkrótce okazało się, że zawierają one mechanizm pozwalający producentowi odczytywać przekazywane wiadomości. Nie powinno być więc specjalnym zaskoczeniem, gdy wyszło na jaw, że istotną rolę w tej operacji odgrywał tzw. kasjer lewicy. A wreszcie uzależniono system polskich służb specjalnych od firm pozostających w rękach rosyjskich. To z takim bagażem musiał się zmierzyć Jerzy Urbanowicz.

W interesie armii polskiej

Jerzy przywiązywał olbrzymią wagę do odzyskania przez Polskę, a zwłaszcza przez Wojsko Polskie suwerenności w dziedzinie łączności i kryptografii. Dlatego tak martwiło go przekazanie w obce ręce całego systemu telekomunikacyjnego wraz ze sprzedażą TP SA w 2001 r. Nie mógł się pogodzić, że sprzedano TP SA wraz z wybudowaną za setki milionów złotych tajną centralą i systemem łączności na czas wojny. Ten kontrakt zaakceptowali wówczas prezydent Kwaśniewski, premier Buzek, minister obrony narodowej Komorowski, a ostatecznie zatwierdziło tajne posiedzenie Rady Ministrów. Pamiętam, z jaką pasją gromadził dokumentację dotyczącą tych wszystkich spraw i jak odważnie później je opisywał w kolejnych publikacjach. A bywało też, że musiał je relacjonować na sali sądowej. Tak mówił ostatnio o sprzedaży TP SA w Sądzie Okręgowym w Warszawie: „Było to po sprzedaży TP SA konsorcjum France Telecom i Kulczyk Holding. To, co mówię, mówię na podstawie dokumentów, które miałem w ręku. Był załącznik do umowy sprzedaży TP SA. (...) Wszystkie systemy obronne państwa były umieszczone w TP SA jako w byłym przedsiębiorstwie państwowym, dlatego został wypracowany ten załącznik, a powód umył od tego ręce. To skandal. Powód jako wiceminister gospodarki miał obowiązek realizacji tego załącznika. Konsekwencje braku realizacji tego załącznika były straszne dla Polski, bo informacje istotne dla kraju dostały się w niepowołane ręce. TP SA nie miała być sprzedana z tajnymi obiektami; po to właśnie był załącznik, by je uchronić; miały być przekazane w zarząd państwa.(...) Tak się nigdy nie stało, bo nie zrealizowano załącznika”.

Nigdy nie powiedziałem Jerzemu, że sąd, podobnie jak rządzący, zlekceważył jego informacje i uznał, że piętnowane przez niego działania nie są aferalne, naganne, szkodliwe dla kraju.

Przeciw mafii

Teleinformatyka to nerw współczesnej gospodarki i nowoczesnego państwa. Nic więc dziwnego, że to, co obserwujemy od lat w innych dziedzinach, tu przebiega w sposób szczególnie intensywny. Urbanowicz pokazywał te mechanizmy i wskazywał odpowiedzialność konkretnych firm i konkretnych ludzi. A także nazywał po imieniu konformizm i sprzedajność funkcjonariuszy służb, przedsiębiorców i polityków dla pieniędzy oddających bezpieczeństwo Polski w obce ręce. Do końca życia walczył o to, by Exatel, jako jedyne przedsiębiorstwo dysponujące siecią mogącą stać się narodowym operatorem, pozostał w rękach państwa polskiego. Alarmował media, polityków i służby za każdym razem, gdy próbowano Exatel sprzedać. Podobnie angażował się z pasją o uratowanie przedsiębiorstwa WAREL. Wspierał produkcję polskich urządzeń kryptograficznych. Wspierał te działania także po odejściu ze służby i monitorował grupy mafijne pragnące opanować polski rynek. Szczególną wagę przykładał do walki o kontrakt na informatyzację Ściany Wschodniej. Obawiał się, że ta największa po autostradach inwestycja, warta miliardy euro, wpadnie w ręce tych samych ludzi, którzy doprowadzili do sprzedaży Telekomunikacji Polskiej. Alarmował, że są już dalece zaawansowane plany odcięcia Polski od informatyki amerykańskiej i systemu GPS jako źródła sygnału czasu. Zrobił wiele, by tym zagrożeniom zaradzić. Okazał się jednak bezradny wobec polityki, która oddała kluczowe decyzje w ręce ludzi gotowych wszystko sprzedać i wszystko zmarnować.

W służbie Polsce

Wielkim wstrząsem była dla niego tragedia smoleńska. Nie miał wątpliwości, że doszło do niej na skutek świadomego działania. Nie mógł się pogodzić z tym, że w doprowadzeniu do zagłady polskiej elity, a przede wszystkim do śmierci Prezydenta Rzeczypospolitej Lecha Kaczyńskiego przyłożyli rękę także obywatele polscy. Nie rozumiał konformizmu środowiska naukowego, które tak długo biernie godziło się z kłamstwami państwowej propagandy zrzucającej odpowiedzialność na polskich pilotów, generała Błasika czy wręcz na Prezydenta Kaczyńskiego. Zaczął współdziałać z naukowcami badającymi, w kraju i za granicą, techniczne aspekty katastrofy i objął sekretariat naukowy przygotowywanej konferencji. Podjął się tego nie tylko dlatego, że jako ceniony i szanowany naukowiec dysponował różnymi materialnymi możliwościami, ale także po to, by ustrzec tę inicjatywę przed grożącymi niebezpieczeństwami. Mówił wielokrotnie, że przeciwnicy nie są już w stanie zablokować konferencji. Ale mogą ją zmanipulować. Pragnął, by konferencja skupiła się na badaniu hipotezy sformułowanej przez ekspertów Zespołu Parlamentarnego, którzy jako pierwsi podjęli badania naukowe tragedii smoleńskiej. Rozmawialiśmy o tym jeszcze dzień przed jego śmiercią. Ostateczne decyzje miał podjąć tego wieczoru, gdy zmarł.

Jerzy pozostawił żonę, dzieci, wnuki, którzy przeżywają teraz najtrudniejsze chwile w życiu. Nam pozostawił testament: obowiązek zbudowania narodowego systemu kryptograficznego i ujawnienia winnych zbrodni smoleńskiej.

 



Źródło:

 

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo