Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Do czego nadaje się Unia, a do czego nie

Oburzanie się na UE, że nie działa w tempie i ze sprawnością oczekiwaną od państw, choć reklamuje się jako struktura ponadpaństwowa – sprawniejsza, potężniejsza i bardziej wydolna niż każde z jej państw członkowskich – jest, jak już pisałem w poprzednim artykule, tyleż usprawiedliwione politycznie, co merytorycznie chybione. Jest dowodem na to, że było się uwiedzionym wizją wszechpotężnej Unii, a zderzenie z rzeczywistością okazało się rozczarowujące.

Unia do jednych rzeczy nadaje się bardzo dobrze, do innych mniej lub w ogóle. Do tych pierwszych należą regulacje prawne w skali ogólnounijnej, mające skutek koordynujący. Abstrahując od szczegółów ich takiej czy innej wartości merytorycznej, innej, lepszej struktury takiej koordynacji nie mamy. UE bywa także skuteczna w zarządzaniu finansowym. To jednak, jak każda gra o duże pieniądze, jest płaszczyzną starcia rozmaitych interesów i niekoniecznie dobro wspólne musi rozstrzygać o podejmowanych decyzjach. Unia nie jest stowarzyszeniem równych państw i jej mocarstwa wiodące mają w niej więcej do powiedzenia niż słabsi partnerzy. Decyzje finansowe zapadają więc stosownie do tego faktu. Zupełnie natomiast UE nie nadaje się do ratowania ludzi w sytuacji ich zagrożenia. Nie po to była stworzona i oczekiwanie od niej skuteczności w takich sytuacjach jest naiwnością.

Jak stworzono fundusze UE na walkę ze skutkami koronawirusa

UE oświadczyła, że wyasygnowała na walkę nie tyle z koronawirusem, ile ze skutkami – głównie gospodarczymi – jego epidemii sumę 37 mld euro. Ujmując rzecz dokładniej, nie tyle wyasygnowała, co wyasygnuje (czas niedokonany jest tu ważny), a w istocie obiecuje przesunąć 29 mld euro z polityki spójności, tzn. z funduszy transferowanych do biedniejszych państw unijnych, i przymierza się zgodnie z propozycją KE do zniesienia w tym roku obowiązku zwrotu przez kraje członkowskie niewydanych płatności zaliczkowych na fundusze strukturalne. Da to dodatkowo ok. 8 mld euro z budżetu UE, które państwa unijne będą mogły wykorzystać do walki ze skutkami epidemii. Razem czyni to rzeczoną sumę 37 mld euro. Pod pretekstem walki z koronawirusem dokonano więc operacji de facto ograniczenia transferów środków do regionów biedniejszych, co od dawna było postulatem państw płatników netto. Rząd polski poparł to rozwiązanie. Oczywiście mamy do czynienia, co naturalne, z działaniami ad hoc i nie oznacza to jeszcze trwałego uszczuplenia owych transferów, obecnie zaś utrudnia ich obcięcie (pieniądze zostają, choć zmieniają cel, zapewne stąd polskie poparcie dla tego rozwiązania), co jest jednak wyraźnym sygnałem, w którym kierunku idą przyjmowane rozwiązania.

Działania pozytywne

Komisja Europejska proponuje uelastycznienie reguł finansowych obowiązujących w ramach jednolitego rynku europejskiego. Zakazują one państwom członkowskim udzielania z środków publicznych pomocy firmom prywatnym, gdyż takie dotacje łamałyby zasady równej konkurencji. W warunkach pandemii, gdy liczne firmy, a nawet całe branże (rozrywkowa, gastronomiczna, komunikacyjna itd.) tracą klientów i dochody, zakaz ten ma być zawieszony, a reguły pomocy zliberalizowane, podobnie jak zasady dyscypliny budżetowej, surowe od czasu kryzysu finansów południowej strefy euro. Sama UE ma zagwarantować pożyczki w wysokości 8 mld euro dla 100 tys. firm. 1 mld euro ma być przekierowany z unijnego budżetu jako gwarancja dla Europejskiego Banku Inwestycyjnego (EBI). Ma to pomóc w przekonaniu banków komercyjnych do zapewnienia płynności finansowej małym i średnim firmom. UE ma też umożliwić rządom (tzn. znieść ograniczenia prawne dotyczące interwencjonizmu państwowego) zapewnienie płynności finansowej bankom.
KE deklaruje także zamiar wprowadzenia systemu rekompensat dla sektorów turystycznego, hotelarskiego oraz transportowego i dostosowania regulacji dotyczących ruchu lotniczego do uwarunkowań stworzonych przez pandemię. To jest właśnie to pole, na którym UE jest kompetentna do działania i na którym działa. Tego od niej powinniśmy oczekiwać. Od tego jest. Wyobrażenie, że będzie superpaństwem zapewniającym nam medyczne środki do walki z wirusem, jest nieporozumieniem. Usprawiedliwione wprawdzie unijną propagandą jej wszechmocy, ale wynikające z uwiedzenia nią, a nie z realistycznej skali oczekiwań.

Źródła porażki wizerunkowej UE – iluzja superpaństwa

Nie ma europejskiego narodu politycznego, nie ma więc i europejskich patriotów zdolnych do poświęceń na rzecz Unii. Agresja rosyjska na Gruzję w 2008 r. skutkowała nadzwyczajnym szczytem UE zebranym w trybie pilnym miesiąc (!) po wojnie, która wypadła akurat w czasie wakacji. Unię zaś wszyscy jej wysocy urzędnicy bardzo kochają, ale nie aż tak, by przerywać letni wypoczynek. Sytuacja powtórzyła się rok później, gdy w czasie ferii wielkanocnych płonął parlament w Kiszyniowie – nie było chętnych do poświęcenia urlopu.

Do Brukseli bowiem nie tylko politycy PO szli, by zostać „dużym misiem”, a nie, by służyć. To zjawisko szersze niż polskie. Nie skutkuje selekcją pozytywną, gdzie zdolność do poświęceń na rzecz dobra wspólnego jest istotnym kryterium awansu. Wygodnictwo unijnych elit to jednak tylko część problemu.
Miłość do ojczyzny jest trudno uchwytnym zjawiskiem. Przejawia się w chwili przełomu i nie można jej nakazać dekretem rządowym ani dyrektywą unijną. Jest lub jej nie ma – w sercach ludzi wzywanych do działania. 31 sierpnia 1939 r. mobilizacja odbywała się szybciej, niż wynikało to z wyliczeń kwatermistrzów poczynionych na podstawie mobilizacji próbnych przy okazji rozmaitych manewrów. Polacy na ćwiczenia jechali na luzie, oddając się męskim zabawom wzywanych na szkolenia rezerwistów. Gdy jechali bronić kraju – na prawdziwą wojnę, nie na manewry, wiedzieli, po co jadą, i nie żartowali. Jechali szybko. Nikt nie marudził, że to jeszcze wakacje. To oczywiście przykład skrajny, ale za to wyraźnie pokazujący, o jaki czynnik psychologiczny chodzi. UE nie jest niczyją ojczyzną. Nie ma zdolności apelowania do ofiarności swoich obywateli patriotów, także tych na jej najwyższych urzędach. Kryzysy zaś tego właśnie wymagają – ofiarności, zmęczonej twarzy ministra Łukasza Szumowskiego, po której widać, że spał tyle, ile oficer na pierwszej linii frontu. Tak się zdobywa szacunek i miłość współobywateli i tak się zachęca do działania – przykładem i ofiarnością własną. To reguła stara jak świat, ale w UE nieobecna ze względów oczywistych. Unia, nie będąc państwem narodowym, nie dysponuje psychospołecznymi zasobami mobilizacji, którymi dysponują państwa. Trudno się temu dziwić lub mieć o to pretensję. Ale skoro euroentuzjaści twierdzili, że jest inaczej, to teraz muszą wysłuchiwać zarzutów uwiedzionych ich wizją, a rozczarowanych realiami ludzi.

Koronawirus – test na zrozumienie, jak działa UE

W obliczu wyzwania stworzonego przez koronawirusa Unia działa w trzech płaszczyznach – wizerunkowej czy, jak kto woli, propagandowej, i tu ponosi porażkę, finansowej – gdzie realizuje plan swoich wiodących mocarstw – płatników netto do wspólnej unijnej kasy – oraz prawnej, w której podejmuje działania oczywiście jak każde dzieło ludzkie objęte ryzykiem błędu, ale generalnie racjonalne, a przede wszystkim leżące w obszarze jej kompetencji – tzn. wykonuje pracę, do której została powołana. Zrozumienie skali złożoności tej sytuacji pomoże nam dokonać jej prawidłowej oceny. Bez iluzji, bez rozczarowań i bez nadmiernych oczekiwań (te zostawmy bezkrytycznym euroentuzjastom), ale z docenieniem tego, w czym UE jest użyteczna, i z dostrzeżeniem faktu, że nie jest klubem charytatywnym, lecz areną scierania się interesów składających się na nią państw.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

 

#Unia Europejska

prenumerata.swsmedia.pl

Telewizja Republika

sklep.gazetapolska.pl

Wspieraj Fundację Niezależne Media

Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Przemysław Żurawski vel Grajewski
Wczytuję ocenę...
Zobacz więcej
Niezależna TOP 10
Wideo