


Kilka dni temu do mediów wyciekła fragment e-maili pracowników Centrum Informacji Senatu z instrukcjami jak organizować „spontaniczne” protesty uderzające w rząd Prawa i Sprawiedliwości.
- Prosimy o nagranie zapowiedzi, np. w moim rodzimym mieście wciąż jest za mało maseczek
– to jedna z podpowiedzi pracowników marszałka Tomasza Grodzkiego do senatorów, która ma instruować lokalnych działaczy w terenie jak organizować antyrządowe protesty, aby wyglądały na oddolne inicjatywy mieszkańców.
- Znasz kogoś, kto w Twoim okręgu wyborczym prowadzi biznes i przez pandemię koronawirusa boryka się z problemami? A może znasz kogoś, kto korzysta z tarczy antykryzysowej? Lekarza, który nie może doczekać się testu?
- to kolejna podpowiedź urzędników Grodzkiego.
"Wpuścicie nas wreszcie do domów i do pracy!” - to już hasło „spontanicznego” protestu mieszkańców pogranicza, który jest zaplanowany na dziś. Początek zaplanowano na godzinę 19.00.
- Czujemy się rozerwani na pół, rozerwano nam naszą ojczyznę, naszą granicę, przedzielono nas tutaj szlabanem. Serce nas boli, że w tej chwili tak naprawdę jesteśmy oderwani od przyjaciół, od rodziny, od swojego miejsca pracy, dzieci zostały oderwane od szkół. Jest mi bardzo przykro z tego powodu
– w tak dramatycznym sposób mówiła w Radiu Szczecina Marta Szuster przedstawiona jako radna gminy Mescherin.
Marta Szuster to bliska współpracownica posłanki Katarzyny Kotuli, działaczki Wiosny Roberta Biedronia, która dostała się do Sejmu z List Nowej Lewicy (dawniej SLD). Szuster od lat jest aktywistką Czarnych Marszów, Strajku Kobiet uczestniczy w Marszach Równości, wcześniej brała udział w antyrządowych wiecach KOD.
Po stronie niemieckiej „spontaniczny protest” organizuje także Katarzyna Werth.
- Teraz rozgrywają się tragedie wielu rodzin
– mówi w Radiu Szczecin organizatorka protestu w Linken, radna gminy Löcknitz, inicjatorka petycji do premiera Mateusza Morawickiego.
Katarzyna Werth to prelegentka Europejskiego Kongresu Kobiet, współorganizowanego przez zachodniopomorski Urząd Marszałkowski, na którego czele stoi marszałek Olgierd Geblewicz z PO.
- Niestety, nie mamy takich możliwości jakie są w Niemczech
– mówi w Głosie Szczecińskim Monika Płusko-Żurawik .
– U nas nie ma zgody na żadne zgromadzenia. Zapraszamy więc na spacer
- dodaje.
Monika Płusko-Żurawik to z kolei działaczka Dziewuchy Dziewuchom, kilka dni temu, która w ubiegłym roku w czasie protestów zwolenników aborcji przed szczecińską Kurią Biskupią, mówiła Gazecie Wyborczej: "Życie i zdrowie człowieka jest przedmiotem ochrony od rozpoczęcia porodu lub od czynności zmierzających do zabiegu cesarskiego cięcia".
Po niemieckiej stronie protesty organizuje także Radosław Popiela, wcześniej sekretarz generalny Partii Demokratycznej – kanapowego ugrupowania, które wyłoniła się po upadku Unii Wolności. Różniej członek Lewicy i Demokratów – koalicji postkomunistów z Unią Pracy. Ponad 10 lat temu Popiela przeniósł się ze Szczecina na niemiecka stronę. Było to jeszcze za pierwszych rządów PiS i wtedy Radosław Popiela mówił, że nie chce żyć w kraju rządzonym przez partię Jarosława Kaczyńskiego.
- Nie możemy pojechać do pracy, opiekować się mieszkającymi w Szczecinie rodzicami. Jesteśmy bezradni
– żalił się dziś w Radiu Szczecin Radosław Popiela.