Koronaitalia
Koronawirus może się stać impulsem do globalnego kryzysu, który w Europie zacząłby się prawdopodobnie we Włoszech. Lombardia i Wenecja Euganejska odpowiadają za 1/3 PKB Włoch. Już teraz szacuje się, że obroty w turystyce mogą spaść o 4 mld euro. Przyczyn tego, że Włochy są epicentrum epidemii koronawirusa w Europie, jest wiele: globalizacja, mafia i zbliżenie z Chinami.

Według Światowej Rady Podróży i Turystyki turyści wydają w tym kraju ponad 40 mld euro rocznie. Każdego roku słoneczną Italię odwiedza prawie 55 mln obcokrajowców. To jeden z najpopularniejszych kierunków wycieczkowych na świecie. Branża turystyczna generuje bezpośrednio ponad 5 proc. PKB, a pośrednio ponad 11 proc., dając pracę blisko 1,25 mln ludzi.
Globalizacja
Gdy dodamy do tego to, że Włochy balansują na krawędzi recesji, przepis na kryzys jest w zasadzie gotowy. Jeśli cały kraj ogarnie panika, wpływy z turystyki – żyły złota niemal każdego tamtejszego regionu – mogą być w tym roku zagrożone. Z dnia na dzień napływają coraz to nowe niepokojące wiadomości. Zachorowań jest już ponad dwa tysiące, ofiar przybywa, a nowe ogniska pojawiają się w całym kraju. Wciąż nie wiadomo także, kto jest tzw. pacjentem zero, od którego zaczęło się zakażenie. Jedne media podają, że jest nim mediolański biznesmen, inne, że rolnik z regionów północnych.
Faktem jest natomiast, że niektóre obszary Wenecji Euganejskiej i Lombardii przypominają te chińskie, a może bardziej te z filmów science fiction. Anna Golędzinowska, była modelka mieszkająca we Włoszech, informowała w mediach społecznościowych, że ludzie są bliscy paniki, awanturują się przy kasach sklepów spożywczych i wyrywają sobie co atrakcyjniejsze produkty żywnościowe z rąk. Puste półki przypominają czasy komunizmu, gdy szwankowały produkcja i dostawy. Wygląda to rzeczywiście przerażająco.
Zastanawiające jest to, że Włochy doskonale sobie poradziły z zagrożeniem terrorystycznym. Są w zasadzie jedynym dużym krajem zachodnioeuropejskim, który nie doświadczył spektakularnego zamachu. Służby tego kraju wzorowo poradziły sobie z niebezpieczeństwami, udaremniając wiele przygotowywanych w tym kraju aktów terroru. Poradziły sobie z tym bardzo dyskretnie, nie wzbudzając podejrzeń i zdawkowo informując o tym opinię publiczną. Z drugiej strony Włochy jako pierwsze w Europie zaostrzyły wszelkie normy bezpieczeństwa, zwłaszcza jeśli chodzi o zabytki i miejscowości turystyczne. Widok wozów opancerzonych i uzbrojonych po zęby żołnierzy wpisał się na stałe w krajobraz ulic, ale widocznie wpłynął odstraszająco na potencjalnych agresorów.
Jest naprawdę ogromnym osiągnięciem, że Włochy obeszły się bez wybuchu paniki, zwłaszcza w obliczu tego, że w kraju działa spora liczba komórek organizacji islamistycznych, regularnie zasilanych przez migrantów. W pewnym momencie Włosi rzeczywiście zostali sami z problemem migracji. Według oficjalnych danych (Włoskiego Narodowego Biura Statycznego oraz Ministerstwa Spraw Wewnętrznych) wzrost migracji powodował wzrost liczby przestępstw. Włochy pozostają jednym z głównych państw na szlaku migracyjnym, jednak większość tamtejszych nowych przybyszów wędruje z Afryki, a nie Azji.
Chiny
Włosi od wieków pielęgnowali więzi z Państwem Środka. Z dumą przypominają podróż Marco Polo z Wenecji do Chin z 1271 r. Gdy w zeszłym roku prezydent Xi Jinping przyjechał do Europy, Włochy były pierwsze na jego liście. Rzym włączył się w pionierski projekt tworzenia Nowego Jedwabnego Szlaku. Inicjatywa spotkała się jeśli nie z entuzjazmem, to z brakiem zasadniczego sprzeciwu niemal wszystkich sił politycznych na Półwyspie Apenińskim.
Głównym przedmiotem zainteresowania Chińczyków były oczywiście włoskie porty. Firmy chińskie chciałyby zostać inwestorami w nowych przedsięwzięciach, aby kontrolować przepływ azjatyckich towarów do Europy. Genua i Triest miałyby stać się chińską bramą do Europy. Warto zaznaczyć, że wcześniej Chińczycy stali się właścicielami większościowymi portu w greckim Pireusie i mniejszościowymi w holenderskim Rotterdamie oraz belgijskiej Antwerpii. Pod uwagę brane są także nowe inwestycje w Hamburgu.
Od samego początku zacieśnianiu współpracy bacznie przyglądają się Unia Europejska i Stany Zjednoczone, przestrzegając przed zbytnią uległością. Bruksela wielokrotnie wysyłała sygnały ostrzegawcze wobec Rzymu, nazywając Włochy koniem trojańskim Chin w Europie. Z kolei Stany Zjednoczone obawiają się uzależnienia strategicznych elementów infrastruktury transportowej natowskiego sojusznika od konkurencyjnego mocarstwa.
Chińczycy próbują powoli zdominować drobny handel i przemysł tekstylny na Półwyspie Apenińskim. Tylko w toskańskim mieście Prato, nieopodal Florencji, mieszka 35 tys. Chińczyków, z czego 20 tys. nielegalnie. Z 3200 zarejestrowanych tam firm do Azjatów należą 3000. Chińczycy specjalizują się w wysokojakościowych podróbkach. Chwytają najnowsze modowe trendy i natychmiast puszczają na rynek ich odpowiedniki. Zjawisko ma już swoją nazwę „pronto moda” (szybka moda). Mówi się też o chińskim oblężeniu od tytułu książki o tym zjawisku.
Po wybuchu epidemii koronawirusa w mieście wprowadzono surowe środki ostrożności. Mnóstwo mieszkańców wróciło z Chin, w których świętowali Nowy Rok. Dzieciom z chińskich rodzin zabroniono chodzić do szkół, a wiele z nich jest pod ścisłą obserwacją służb medycznych.
Mafia
Na razie do epicentrum zakażeń we Włoszech należą Wenecja Euganejska i Lombardia. Jednak nowe zarażenia pojawiają się także w stołecznym Lacjum, na zachodnim wybrzeżu – nieopodal portu w Genui, a nawet na Sycylii. Uważnych obserwatorów życia w tym kraju nie powinno to dziwić. Włochy to przecież potężny rynek nielegalnych imigrantów i handlu ludźmi. Znany dziennikarz i autor książek Roberto Saviano opisywał nielegalny rynek fabryk, na który kamorra szyje podróbki znanych marek, zlokalizowanych w okolicach Neapolu. Kampania jest pełna tanich pracowników z Azji.
Włoskie grupy przestępcze przemycają nie tylko niewolników do pracy, lecz także azjatyckie prostytutki. Handel ludźmi i tanią siłą roboczą są istotnym źródłem dochodów wielu gangów, nie tylko w Kampanii, lecz także w Apulii i Kalabrii. Grupy przestępcze opanowały rynek produkcyjny, gastronomiczny, a nawet rolnictwo. Właśnie tam trafiają współcześni niewolnicy, którym zabiera się paszporty i zmusza do pracy ponad siły, często za głodowe pensje. Ludzie nie protestują, bo często i tak zarabiają lepiej niż w krajach, z których pochodzą.
Obroty agromafii szacowane są na blisko 22 mld euro i rosną w tempie 30 proc. rocznie. Instytut Badawczy Eurispes szacuje, że już połowa włoskiego rolnictwa i przemysłu spożywczego jest pod kontrolą mafiozów. Do grup przestępczych należą dziesiątki tysięcy legalnych biznesów i restauracji, w których prane są pieniądze z handlu narkotykami, kradzieży, wymuszeń, porwań i haraczy.
Problem pracy niewolniczej i przymusowej oraz niekontrolowana imigracja z Azji z pewnością mogą przyspieszyć rozprzestrzenianie się koronawirusa w tym kraju. Chińscy nielegalni pracownicy są poza jakąkolwiek kontrolą prawną i medyczną. Dlatego można się spodziewać, że zły stan zdrowia wielu z nich będzie ukrywany.
We Włoszech działają także grupy przestępcze z Chin. Klany z Triad zajmują się globalnym handlem oraz czerpią zyski z hazardu, fałszerstw dokumentów, a także zabójstw na zlecenie. Potężne skupiska Chińczyków znajdują się w Mediolanie, wspomnianej Toskanii, Lombardii i Lacjum. Można się więc spodziewać, że właśnie stamtąd wypłynie najwięcej komunikatów dotyczących nowych zachorowań.
Koronawirus może się stać impulsem do globalnego kryzysu, który w Europie zacząłby się prawdopodobnie we Włoszech. Lombardia i Wenecja Euganejska odpowiadają za 1/3 PKB Włoch. Już teraz grupa Confesercenti szacuje, że obroty w turystyce mogą spaść o 4 mld euro. Bankructwem może być zagrożonych nawet 15 tys. firm. Kilka miliardów euro może stracić też przemysł gastronomiczny. Dotknięte tym kryzysem mogą być także moda i piłka nożna – symbole Włoch. Przemysł modowy, odpowiadający za 5 proc. PKB, daje pracę tysiącom ludzi. Natomiast media donoszą, że zakażeni zostali kibice oglądający mecze Ligi Mistrzów. Jeśli to się potwierdzi, to Włosi będą mieli prawdopodobnie wielki post nie tylko od rozgrywek europejskich, lecz także od ukochanej Serie A.
Autor jest założycielem i dyrektorem Instytutu Globalizacji (www.globalizacja.org)
Źródło: Gazeta Polska Codziennie

